Anonimowość w internecie - dwie strony medalu

Anonimowość internautów może być postrzegana z dwóch przeciwstawnych punktów widzenia. Pierwszy, opierający się na respektowaniu konstytucyjnych praw człowieka, upatruje w anonimowym surfowaniu esencji prywatności naszych czasów. Drugi zaś skłania się do utożsamiania anonimowego korzystania z Internetu z potencjalnymi możliwościami dla nowej generacji przestępców. Prawda jak zawsze, leży pośrodku.

Anonimowość internautów może być postrzegana z dwóch przeciwstawnych punktów widzenia. Pierwszy, opierający się na respektowaniu konstytucyjnych praw człowieka, upatruje w anonimowym surfowaniu esencji prywatności naszych czasów. Drugi zaś skłania się do utożsamiania anonimowego korzystania z Internetu z potencjalnymi możliwościami dla nowej generacji przestępców. Prawda jak zawsze, leży pośrodku.

Związki prywatności z anonimowością są ewidentne. Tradycyjnie pojmowana prywatność sprowadza się bowiem do prawa pozostawienia danej osoby w spokoju. Z kolei kontrolowanie przez internautę zakresu ujawnianych o sobie informacji jest możliwe dzięki ukrywaniu swojej tożsamości. Gama środków technicznych pozwalających na to jest imponująca. W Internecie funkcjonują nawet usługi pozwalające na stworzenie "alternatywnej" tożsamości na potrzeby korzystania z dobrodziejstw sieci.

W erze wszechobecnego spyware oraz nowej kategorii przestępstw - w internetowym żargonie określanej mianem "kradzieży tożsamości" - anonimowe korzystanie z Internetu staje się w wielu sytuacjach niezbędne. Poradniki dla początkujących użytkowników w jednym z pierwszych punktów wskazują na rozwagę w przypadku ujawniania swojej tożsamości podczas odwiedzania sieciowych zasobów. Z dużą dozą ostrożności nakazuje się korzystać z dyskusji na internetowych czatach, wskazując na przypadki wykorzystywania ich przez przestępców.

Jednocześnie mechanizmy pozwalające ukryć tożsamość użytkownika spełniają istotną rolę w gwarantowaniu wolności rozpowszechniania informacji i głoszenia poglądów. Uwidacznia się to zwłaszcza w przypadku internautów represjonowanych za przekonania religijne, poglądy polityczne czy orientację seksualną.

Z potencjału tkwiącego w anonimowym surfowaniu po sieci korzysta się skrzętnie. W 1999 r. podczas konfliktu w Kosowie umożliwiono zgłaszanie incydentów związanych z naruszeniem praw człowieka, z powodzeniem stosując przy tym techniki kryptograficzne.

Standardy europejskie wypracowane przez UE zezwalają na anonimowe korzystanie z internetowych usług. Wyraźny zapis w tej kwestii znalazł się w przepisach ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Zgodnie z art. 22 ust. 1 ustawy usługodawca umożliwia usługobiorcy korzystanie z usługi lub uiszczanie opłat za nią, jeżeli usługa świadczona drogą elektroniczną jest odpłatna, w sposób anonimowy albo przy użyciu pseudonimu, o ile jest to technicznie możliwe oraz zwyczajowo przyjęte.

W Europie zdarzają się też regulacje realizujące odmienne koncepcje. Dla przykładu, w Bułgarii udostępnianie miejsca na serwerach firm hostingowych zostało obwarowane pewnymi warunkami. Korzystać z miejsca powyżej 100 MB mogą bowiem tylko ci użytkownicy, którzy przy zawieraniu umowy dostarczą ISP kopię dowodu osobistego lub innego dokumentu potwierdzającego ich tożsamość.

Drugą stroną medalu pozostaje wykorzystywanie anonimowości w celach sprzecznych z porządkiem prawnym. Techniczne rozwiązania pozwalające na maskowanie tożsamości stają się orężem w ręku internetowych oszustów. Dochodzi do tego wzmożone zainteresowanie podszywaniem się pod innych użytkowników, o czym świadczą chociażby oszustwa dokonywane za pośrednictwem internetowych aukcji.

Anonimowość w P2P i nie tylko

Anonimowe udostępnianie plików w sieciach P2P to zmora organizacji zajmujących się ochroną praw autorskich w Internecie. Nic dziwnego, że podejmowane są próby skłonienia dostawców usług internetowych do ujawniania tożsamości użytkowników naruszających porządek prawny. Organizacje zwalczające piractwo w sieci starają się monitorować przepływ danych w serwisach P2P i utrwalać numery IP komputerów najbardziej "aktywnych" użytkowników.

