Cena strachu

Gdy firma udziela kontrahentowi kredytu kupieckiego lub przyjmuje zlecenie warte setki tysięcy złotych, informacja o wiarygodności i wypłacalności partnera staje się warunkiem sine qua non.

Gdy firma udziela kontrahentowi kredytu kupieckiego lub przyjmuje zlecenie warte setki tysięcy złotych, informacja o wiarygodności i wypłacalności partnera staje się warunkiem sine qua non.

Jeszcze do dzisiaj na targach w miasteczkach, na których handluje się końmi lub bydłem, utrzymał się zwyczaj tzw. litkupu. Po wzajemnym przekrzykiwaniu się, ile to jest warta ta wspaniała kobyła (sprzedający), czy raczej rachityczna chabeta, która wnet padnie (kupujący), obie strony, zaklinając się na wszystkie świętości, że dopłacają do interesu, dobijają targu poprzez przybicie dłoni i wypicie szklanki wódki. Szczwany kupiec nigdy nie da po sobie poznać, że np. krowa, którą sprzedał, wygląda tak dorodnie, bo obił ją przed wyjazdem na targ tak, że aż spuchła. Lecz taka sztuczka może się udać niewiele razy, do czasu, gdy w okolicy zorientują się, że handlarz oszukuje. Rozłoszczeni właściciele chabet, kupionych jako silne konie pociągowe, lub bydła o zmienionej klasie jakości, łatwo dopadną nieuczciwego handlarza i powetują sobie straty.

W skali makro nieuczciwi kupcy lub niewypłacalni partnerzy w interesach są groźniejsi i bardziej bezkarni. Lecz rodzimi przedsiębiorcy i urzędnicy zachowują się często, tak jakby byli na końskim targu. Myślą, że wystarczy spojrzeć oferentowi głęboko w oczy i przeczytać załączone przez niego referencje, by po chwili targów podpisać umowę. Gdy kontrahent nie dotrzymuje kolejnych terminów i widać, że sobie nie radzi, nagle szefowie chcą widzieć rzetelny raport o firmie z niezależnego źródła: poznać jej historię, bilans za ubiegłe lata, powiązania kapitałowe udziałowców. I dopiero wtedy zwracają się po pomoc do wywiadowni gospodarczej.

Mądry Polak po szkodzie

Zdaniem Karola Wyplera, prezesa Credireform, jednej z czołowych europejskich wywiadowni gospodarczych (www.creditreform.com.pl), gdy zaczyna się źle dziać z kontraktem lub klient nie spłaca kredytu kupieckiego, jest już zdecydowanie za późno na sprawdzanie partnera. "Dobry przedsiębiorca zrobi to przed podpisaniem umowy. To jest jego obowiązek" - wyjaśnia. W opinii wywiadowni, nawyk korzystania z informacji gospodarczych mają firmy z kapitałem zagranicznym. Na świecie korzystanie z usług wywiadowni dostarczających informacji na temat przedsiębiorstwa, z którym zamierzamy współpracować, bądź wypłacalności i wiarygodności klienta, jest traktowane jako oczywisty element prowadzenia biznesu.

W polskich firmach często lekceważony jest ten biznesowy obowiązek, traktowany raczej w kategoriach nadmiernej podejrzliwości, niehonorowego braku zaufania - stojących w opozycji do argumentów typu: "bo przecież znamy się od lat, bo razem chodziliśmy do szkoły, bo wyglądają na uczciwych ludzi". Symptomatyczna jest postawa jednego z właścicieli małej firmy informatycznej, który woli wysłać pracownika do sądu rejestrowego niż wydać kilkaset złotych w wywiadowni gospodarczej na raport o interesującej go firmie. "Nie uprawiamy szpiegostwa gospodarczego, nie dostarczamy informacji, wykorzystując tzw. działalność operacyjną, czyli wywiadowców, podsłuch itd." - zarzeka się Karol Wypler, ubolewając, że taki pogląd pokutuje na naszym rynku. "Wywiadownia zajmuje się oceną kondycji instytucji gospodarczych. Sprawdza ich wiarygodność na podstawie dostępnych legalnie informacji i tworzy raport handlowy. Zawiera on m.in. informacje o formie prawnej firmy, kapitale założycielskim, wiadomości o osobach prowadzących firmę oraz jej sytuacji finansowej. Nasza baza danych umożliwia np. sprawdzenie czy określeni udziałowcy są wspólnikami w innych firmach" - dodaje Karol Wypler.

Zdarzają się jednak przykłady skrajnie odmiennych postaw - pewien urząd ogłosił przetarg nieograniczony na usługi wywiadowni gospodarczych. Wywiadownie miały składać oferty z uwzględnieniem kosztów sporządzenia przez nie raportów o kilku firmach, biorących udział w innym przetargu zorganizowanym przez ten urząd. Biorąc pod uwagę, że standardowy raport Creditreform kosztuje 240 zł, a przy 10 raportach cena jest obniżana do 155 zł, zastanawiająca jest opłacalność uruchomienia w tym przypadku procedury przetargowej.

