Cierpienia ambitnego informatyka

Za obietnicami ciekawej, rozwojowej pracy kryje się często rutyna, niechciana specjalizacja i schematyzm.

Za obietnicami ciekawej, rozwojowej pracy kryje się często rutyna, niechciana specjalizacja i schematyzm.

W niemal każdym dziale, oprócz kilku ambitnych, pełnych chęci specjalistów, znajdzie się grupka niezaangażowanych w pracę informatyków. Zapewne przychodząc do pracy mieli oni głowy pełne nowych pomysłów i zapału do ich realizacji. Z czasem jednak ogarnęło ich zniechęcenie i marazm. Przestało im zależeć na podnoszeniu kwalifikacji, na nowych projektach.

Jak zniszczyć naturalną ciekawość informatyka i pozbawić go chęci do podnoszenia kwalifikacji? Jak pozbawić go własnej inicjatywy i zniechęcić do pracy? To bardzo proste. Wystarczy zamknąć informatyka w wąskiej specjalizacji, obarczyć zbyt dużą odpowiedzialnością, poddać mechanizmom biurokracji i uniemożliwić dalszy rozwój zawodowy.

Obiecanki-cacanki

Przyczyną zniechęcenia jest często polityka firmy, która nie inwestuje w szkolenia i lekceważy pracowników. Wiele przedsiębiorstw mami informatyków planami dotyczącymi rozwoju zawodowego, opisuje metody planowania ścieżek kariery i perspektyw wynikających z pracy w przedsiębiorstwie. Często jednak okazuje się, że rzeczywistość odbiega od obietnic, co rodzi frustrację i niechęć. "Wiele firm nie ma tak naprawdę ochoty inwestować w informatykę. Wówczas część pracowników działu informatyki zmienia pracę, poszukując możliwości dalszego rozwoju, a część godzi się na taką sytuację i przestaje domagać się obiecywanych szkoleń" - mówi Dariusz Rybka, kierownik działu informatyki Polfa GlaxoWellcome Poznań.

Nie doinformowani i pomijani

Często zniechęcenie informatyków wynika z błędnej polityki przedsiębiorstwa. Jasne przedstawienie wizji działalności przedsiębiorstwa i roli działu informatyki jest szczególnie ważne przy fuzjach i przekształceniach organizacyjnych. Pracownicy działu informatyki czują się często pomijani przy konstruowaniu strategii działalności przedsiębiorstwa i tym samym tracą chęć do współuczestniczenia w przemianach. Prowadzi to do "okopywania się na z góry upatrzonych pozycjach" i upartego trwania przy przestarzałych rozwiązaniach. Rodzi też niechęć do podejmowania nowych zadań, a także podnoszenia własnych umiejętności. "Aby informatyk mógł być aktywny i elastycznie podchodził do kształtowania własnych umiejętności, musi rozumieć struktury przedsiębiorstwa i znać jego przyszłość" - mówi Bogdan Barewski, dyrektor wykonawczy ds. informatyki Banku Pekao SA. Niepewność jutra powoduje zazwyczaj obawę przed utratą pozycji i prowadzi do niezdrowej rywalizacji. Współzawodnictwo, bardzo służące niektórym, innych zniechęca do inwestowania we własny rozwój. Zapał do pracy skutecznie gaszą także wszelkiego rodzaju regulacje wewnętrzne i uwikłanie informatyków w problemy sprawozdawcze, biurokrację i długi proces decyzyjny.

Brak umiaru w specjalizacji

W wielu przedsiębiorstwach wciąż jeszcze pokutuje przekonanie, że informatyk to "specjalista od komputerów", któremu należy zapewnić odpowiednie stanowisko pracy, właściwe wynagrodzenie i odseparować od reszty przedsiębiorstwa, żeby w spokoju "programował". Tymczasem jest to najgorsze z przyjętych rozwiązań. Co prawda niektórzy specjaliści z niechęcią myślą o kontaktach z pracownikami innych działów firmy, jednak brak wymiany poglądów z końcowymi użytkownikami systemów komputerowych powoduje oderwanie informatyka od celu jego pracy i niedosyt informacji. Może to prowadzić do spadku motywacji i znużenia pracą, a w konsekwencji - zahamowania rozwoju zawodowego.

Błędne z punktu widzenia rozwoju zawodowego informatyków są również działania niektórych dyrektorów działów IT, którzy dzielą podwładnych na wąsko wyspecjalizowane zespoły. Zamknięcie specjalisty w wąskiej grupie jemu podobnych utrudnia wymianę doświadczeń i poszerzanie horyzontów, a tym samym nie skłania do dalszego kształcenia. "Często szefowie działów informatyki ciągle podświadomie zatrudniają pracowników przy bardzo podobnych projektach, licząc na ich rosnące doświadczenie. Powoduje to wpadanie informatyków w określony schemat działania i zahamowanie ich rozwoju" - mówi jeden z kierowników projektu KSI ZUS w Prokom Software.

Brnąc w nieistotności

Zbytnia specjalizacja, zwłaszcza w obrębie jednego przedsiębiorstwa, jest rzeczą szkodliwą. Jednak w jeszcze gorszej sytuacji znajdują się informatycy z małych, kilkuosobowych działów informatyki, którym grozi całkowity brak specjalizacji. Skazani na ciągłe usuwanie usterek, pomoc użytkownikom i zajmowanie się szerokimi problemami, nie mają czasu na rozwój konkretnych umiejętności i szybko popadają we frustrację i zniechęcenie. "Informatyk traktowany jak superserwis nie ma czasu na podnoszenie własnych kwalifikacji i zazwyczaj nie jest w tym wspierany przez pracodawcę" - mówi Andrzej Sieradz, kierownik działu systemów informatycznych w Coca Cola Beverages. Wielu informatyków pracujących w dwu- lub trzyosobowych zespołach nie ma czasu na interesowanie się sprawami, które wykraczają poza bieżącą obsługę systemu informatycznego zakładu pracy.

Nie mając czasu na studiowanie literatury fachowej i poznawanie nowych technologii, przestają być "na bieżąco" i zniechęcają się do dalszej nauki, która wraz z narastaniem zaległości przychodzi im z coraz większym trudem.

Naturalną ścieżką rozwoju informatyka powinno być uczestnictwo w coraz to nowych projektach i rozwiązywanie nieznanych problemów. "Jednym z trudniejszych zadań, przed którymi stoi szef działu IT, jest zapewnienie ludziom możliwości rozwoju, stawianie ich nie tylko przed rutynowymi, monotematycznymi zadaniami. Problem w tym, że przytłaczająca większość pracy działu informatyki to właśnie działania rutynowe" - mówi Ernest Hęciński, kierownik działu informatyki ABB Dolmel we Wrocławiu. Informatycy zaczynają przenosić wyuczone sposoby działania nawet na zadania, które wymagają podejścia innowacyjnego. Stają się zachowawczy i mało odkrywczy. "Rozwiązaniem jest przydzielenie im zadania będącego wyzwaniem, budzącego motywację do rozwoju. Praca nad ambitnym projektem bardzo pobudza, daje poczucie bycia na granicy realności" - twierdzi Włodzimierz Serwiński z Prokomu.

Delikatnie i z rozwagą

Tak naprawdę nie potrzeba podejmować specjalnych działań, aby "zepsuć" informatyka. Wystarczy kilka nietrafionych decyzji. Dlatego też szefowie działów informatyki muszą być wyczuleni na wszelkie objawy znużenia przejawiane przez podwładnych i za wszelką cenę zapobiegać ich nasilaniu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200