Do euro przez pieniądz elektroniczny

Jednym z możliwych źródeł oszczędności niezbędnych przy wejściu Polski do strefy euro jest pieniądz elektroniczny i zamiana pieniądza tradycyjnego na jego elektroniczny surogat.

Jednym z możliwych źródeł oszczędności niezbędnych przy wejściu Polski do strefy euro jest pieniądz elektroniczny i zamiana pieniądza tradycyjnego na jego elektroniczny surogat.

Rok 2011. Polska po dwuletnim okresie utrwalenia tzw. kryteriów z Maastricht przystąpiła do Unii Monetarnej (EMU - European Monetary Union). Staliśmy się nie tylko krainą mlekiem i miodem płynącą, ale również otwartą na nowe technologie, która potrafi skutecznie zagospodarować własną myśl badawczą.

Przez ostatnie siedem lat spijaliśmy śmietankę z faktu uczestnictwa we Wspólnocie Europejskiej. Odnotowujemy stały i wysoki wzrost gospodarczy na poziomie 4-5%. Dzięki odważnym reformom fiskalnym obniżyliśmy podatki PIT, CIT i VAT do 18 %, tworząc przyjazne środowisko inwestycyjne - w końcu zaczęło istotnie spadać bezrobocie - dziś jesteśmy na poziomie europejskim z 10%.

To jeszcze nie wszystko. Środki akcesyjne są efektywnie pożytkowane. Wybudowaliśmy 2000 km autostrad. Wydajemy coraz więcej pieniędzy na badania i rozwój. Inwestujemy w ekologiczne źródła energii i środowisko. Rolnicze i przemysłowe sektory gospodarki w coraz większym stopniu ustępują branżom usługowym i informacyjnym. Jesteśmy Irlandią Europy Środkowo-Wschodniej.

Spełniliśmy kryteria fiskalne z Maastricht - nasi parlamentarzyści uchwalili budżet z deficytem niższym niż 3%, zaś dług publiczny jest niższy niż 60% PKB. Spełniliśmy także kryteria monetarne - mamy niską inflację, długookresowe stopy procentowe na przyzwoitym europejskim poziomie i przez dwa lata nasza waluta bez problemów fluktuowała w "korytarzu" systemu ERM-2 (Exchange Rate Mechanism).

Dzięki uczestnictwu w Unii Monetarnej rysują się przed nami nowe możliwości. Zostało wykluczone ryzyko kursu walutowego i kryzysu walutowego, nie ma kosztów wymiany waluty, łatwiej o ekspansje inwestycyjne dla przedsiębiorców na rynki innych krajów, nie ma także zakusów populistów politycznych do ręcznego sterowania polityką monetarną, bo ta obecnie leży w gestii Europejskiego Banku Centralnego (ECB).

Którędy do sukcesu?

Zobacz też:

Tak, to się opłaca

W naturze wszystko ma swój porządek, zaś w ekonomii wszystko musi się zbilansować. Przystępując do strefy euro, pamiętać także trzeba, że będzie się to wiązać ze znacznymi kosztami i ryzykami po naszej stronie. Razem z euro przyjdzie wzrost cen i niekoniecznie będzie towarzyszył mu podobny wzrost płac, wyrównywanie cen produktów i usług osłabi konkurencyjność polskich firm i ostatecznie sama wymiana waluty będzie implikowała bardzo duże koszty - emisja pieniądza, jego transport, wymiana, zaopatrzenie banków, nowe systemy informatyczne i bezpieczeństwa. Nie należy także zapominać o nadciągającej groźbie rządów populistów, którzy aż palą się, by zdemontować gospodarkę, zaś z Polski na powrót uczynić autarkię.

Czy te wizje są realne? Czy Polska za 5, 6 lat może stać się prężną, dobrze prosperującą i przykładną gospodarką Europy? Czy możemy w tym czasie skrócić dystans konwergencji gospodarczej do krajów EU15? Czy raczej ciąży nad nami widmo dziejowej porażki i zaprzepaszczenia szans wyrównania różnic mających źródła w XVI w.? Oczywiście wszystko zależy od nas, od tego, jak wykorzystamy środki akcesyjne i w jaki sposób będziemy zmierzać do Eurolandu. Czy wykorzystamy nasz duży potencjał wiedzy i nie będziemy przyglądać się i tylko kopiować to co zachodnie, czy może zechcemy zrobić duży krok i spróbujemy przynajmniej w niektórych dziedzinach wyprzedzić Europę?

