Cyfrowa przyszłość TV

Prawodawcy amerykańscy pracują nad ustawą, która wymusiłaby na nadawcach telewizyjnych przejście na sygnał cyfrowy do końca 2008 r. Komisja Europejska wezwała niedawno nadawców, by porzucili transmisję sygnału telewizyjnego drogą analogową do końca 2012 r. W wielu krajach Unii już dziś prace nad digitalizacją telewizji idą pełną parą, niemniej jednak na cyfrową rewolucję trzeba będzie poczekać dobrych kilka lat.

Prawodawcy amerykańscy pracują nad ustawą, która wymusiłaby na nadawcach telewizyjnych przejście na sygnał cyfrowy do końca 2008 r. Komisja Europejska wezwała niedawno nadawców, by porzucili transmisję sygnału telewizyjnego drogą analogową do końca 2012 r. W wielu krajach Unii już dziś prace nad digitalizacją telewizji idą pełną parą, niemniej jednak na cyfrową rewolucję trzeba będzie poczekać dobrych kilka lat.

Dla analityków mediów elektronicznych wszystko jest jasne. Niebawem tradycyjne telewizory zostaną zastąpione odbiornikami wysokiej rozdzielczości (HDTV), wyposażonymi w dekodery umożliwiające komunikację zwrotną, wybór kanałów i zamawianie filmów (Video on Demand) oraz cyfrowe magnetowidy nagrywające programy zgodnie z ustalonymi wcześniej preferencjami. Widzowie będą wybierać spośród kilkuset kanałów, które będą mogli odbierać symultanicznie, dzieląc ekran na kilka niezależnych strumieni. Wreszcie w pełni usatysfakcjonowani poczują się kibice sportowi, którzy zyskają możliwość wyboru kamer, z których będą śledzić mecze. Widzowie programów z gatunku reality show zyskają zupełnie nowe możliwości podglądania swoich ulubionych bohaterów.

Wymianę odbiorników na nowe cyfrowe mają wymusić zmiany prawa forsowane przez ustawodawców w różnych zakątkach świata. W Niemczech nadawcy będą musieli przejść na cyfrową transmisję do 2009 r. Parlament Europejski wspomina o roku 2012, a polska strategia rządowa zakłada porzucenie technologii analogowych do 2014 r. Równolegle toczą się prace nad regulacjami, które zabezpieczałyby rynek medialny przed powstawaniem nowych wielkich monopoli. Ich zarzewiem mogłyby być sojusze i fuzje pomiędzy tradycyjnymi dostawcami treści, takimi jak telewizje i portale internetowe, a dostawcami mediów: operatorami sieci kablowych i firmami telekomunikacyjnymi.

Nie od razu

Wskazanie przez regulatorów konkretnych dat wprowadzenia obowiązku nadawania sygnału cyfrowego sprawiło, że analitycy zaczęli prześcigać się w optymistycznych przewidywaniach co do przyszłości "nowych mediów elektronicznych". Rewolucję, która ma nadejść, porównują już nie tylko do zmian, jakie wywołało upowszechnienie telewizji kolorowej, ale wręcz do przeskoku od kina niemego do dźwiękowego. Zanim jednak zaczniemy zastanawiać się nad tym, jak przerobić nieśmiertelny przebój The Buggles "Video killed the radio star", tak by opisywał zmiany następujące na rynku mediów, minie co najmniej kilka lat.

Nawet w USA, gdzie sygnał cyfrowy nadaje już prawie 1,5 tys. stacji (w tym kilkanaście ogólnokrajowych kanałów), a każdy nowy kanał szczyci się digitalizacją przekazu, telewizory przystosowane do odbioru cyfrowej telewizji ma zaledwie 15% gospodarstw domowych, a w pełni z możliwości tej formy przekazu może korzystać zaledwie 4% tej grupy, tj. posiadacze cyfrowych dekoderów (dane pochodzą z organizacji Consumer Electronics Association i dotyczą ub.r.). Te liczby pokazują, na jakim etapie rozwoju znajduje się obecnie telewizja cyfrowa.

Śmiało można zatem powiedzieć, że zanim doczekamy się transmisji sportowych realizowanych z użyciem dziesiątek i setek kamer cyfrowych, jeszcze co najmniej przez kilka lat sytuację na rynku mediów będzie opisywał hit Bruce'a Springsteena z 1992 r. pod wiele mówiącym tytułem "57 channels (and nothin' on)". Być może nawet dość szybko uzyskamy (zwłaszcza w wielkich miastach) dostęp do telewizji cyfrowej, ale zanim pojawi się w niej jakaś ciekawa, nowatorska oferta programowa, będziemy mieli do czynienia z tym samym doskonale przewidywalnym medium.

Nie tylko TiVo

Na symbol spodziewanej cyfrowej rewolucji media namaściły już TiVo, magnetowid cyfrowy umożliwiający nagrywanie programów i przeskakiwanie uciążliwych reklam przerywających transmisję. Prawdziwe zmiany nastąpiły nieco wcześniej i były w równym stopniu wynikiem rozwoju multimediów, jak i postępu innych, chciałoby się rzec, "tradycyjnych" technologii komputerowych. "Przełom w mediach nastąpił już pod koniec lat 90., kiedy pojawiło się oprogramowanie umożliwiające cyfrową obróbkę programów na komputerach niewiele przewyższających możliwości domowego PC" - zwraca uwagę Tomasz Misiak, dyrektor ds. usług interaktywnych w 4fun.tv, interaktywnej telewizji rozrywkowej skierowanej do młodzieży.

Na wzrost zainteresowania telewizji przekazem cyfrowym wpływ miało także upowszechnienie się Internetu szerokopasmowego oraz udoskonalenie metod kompresji i przechowywania obrazu. Nowe formaty MPEG-2, a obecnie MPEG-4, wraz ze spadającymi drastycznie cenami macierzy dyskowych sprawiły, że koszt przechowywania archiwów cyfrowych spadł kilkunastokrotnie. Przechowanie 2-3 terabajtów nagrań to dziś koszt rzędu 50 tys. zł w porównaniu do 200-300 tys. zł jeszcze dwa lata temu. Spadek kosztów przechowywania i związane z tym np. ułatwienia montażu znacząco obniżają koszty produkcji. Z szacunków analityków amerykańskich koszt produkcji 1 godz. programu dokumentalnego spadł ponad pięciokrotnie (z 500 tys. USD do 92 tys. USD).

Także transmisja telewizji cyfrowej, np. w sieciach IP, nie stanowi dziś większych problemów technologicznych. Oczywiście, wymaga to specjalnego zaprojektowania sieci i wyposażenia jej w odpowiednie urządzenia aktywne. "Na rynku są już dostępne technologie, które czynią taką inwestycję uzasadnioną ekonomicznie w sieciach liczących powyżej kilku tysięcy abonentów" - mówi Wojciech Urbański, dyrektor ds. rozwoju w DCG Dominas Consulting Group, firmie będącej operatorem sieci metropolitalnej e-wro, stworzonej wspólnie z MPEC Wrocław.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200