O głupim pastuszku i mądrym premierze

Polscy politycy celują w opowiadaniu bajek, niektórzy z nich nawet je piszą, jak wicepremier Ludwik Dorn. Oto właśnie powstaje na naszych oczach kolejna - jak z niczego ulepić nowy urząd ds. informatyzacji.

Załóżmy, że taki urząd jest potrzebny. Tak, jestem w stanie w to uwierzyć, patrząc na to, co dzieje się w informatyzacji administracji publicznej. Mógłbym właściwie ponarzekać, że skoro tam są najważniejsze procedury, może więc lepiej tworzyć urząd (ostatnio mówiono wręcz o ministerstwie) ukierunkowany na strategiczne myślenie o całej administracji, do czego od lat namawia prof. Michał Kulesza, niźli tylko na centralną koordynację infrastruktury informacyjnej państwa. Ale może jednak lepiej zacząć od czegoś małego, skromnego, acz sprawnego, np. dziesięcioosobowego zespołu podległego premierowi RP, który m.in. opracowywałby normy informacyjne dla sektora publicznego i kontrolował ich stosowanie. Niewątpliwie ci fachowcy muszą być zarazem specjalistami zarówno w zakresie praktyki administracyjnej, jak i informatyki, aby mogli opiniować projekty informatyczne innych resortów. I tu właśnie zaczyna się nasza bajka.

Informatyzacja i 37 urzędników

Premier Kazimierz Marcinkiewicz powierzył dział administracji rządowej informatyzacja ministrowi spraw wewnętrznych i administracji. Jego resort przejął etaty po śp. Ministerstwie Nauki i Informatyzacji - jak podaje ustawa budżetowa na 2006 r., jest ich 36 + 1. Tym 37 urzędnikiem jest dr inż. Grzegorz Bliźniuk, podsekretarz stanu w MSWiA.

Budżet działu informatyzacja wynosi ponad 18 mln zł, z czego ok. 3 mln pochłania organizacja pracy departamentów merytorycznych w MSWiA, w tym na wynagrodzenia - łącznie z podwyżkami i premiami - potrzeba 1,88 mln zł. Grzegorz Bliźniuk zarabia miesięcznie trochę ponad 11 tys. zł, zaś jego podwładni statystycznie po 3,7 tys. zł. Od niedawna jest to jeden Departament Informatyzacji utworzony w miejsce dwóch odziedziczonych po MNiI. Gwoli porównania tylko Centrum Personalizacji Dokumentów - zlokalizowane w strukturze MSWiA, nad którym pieczę sprawuje Grzegorz Bliźniuk - odpowiedzialne za przygotowywanie paszportów i dowodów osobistych, będzie kosztować nas ok. 149 mln zł. Znowuż na wszystkie służby podległe MSWiA - Straż Pożarna, Policja czy też Straż Graniczna - wydamy 7,58 mld zł.

Słowem, w obecnym kształcie dział informatyzacja niewiele waży w budżecie państwa, co przekłada się na jego rzeczywistą pozycję w strukturze władzy.

Państwowe zaskórniaki

Za co więc utworzyć nowy urząd? Nieważne, czy będzie nazywał się Główny Urząd ds. Informatyzacji czy też Centralny Urząd Rejestrów Państwowych i Administracji Publicznej (CURPAP), ani czy jego prezesem zostanie desygnowany już zawczasu prof. Józef Oleński, czy to przy urzędzie działać będzie Rada Informatyzacji. Istotne, co dalej z działem informatyzacja i jak zostaną podzielone zadania między tym urzędem i prof. Józefem Oleńskim a MSWiA i Grzegorzem Bliźniukiem, o ile ten dalej będzie wiceministrem? Co należy zmienić w Ustawie o informatyzacji? Wreszcie skąd wziąć na to pieniądze?

Według programu reformy infrastruktury informacyjnej państwa i strategii informatyzacji sektora publicznego "Nowoczesna infrastruktura informacyjna podstawą taniego i przyjaznego państwa" prof. Józefa Oleńskiego, dokumentu konsultowanego z Piotrem Piętakiem, doradcą ministra spraw wewnętrznych i administracji ds. informatyzacji - urząd ds. infrastruktury informacyjnej państwa "powinien odpowiadać także za realizację zadań określonych dla działu administracji rządowej informatyzacja". A skoro tak, to czym na jesieni będzie zajmował się Grzegorz Bliźniuk, ponieważ - jak zapowiedział wicepremier Ludwik Dorn - projekt ustawy powołującej urząd będzie gotowy do końca lutego br., zaś na przełomie września i października urząd ten ma zacząć działać? Czy wspomniane 37 etatów przejdzie do nowego urzędu? Czy rzeczywiście będzie on odpowiadał za ten dział? A może potrzeba tam urzędników o zupełnie innych kompetencjach, otwartych na świat, z wiedzą o tym jak to się robi w innych krajach UE. Ludzi nieskażonych resortowym myśleniem, aby mogli wchłonąć z rynku wiedzę o informatyzacji sektora publicznego? A może urząd trzeba oprzeć na informatykach z samorządu, którzy z problemami obywateli w urzędzie stykają się na co dzień?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200