Ważna zmiana w ustawie o informatyzacji

Podczas wczorajszego drugiego czytania ustawy o informatyzacji klub parlamentarny Platformy Obywatelskiej zgłosił istotną poprawkę, która może stać się bodźcem dla rynku kwalifikowanych usług certyfikacyjnych. PO chce aby podatnicy przesyłali do ZUS dokumenty z użyciem nie zwykłego, lecz bezpiecznego podpisu elektronicznego. ZUS nie refundowałby podatnikom związanych z tym kosztów, ale jednocześnie firmy mógłby samodzielnie wybierać dostawcę kwalifikowanego podpisu elektronicznego.

Do przodu z ustawą

Wczoraj kluby parlamentarne zgłosiły ostatnie uwagi do projektu ustawy o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne. Ze względu na to, iż Komisja Nadzwyczajna zgłoszonymi poprawkami zajęła się tuż po obradach Sejmu, ustawa może zostać przegłosowana nawet jeszcze w tym tygodniu.

Najistotniejszą zmianą jest poprawka do art. 40 pkt. 5 ustawy, która w imieniu klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej ponownie zgłosił poseł Tadeusz Jarmuziewicz (poprawka ta przepadła we wcześniejszym głosowaniu). Jej treść jest następująca: "W art. 40 pkt 5) lit c) zmieniany ust. 2a otrzymuje brzmienie: "2a. Dokumenty elektroniczne, o których mowa w ust. 1, opatruje się bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowanym przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu - w rozumieniu ustawy z dnia 18 września 2001 r. o podpisie elektronicznym - osoby odpowiedzialnej za przesłanie tych dokumentów"

Ta z pozoru drobna zmiana ma bardzo istotne znaczenie. "Brak jest uzasadnienia, aby ZUS narzucał płatnikom z usług jakiego centrum certyfikacji mają korzystać. Niecelowe jest także utrzymywanie zasady, że ZUS pokrywa koszty certyfikatów użytkowanych przez płatników. Rezygnacja z tej zasady pozwoli na oszczędności w wydatkach publicznych w wysokości co najmniej 8 mln zł rocznie" - czytamy w uzasadnieniu zgłoszonej poprawki.

Kwalifikowany katalizator

Firmy przesyłające drogą elektroniczną dokumenty do ZUS mogłyby same wybrać dostawcę podpisu kwalifikowanego - prawa do wydawania takich certyfikatów mają PWPW, Krajowa Izba Rozliczeniowa, TP Internet oraz szczecińskie Unizeto, które obecnie ma właściwie monopol na obsługę niekwalifikowanego podpisu na potrzeby ZUS (i przez dłuższy czas jeszcze go zachowa). Dzięki mechanizmom konkurencji ceny certyfikatów faktycznie mogłyby spaść i nie stanowiłyby istotnego obciążenia dla podatników. Zmiany mogłyby nawet skłonić do wejścia na rynek nowych dostawców bezpiecznego e-podpisu. Ponadto dzięki zastosowaniu podpisu kwalifikowanego firmy byłyby już przygotowane do komunikacji elektronicznej z innymi jednostkami administracji. Jest jednakże pewne "ale". Niestety obecny projekt zakłada, że art. 40 ustawy wejdzie w życie dopiero... 27 miesięcy po jej ogłoszeniu. Tyle czasu dostałby ZUS na przygotowanie się do nowej sytuacji. Co więcej projekt przewiduje jeszcze dodatkowy 12-miesięczny okres przejściowy w którym podatnicy mogliby przekazywać do zakładu dokumenty opatrzone zwykłym, niekwalifikowanym podpisem elektronicznym. Realne systemowe zmiany zostałyby więc ostatecznie wprowadzone "już" 39 miesięcy po ogłoszeniu ustawy...

Ustawa w opinii członków komisji nadzwyczajnej zmierza w dobrym kierunku. Podczas wczorajszego wystąpienia Tadeusz Jarmuziewicz wskazywał jednak na szereg niedociągnięć i błędów w definicjach zawartych w przygotowywanym akcie prawnym. "Nie wiadomo, dlaczego ustawa nazywa dokumentem elektronicznym jakikolwiek zapis, plik, zbiór uporządkowanych i zapisanych na elektronicznym nośniku informacji. Dlaczego dokumentem ma być coś, co dokumentem urzędowym nie jest? Dlaczego wreszcie choćby moje archiwalne nagrania zespołu Pink Floyd zapisane na taśmie magnetofonowej na magnetofonie ZK-140 awansują w świetle projektu do rangi elektronicznego nośnika danych? Ustawa powinna określać, co ma robić system informatyczny w administracji publicznej, a nie jak ma być zbudowany. Te kwestie powinny być pozostawione specjalistom informatykom" - mówił poseł Jarmuziewicz.

Przedstawiciel Platformy Obywatelskiej - która ostatecznie zdecydowała się jednak poprzeć projekt - zwrócił także uwagę na ogólną wartość merytoryczną aktu i jego wad jakich w trakcie wielomiesięcznych prac nad rządowym projektem nie udało się wyeliminować. "Utrwalanie modelu polski resortowej w IT, przejawiające się w tym, że ustawa w rozdziale 5 Zmiany w przepisach obowiązujących daje olbrzymią liczbę delegacji do wydawania rozporządzeń wykonawczych określających wymagania wobec dokumentów elektronicznych w różnych dotychczas uchwalonych ustawach, czyli sankcjonuje praktykę rozwijania standardów resortowych. Zasadniczą wadą przedłożonego przez rząd projektu ustawy o informatyzacji działalności niektórych podmiotów jest to, iż jest to regulacja stworzona dla administracji, w której obywatel i przedsiębiorstwo są absolutnie na drugim planie" - mówił przedstawiciel Platformy Obywatelskiej.

Mimo szeregu niedociągnięć projekt ustawy w obecnym kształcie wydaje się mieć zagwarantowane poparcie sejmowej większości. Jeśli ustawa zostanie przegłosowana na dniach i szybko trafi do Senatu, to prezydent mógłby podpisać ją jeszcze w I kw. br.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200