Co dalej z e-podpisem
- Przemysław Gamdzyk,
- 27.12.2004, godz. 11:55
W trakcie zebrania rady nadzorczej Centrastu 14 grudnia br. odwołany został dotychczasowy zarząd, zaś na 6 stycznia 2005 r. zwołane zostało nadzwyczajne zebranie udziałowców spółki, które - według zapowiedzi - ma doprowadzić do likwidacji Centrastu. Przedstawiciele NBP zapowiadają, że mimo tego system bezpiecznego podpisu elektronicznego w Polsce będzie funkcjonować bez żadnych zakłóceń na dotychczasowych zasadach.
Sytuacja była tak naprawdę od początku absurdalna i na dłuższą metę nie do utrzymania. Na uruchomienie infrastruktury technologicznej Centrastu, realizującego zadania tzw. roota systemu podpisu elektronicznego w Polsce, wydano ogromne środki, choć de facto zasadniczy sens funkcjonowania spółki sprowadził się - jak do tej pory - do wydania 4 elektronicznych zaświadczeń dla wystawców kwalifikowanych certyfikatów cyfrowych. Stworzono więc ogromną machinę, pod względem ekonomicznym kompletnie nieekonomiczną, bowiem tak stanowiły zapisy przyjętej ustawy o podpisie elektronicznym.
Utrzymanie tego systemu i samej spółki również pochłania spore zasoby (w ub.r. NBP dofinansował spółkę kwotą ok. 10 mln złotych), a nadzieje na to, że Centrast zdoła pozyskać wydajne źródła przychodów okazały się płonne. System podpisu elektronicznego w Polsce wciąż znajduje się w powijakach (o przyczynach tego stanu rzeczy pisaliśmy na łamach Computerworld w artykule "Czekanie na e-podpis" ), trudno więc o jakiekolwiek przychody z tego tytułu.
Jednocześnie jednak likwidacja Centrastu nie oznacza likwidacji roota. "Gwarantuję, że zadbamy o to, by zachowana została ciągłość funkcjonowania całego systemu" - mówi Tomasz Pasikowski, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego.
Wiecej na temat w przyszłym wydaniu tygodnika Computerworld (nr 1/2005)