Co dalej z e-podpisem

W trakcie zebrania rady nadzorczej Centrastu 14 grudnia br. odwołany został dotychczasowy zarząd, zaś na 6 stycznia 2005 r. zwołane zostało nadzwyczajne zebranie udziałowców spółki, które - według zapowiedzi - ma doprowadzić do likwidacji Centrastu. Przedstawiciele NBP zapowiadają, że mimo tego system bezpiecznego podpisu elektronicznego w Polsce będzie funkcjonować bez żadnych zakłóceń na dotychczasowych zasadach.

Sytuacja była tak naprawdę od początku absurdalna i na dłuższą metę nie do utrzymania. Na uruchomienie infrastruktury technologicznej Centrastu, realizującego zadania tzw. roota systemu podpisu elektronicznego w Polsce, wydano ogromne środki, choć de facto zasadniczy sens funkcjonowania spółki sprowadził się - jak do tej pory - do wydania 4 elektronicznych zaświadczeń dla wystawców kwalifikowanych certyfikatów cyfrowych. Stworzono więc ogromną machinę, pod względem ekonomicznym kompletnie nieekonomiczną, bowiem tak stanowiły zapisy przyjętej ustawy o podpisie elektronicznym.

Utrzymanie tego systemu i samej spółki również pochłania spore zasoby (w ub.r. NBP dofinansował spółkę kwotą ok. 10 mln złotych), a nadzieje na to, że Centrast zdoła pozyskać wydajne źródła przychodów okazały się płonne. System podpisu elektronicznego w Polsce wciąż znajduje się w powijakach (o przyczynach tego stanu rzeczy pisaliśmy na łamach Computerworld w artykule "Czekanie na e-podpis" ), trudno więc o jakiekolwiek przychody z tego tytułu.

Jednocześnie jednak likwidacja Centrastu nie oznacza likwidacji roota. "Gwarantuję, że zadbamy o to, by zachowana została ciągłość funkcjonowania całego systemu" - mówi Tomasz Pasikowski, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego.

Wiecej na temat w przyszłym wydaniu tygodnika Computerworld (nr 1/2005)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200