Zwierzyna łowna

"Od czasu do czasu dzwonią do nas przedstawiciele dziwnych agencji, z żądaniem błyskawicznej odpowiedzi na kilka pytań o kondycję ekonomiczną naszej firmy" - mówi szef public relations jednej z warszawskich firm komputerowych. - "Gdy prosimy o przysłanie ankiety i chwilę zastanowienia - rozmowa raptownie się kończy". Z podobnymi telefonami spotykają się w wielu firmach. I nie są to działania wywiadowni, które zazwyczaj działają jawnie, lecz konkurencji próbującej swych sił w tzw. wywiadzie gospodarczym. "Wywiad gospodarczy zajmuje się zbieraniem informacji, które cechuje wysoki walor aktualności" - czytamy w artykule Jerzego Wojciecha Wójcika, kryminologa i konsultanta Banku Handlowego w Warszawie, opublikowanym w "Ochronie mienia". "Oznacza to zbieranie danych o faktach, wydarzeniach, planach i zamierzeniach określonych organizacji, np. konkurencyjnych firm. Uzyskane informacje są dostarczane własnemu kierownictwu (firmy, koncernu) w celu czasowego wyprzedzenia konkurencji w podejmowaniu optymalnych decyzji gospodarczych".

Bruno Martinet i Yves-Michel Marti, autorzy książki Wywiad gospodarczy. Pozyskiwanie i ochrona informacji zakładają, że każda firma powinna zatrudniać osoby, które będą zajmowały się wywiadem gospodarczym, czyli m.in. obserwowaniem poczynań konkurencji i zbieraniem informacji o kontrahentach. "To niezbędny warunek zdobycia przewagi konkurencyjnej na rynku" - twierdzą.

Iwona Bocheńska z firmy Dun & Bradstreet (www.dnb.com.pl), najstarszej wywiadowni gospodarczej świata, w której pracował Abraham Lincoln, podkreśla właśnie fakt, że dostarczanie raportów o firmie ze źródeł jawnych nie oznacza, iż wywiadownia gospodarcza jest tożsama z wywiadem gospodarczym.

Wywiadownie gospodarcze skupiają się na źródłach ogólnodostępnych, podczas gdy komórki wywiadu gospodarczego przedsiębiorstw nie stronią od metod szpiegowskich np. wykradaniu notebooków z danymi. Lecz i tu przeważa tzw. biały wywiad, czyli analiza jawnych źródeł, w tym relacji prasowych, rozmowy z pracownikami konkurencji na różnego rodzaju konferencjach, śledzenie baz danych o klientach itp. Działalność wywiadu gospodarczego firmy ma więc charakter długofalowy, podczas gdy raporty wywiadowni dostarczają informacji na konkretny dzień. Wywiadownie gospodarcze zbierając informacje jawne nie stronią od sięgania po nie bezpośrednio u samego źródła, w danej firmie. Nie zawsze jednak firmy widzą korzyści w udostępnianiu informacji o sobie. "Gdy przychodzi do mnie agent wywiadowni, grzecznie dziękuję mu za wizytę i odsyłam do rejestru handlowego. Niech się trochę pomęczy" - zżyma się właściciel małej firmy geoinformacyjnej. Zdaniem Iwony Bocheńskiej, brak informacji to też informacja. Postawa przedsiębiorcy, jego wola współpracy z wywiadownią, może mieć wpływ na ogólną ocenę firmy i pośrednio na decyzję potencjalnego klienta.

W oczekiwaniu na rejestr

W Polsce jest zarejestrowanych ok. 2,7 mln podmiotów gospodarczych. Większość prowadzi działalność gospodarczą, która nie podlega rygorom sprawozdawczości spółek prawa handlowego, toteż nie można w rejestrze handlowym poznać historii takiej firmy. W urzędzie gminnym można jedynie sprawdzić, czy firma jest zarejestrowana i kto jest jej właścicielem. Wąskim gardłem komunikacji na rynku informacji gospodarczych w Polsce są wciąż nie skomputeryzowane sądy gospodarcze i prowadzone przez nie rejestry handlowe. Dotychczasowy sposób funkcjonowania rejestru handlowego urąga wszelkim standardom, o czym dobitnie świadczy sytuacja w sądzie warszawskim. By zajrzeć do akt spółki prawa handlowego, należy znać numer, pod jakim figuruje ona w rejestrze i podać go pracownicy sądu, która przynosi akta z archiwum. W czytelni - wydzielonej części pokoju, w którym pracują dwie urzędniczki - stoi ława, przy której mogą usiąść dwie osoby z urzędów państwowych i cztery osoby prywatne. Akta są niekompletne - firmy lekceważą ustawowy obowiązek uzupełniania informacji o swojej kondycji i zmianach w kapitale założycielskim - przemieszane strony i rozpadające się dokumenty dopełniają obrazu mizerii.

A przecież rejestr sądowy jest podstawowym źródłem wiedzy o podmiotach obrotu gospodarczego kraju. Dopuszczając - łagodnie mówiąc - do bałaganu w rejestrach, sprzyja się bałaganowi gospodarczemu. Sytuację ma zmienić zbudowanie Krajowego Rejestru Sądowego. Ustawa z dnia 20 sierpnia 1997 r. o Krajowym Rejestrze Sądowym stanowi, że rejestr składa się z: 1) rejestru przedsiębiorców, 2) rejestru stowarzyszeń, innych organizacji społecznych i zawodowych, fundacji oraz publicznych zakładów opieki zdrowotnej, 3) rejestru dłużników niewypłacalnych. Zgodnie z zapisem ustawowym, rejestr prowadzą w systemie informatycznym sądy rejonowe, mające siedzibę w miastach, będących siedzibą wojewody, i obejmujące działalnością obszary województwa, zwane sądami rejestrowymi. W rezultacie ma powstać Centralna Informacja Krajowego Rejestru Sądowego, której zadaniem jest utworzenie i eksploatacja połączeń rejestru w systemie informatycznym oraz prowadzenie zbioru informacji rejestru i udzielanie z niego informacji. Dopóki ta nie powstanie, trudno w ogóle mówić o konstytucyjnym prawie dostępu do informacji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200