Może zdarzyć się, że dla udostępniającego nielegalne dane cała sprawa kończy się jedynie zablokowaniem dostępu do sieci przez ISP, z którego usług korzysta. Jednakże gdy w grę wchodzi udostępnianie dużej ilości materiałów, to na tym nie kończą się kłopoty internauty. Według numerów IP przedstawiciele organizacji zarządzających zbiorowymi prawami autorskimi starają się ustalić dokładne dane użytkownika, by skierować sprawę na drogę sądową. Na marginesie warto dodać, że w rodzimym prawie możliwe jest żądanie potrójnej wysokości należnego twórcy wynagrodzenia w przypadku stwierdzenia zawinionego naruszenia majątkowych praw autorskich.

Udostępnianie pirackich kopii utworów w KaZaA, czy Bittorencie bez wątpienia stanowi tego rodzaju naruszenie. Odzew ISP na żądania podmiotów prywatnych związane z ujawnianiem tożsamości internautów nie jest jednolity, a część firm zasłania się ochroną prywatności swoich klientów. Naturalną konsekwencją takiego stanu rzeczy pozostaje rozstrzyganie sporów na drodze sądowej. Do kanonu spraw związanych z ochroną prywatności internautów należy zaliczyć spór pomiędzy RIAA a firmą Verizon, która konsekwentnie odmawiała ujawnienia tożsamości swoich klientów korzystających z aplikacji peer to peer. Dopiero w końcu 2003 r. Sąd Apelacyjny przyznał rację Verizon, stwierdzając, że w sprawie brak jest przesłanek do wydania nakazu przekazania RIAA danych osobowych internautów.

Funkcjonujące między innymi w Kanadzie pozwy skierowane przeciwko nieustalonym internautom bywają określane mianem "John Doe lawsuits" (zwyczajowe nazwisko zastępcze dla osób niezidentyfikowanych), najczęściej w przypadkach naruszenia praw autorskich lub pomówień za pośrednictwem Internetu. Sama identyfikacja użytkownika przebiega w dalszym etapie postępowania. Powodem składania wspomnianych pozwów są odmowy ujawnienia przez ISP danych internauty. Choć dostawca usług internetowych nie występuje w tym przypadku jako strona pozwana, to zgodnie z orzeczeniem sądowym zostaje on zobowiązany do przekazania informacji identyfikujących użytkownika.

W Europie podejście sądów do kwestii ujawniania danych użytkowników korzystających z aplikacji peer to peer jest zróżnicowane. W styczniu 2005 r. Sąd Apelacyjny we Frankfurcie uznał, iż ISP umożliwiający jedynie dostęp do sieci nie ma obowiązku udostępniania danych osobowych internauty wprowadzającego do sieci peer to peer nielegalnych kopii utworów. Z kolei w marcu 2005 r. przedstawiciele brytyjskich firm fonograficznych uzyskali korzystne rozstrzygnięcie sądowe, nakazujące ISP ujawnienie tożsamości 37 użytkowników podejrzanych o dystrybucję materiałów naruszających prawa autorskie za pomocą aplikacji P2P. Bez wątpienia jest to realne ostrzeżenie dla użytkowników wspomnianych programów i burzy mit ich bezkarności.

Ciekawym problemem pozostaje przy tym żądanie udostępnienia przez serwis internetowy numeru IP komputera, z którego użytkownik przesłał sprzeczne z prawem materiały. Dotyczy to w szczególności spraw o zniesławienie podczas dyskusji na forach internetowych. Zdarza się, że operatorzy serwisów mają obiekcje przed udostępnieniem tego rodzaju danych osobom prywatnym. Opierają się one głównie o wątpliwości związane z charakterem numeru IP, który przez wielu nie jest traktowany na równi z danymi osobowymi. W związku z tym dochodzą do wniosku, iż prośby o udostępnienie danych osobowych internauty nie obejmują wspomnianych adresów. Rzecz jasna odmienna sytuacja ma miejsce, gdy z inicjatywą ustalenia tożsamości internauty wychodzą organa ścigania w związku z prowadzonym postępowaniem. W rodzimym prawie istnieją bowiem instrumenty pozwalające na uzyskanie danych osobowych internauty oraz numeru IP używanego przez niego komputera.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200