Dziś dziwią zachowania niektórych tęgogłowych i opiniotwórczych ekonomistów, nie wspominając już o naszych politykach, którzy w swoich programach wprowadzenia wspólnej waluty przypominają przebierającego nogami studenta wyższej szkoły szczęścia i sukcesu, skupionego na wymyśleniu największego absurdu.

Rozważania na temat najlepszego terminu przyjęcia euro, deliberacje o parytecie wymiany waluty i tylko formalne spełnienie kryteriów z Maastricht są sprawą wtórną wobec zastanowienia się nad rzeczywistymi korzyściami płynącymi z przyjęcia euro. Wejściu do EMU powinny towarzyszyć dyskusje na temat jak najlepszego przygotowania nas do tej transformacji, jak największego eksponowania korzyści i jak najlepszego ich wykorzystania z jednej strony oraz próby minimalizacji kosztów i ryzyk wynikających z przystąpienia do Eurolandu. Trzeba więc szukać najbardziej efektywnej drogi do gospodarki sukcesów objawionej we wstępie. Poszukiwać oszczędności i zastanawiać się nad dynamicznym wzrostem gospodarczym. Sposobów na ograniczanie kosztów przystąpienia do EMU jest zapewne wiele. Oto jeden z nich.

Przez pieniądz elektroniczny do euro

Zarysowane już w Agendzie Lizbońskiej, potem utrwalane w wielu strategiach europejskich i polskich programy budowy społeczeństwa informacyjnego, zakładają promowanie wiedzy i wykorzystanie nowych technologii jako sposób na dynamiczny rozwój gospodarczy. Podążając tą drogą, można by poszukiwać źródła oszczędności w obliczu przyjęcia waluty euro oraz kreować nowe sektory gospodarcze, nowe miejsca pracy i generować produkt krajowy na bazie tych gałęzi.

Źródłem takich oszczędności jest pieniądz elektroniczny i zamiana pieniądza tradycyjnego na jego elektroniczny surogat. Mówiąc pieniądz elektroniczny, mam tu na myśli jego czystą formę, zgodną z Dyrektywami 28 i 46 z 2000 r. oraz prawem polskim (Prawo bankowe i Ustawa o elektronicznych instrumentach płatniczych). Pieniądzem elektronicznym nie są wprowadzane incydentalnie na naszym rynku wszelkiego typu karty płatności, karty komunikacji miejskiej czy karty lojalnościowe. Wielu piewców pieniądza elektronicznego opowiada o impulsach elektronicznych, technikach płatności za parking czy bilet i innych tworach niemających z pieniądzem elektronicznym sensu stricte żadnego związku. Mówienie o tych narzędziach jako pieniądzu elektronicznym jest po prostu indolentną próbą wprowadzenia na rynek nieefektywnych i niezgodnych z literą prawa półśrodków.

Dyskusja o pieniądzu elektronicznym winna opierać się na szerokim horyzoncie i uwzględniać trzy lub nawet cztery dziedziny: prawo, ekonomię, technikę i kryptografię. Budowanie relacji na tych filarach może dopiero prowadzić do konstruktywnych wniosków i opracowaniu dobrego modelu pieniądza elektronicznego.

Korzyści w skali mikro- i makroekonomicznej

Zastąpienie pieniądza tradycyjnego pieniądzem elektronicznym będzie prowadzić do wielu korzyści ekonomicznych, zarówno w skali mikro, jak i makro.

Przyjrzyjmy się zatem korzyściom z pieniądza elektronicznego dla poszczególnych użytkowników. W skali mikro pierwszym beneficjentem jest zwykły obywatel. Użytkownik będzie mógł realizować transakcje o bardzo małej nominalnej wartości i przy niskich kosztach za usługę. Kupi usługi i towary na wiele sposobów: na odległość i w bezpośrednim kontakcie ze sprzedawcą. Przy bezpiecznych płatnościach klient otrzyma gwarancję poprawnej realizacji usługi. Dziś trudno o system mikropłatności, który zaspokajałby te własności. Ten, o którym najgłośniej - z wykorzystaniem premium SMS - jest niebywale kosztowny, nieopłacalny dla transakcji o nominale kilku groszy i w istocie daleko mu do systemu mikropłatności.

Również korzyści dla sprzedawców, dostawców usług i aplikacji, serwisów internetowych i komórkowych są godne zachodu: dzięki zwiększeniu łatwości płatności, np. na odległość i w Internecie, wykształcą się nowe formy gospodarcze świadczące usługi i dostarczające dobra o wartości od kilku groszy i bez udziału pośredników - np. możliwość kupowania rekordów (małych danych) w Internecie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200