Czas na moratorium

Ten rok upłynie pod znakiem moratorium na nowe projekty informatyczne. Będzie ono wprowadzane w skali całych przedsiębiorstw i instytucji. Jeśli dana organizacja do tej pory nie ogłosiła takiego moratorium, to może warto nad czymś takim się zastanowić.

Ten rok upłynie pod znakiem moratorium na nowe projekty informatyczne. Będzie ono wprowadzane w skali całych przedsiębiorstw i instytucji. Jeśli dana organizacja do tej pory nie ogłosiła takiego moratorium, to może warto nad czymś takim się zastanowić.

Emerytura przed rokiem 2000

Mówi się, że problem roku 2000 jest jak cebula. Dopóki się nim nie zajmujemy, wydaje się mały i niegroźny. Gdy jednak chcemy mu się przyjrzeć bliżej, to im dalej docieramy do jego wnętrza, zdzierając warstwę po warstwie, tym bardziej zaczynamy płakać.

W przeprowadzonym niedawno sondażu na temat przygotowania firm w Polsce do nadejścia roku 2000 wybrani przez nas respondenci w wielu przypadkach nie chcieli udzielać jakichkolwiek odpowiedzi, gdy tylko dowiedzieli się, jaka jest tematyka pytań. I to mimo zapewnień, że ankieta jest anonimowa i wszystkie odpowiedzi będą wykorzystane tylko w celach statystycznych.

Ta rezerwa zapewne nie była bezpodstawna. Do świadomości menedżerów informatyki w polskich firmach powoli zaczyna docierać waga problemu milenium i świadomość ogromu pracy, jaką trzeba wykonać dla jego rozwiązania. Firmy, w których główny informatyk i członkowie zarządu nie zamierzają zmienić miejsca pracy czy wkrótce odejść na emeryturę, nie mogą już dłużej zwlekać z upewnieniem się, że własne systemy informatyczne są przygotowane do nadejścia roku 2000.

Dlatego zdecydowaliśmy się na poświęcenie tematowi roku 2000 osobnego miejsca w naszym tygodniku. Na początek esej Edwarda Yourdona.

Przemysław Gamdzyk

Dlaczego? Problem roku 2000 staje się coraz poważniejszy, a wiele firm zwlekało tak długo, że jest już prawie za późno. W Stanach Zjednoczonych takie moratoria ogłosiło już kilku gubernatorów w poszczególnych stanach. W wojsku najpierw wprowadziły je siły powietrzne i stopniowo moratorium obejmie cały resort obrony. Właśnie w tym roku zaczną być odczuwalne przez firmy informatyczne ekonomiczne skutki tych działań.

Znane są już indywidualne przypadki wprowadzenia moratorium. W większości miały one miejsce w tych firmach, które starały się oszacować zakres koniecznych prac i doszły do wniosku, że nie mają wystarczających zasobów, aby zajmować się czymkolwiek innym poza problemem roku 2000. Wiele firm zaczęło o tym myśleć dopiero wtedy, gdy przygotowywane były budżety na przyszły rok (co zazwyczaj ma miejsce późną jesienią). Wcześniej, jeszcze przed rokiem, problem milenium wydawał się bardzo odległy - a właściwie w ogóle go nie dostrzegano.

Firmy muszą stale pracować nad utrzymaniem funkcjonowania własnych systemów informatycznych. Czasem trzeba prowadzić pewne obligatoryjne prace rozwojowe, do których zmuszają nowe regulacje prawne albo nie podlegające dyskusji wymogi wewnątrzorganizacyjne. Sytuacja może być już jednak tak poważna, że wyjąwszy tę sferę, trzeba wstrzymać wszystkie inne działania, zanim nie uzyska się pewności, iż istniejący system informatyczny jest przygotowany do nadejścia roku 2000.

Nie należy spodziewać się, że propozycja wprowadzenia moratorium będzie przyjęta z entuzjazmem. Największy opór wystąpi w tych działach firmy, w których są duże grupy końcowych użytkowników systemu informatycznego. W świadomości większości pracowników ich własny dział wydaje się być najważniejszym, w małym zależnym od pozostałych i stanowiącym główne źródło zysków firmy. Tu będzie można spotkać się ze sabotowaniem decyzji o wprowadzeniu moratorium. Ale problem roku 2000 to kwestia przetrwania firmy i tylko od szefa informatyki oraz członków jej zarządu zależy, czy moratorium będzie przestrzegane.

Jakie projekty będą odłożone?

W wielu firmach moratorium będzie oznaczało opóźnienie w przejściu na Windows NT. Gdzie indziej doprowadzi do wstrzymania wdrożenia Windows 98 (oczywiście pod warunkiem, że Microsoft w ogóle zdąży dostarczyć ten system w zapowiadanym terminie) czy Office 98. Duża część interesujących projektów budowy aplikacji, opartych na intranecie, Javie i WWW, będzie musiała poczekać na realizację do przyszłego roku, a nawet dłużej. Spowolnieniu ulegnie zapewne także proces rozbudowy komputerów PC. Ich użytkownicy na razie będą mogli zapomnieć o Pentium II.

Wraz z wprowadzeniem moratorium na wdrożenie nowych systemów pojawią się także inne ważne ograniczenia: dotyczące przede wszystkim wymiany własnych starych rozwiązań na zintegrowane systemy, takie jak produkty SAP czy Baan. Wymiana systemów była dobrą strategią dwa lata czy nawet rok temu, nim problem roku 2000 znalazł się wreszcie w obszarze powszechnego zainteresowania. Teraz już nie ma takiej możliwości. Duża organizacja potrzebuje co najmniej od dwóch do trzech lat, żeby wdrożyć i zaadaptować duży system stworzony przez zewnętrzną firmę. Na to czasu już nie wystarczy. Dobrym pomysłem mogłaby się wydawać wymiana starego rozwiązania, opartego na komputerze klasy mainframe, na system klient/serwer lub intranet. Znając jednak dane statystyczne, które jasno wykazują notoryczne przekraczanie założonych terminów wdrożeń, przyjęcie takiej strategii również okazuje się zbyt ryzykowne.

Znane są przykłady przezornych firm, które rozpoczęły równolegle realizację dwóch projektów: wymiany systemu i poprawy tego starego, tak, aby był zgodny z rokiem 2000. Być może w niektórych przypadkach i dzisiaj wybór takiego rozwiązania jest sensowny, ale mało która firma dysponuje wystarczającymi zasobami, by pozwolić sobie na taką nadmiarowość działań.

Podsumowując - nadchodzi czas moratorium na projekty informatyczne. Szkoda tylko, że tak późno i w tak nie skoordynowany sposób. Na razie nie doczekamy się go w krajach europejskich i azjatyckich. Moratorium nie rozwiąże problemu dotyczącego zachowania spójności łańcucha dostawców - niektóre firmy zależą przecież od tysięcy kooperantów i dostawców. Moratorium może jedynie ograniczyć skalę i zakres zjawiska, ale gdy przyjdzie ów Wielki Dzień, największą szansę przetrwania będą miały te firmy i instytucje, które od początku do końca przygotowały się do nadejścia roku 2000.

<hr>Edward Yourdon jest znanym konsultantem informatycznym. Od pewnego czasu specjalizuje się w świadczeniu usług związanych z problemem milenium (Cutter Consortium -http://www.cutter.com). Jest współautorem książki "Time Bomb 2000", wydanej w tym roku przez Prentice Hall. Jej treścią są przewidywania, jaki wpływ na życie codzienne każdego z nas może wywrzeć problem roku 2000.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200