Dranie tanie niesłychanie

Jestem człowiekiem oszczędnym i nie lubię wydawać za dużo, szczególnie gdy mogę zadowolić się czymś skromniejszym.

Jestem człowiekiem oszczędnym i nie lubię wydawać za dużo, szczególnie gdy mogę zadowolić się czymś skromniejszym.

Znam oczywiście starą zasadę, że "otrzymujesz to, za co zapłaciłeś" (ang. you've got what you paid for), ale natrętna reklama licznych stron, sprzedających jakoby taniej bilety lotnicze, zrobiła swoje. Chcąc polecieć do Polski w miarę tanio (z San Diego do Warszawy jest lekko licząc jakieś 6 tysięcy mil, czyli prawie 1/4 obwodu kuli ziemskiej), zajrzałem do trzech najbardziej rozreklamowanych portali podróżnych.

Niestety, czekało mnie wielkie rozczarowanie. Wszystkie trzy największe firmy, a trzeba je tu wymienić, choć nie zasługują na taką reklamę: orbitz.com, travelocity.com oraz expedia.com, początkowo oferowały mi wspaniałe loty wte i wewte za mniej niż $1000. Kiedy jednak zaczynałem grzebać w szczegółach, to okazywało się, że albo były to loty z trzema przesiadkami, trwające przeszło 30 godzin, albo akurat w terminach, które mnie interesowały, nie było wolnych miejsc. To ostatnie wydało mi się nieco dziwne. Zacząłem zmieniać dni wylotów i wciąż otrzymywałem te same rezultaty. A więc po prostu żaden z portali nie miał naprawdę tanich biletów! Podejrzewam, że w związku z drożejącą ropą naftową oraz dużym obłożeniem istniejących linii lotniczych, nie opłaca się oferować tańszych biletów, bo chętni i tak muszą polecieć.

Nie lubię jednak poddawać się - poprosiłem żonę, aby zadzwoniła do znajomej pani z agencji podróży. Po dwóch dniach okazało się, że tam gdzie komputer nie może, tam jednak człowiek daje sobie radę. Miła pani znalazła bilety tańsze o około 12 procent od tych, które oferowano mi online. Może nie jest to wiele, ale zawsze przyjemnie. Szczególnie takiej sknerze jak ja.

Na tym jednak nie koniec sprawy. Otóż, niedawno czytając wiadomości ze świata, dowiedziałem się, że winę za brak tanich połączeń w internecie ponoszą jednak linie lotnicze<sup>1</sup>, które po prostu oszukują na swoich stronach. Nie wiem, w jaki sposób rynek biletów był badany przez urzędników UE, ale otrzymaliśmy podobne wyniki. To znaczy, ja nie interesowałem się szczegółami umowy, którą zawiera się kupując bilet, a tylko jego ceną. Znalazłem także informacje<sup>2</sup> o tym, że biura podróży nabierają klientów i rady, jak się temu przeciwstawiać. Sądzę, że łatwość używania internetu rozbestwiła klientów. Wydawało się nam, że jednak można mieć tzw. darmowy lunch - w czasie lotu. Tymczasem już od dawna nie ma o tym mowy. Nb. jedzenie podawane w czasie lotów na długich dystansach staje się coraz gorsze. Od jakiegoś czasu stosuję pomysł mego znajomego Francuza: kupuję dużą bagietkę, dobry ser, najlepiej nadający się do smarowania, jak np. camembert i sam robię sobie przepyszne kanapki na pokładzie. Zajadając się, widzę wokoło smutne twarze współpasażerów, którzy muszą męczyć się z odgrzewanymi świństwami. Nie wiem, dlaczego zamiast potrawki z kurczaka w serze albo innych, równie obrzydliwych dań, nie można podawać dobrych kanapek, robionych przez samych pasażerów. Bagietka kosztuje kilka złotych, ser podobnie, a jest to porcja zdolna nakarmić dwie osoby. Jeśli już nie mamy mieć tanich przelotów, no to niech przynajmniej jedzenie na pokładzie będzie do rzeczy!

<sup>1</sup>http://wiadomosci.o2.pl/?s=260&t=429439

<sup>2</sup> http://www.zmetravel.com/travel-tips/how-to-spot-and-avoid-travel-scams/

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200