Cyfrowa transformacja krok po kroku

Przedsiębiorstwa podchodzą do cyfrowej transformacji we własnym tempie. Według Alastaira Sorbie, CEO IFS, bardzo ważne jest pokazanie im, że to obszar, w który warto inwestować. Aby to zrobić, kluczowe jest zaufanie między klientem a dostawcą.

Podczas oficjalnego otwarcia światowej konferencji IFS w Göteborgu cytował Pan wyniki badania, które przeprowadziliście wśród swoich klientów. Okazało się, że 86% z nich sądzi, że cyfrowa transformacja będzie miała wpływ na ich biznes, jednak 40% nie zrobiło nic, by się do tego przygotować. Jak interpretuje Pan takie wyniki? O czym mogą świadczyć?

Sądzę, że kwestia ta nie jest traktowana priorytetowo w ich planach inwestycyjnych. Wiedzą, że cyfrowa transformacja ma wpływ na rynek, że powinna mieć wpływ na ich biznesy, ale mają inne priorytety. Takie spotkania jak to [światowa konferencja IFS – red.], podczas których paneliści wskazują oczywiste komercyjne zalety, jakie firmom przynosi cyfrowa transformacja, powinny sprawić, że organizacje przemyślą swoje budżety na kolejne lata i poświęcą czas, by wykonać jakieś ruchy.

Uważam, że nie powinno się zakładać od razu niesamowitych, innowacyjnych projektów. Na początek wystarczą inkrementalne cechy już istniejących rozwiązań. Ważne, by podejść do tematu, zobaczyć na czym polega, i przekonać się, jak łatwe może być zrobienie następnego kroku.

Cyfrowa transformacja nie dotyczy tylko klientów, ale i dostawców aplikacji biznesowych. Jaki jest jej wpływ na konkurencję między dostawcami i budowane przez nich strategie?

O niektórych obszarach cyfrowej transformacji mówimy już od lat, np. tematy związane z Internetem Rzeczy poruszaliśmy już podczas konferencji w Barcelonie w 2013 roku. Już wtedy ludzie interesowali się tą kwestią. Sensory i inne urządzenia mają szereg zastosowań, o których jeszcze parę lat temu nam się nie śniło, a które powoli trafiają do głównego nurtu.

Podczas konferencji w Bostonie [w maju 2015 roku – red.] pokazywaliśmy prototypy. Teraz mówimy już o konkretnym rozwiązaniu łączącym urządzenia IoT z aplikacjami biznesowymi IFS. Platforma ta sprawi, że cały proces będzie znacznie prostszy do przeprowadzenia. Koncentrujemy się na obszarach zarządzania usługami i zasobami, i sądzę że w tych obszarach będziemy spotykać się z proporcjonalnie większym zainteresowaniem ze strony klientów, niż nasza konkurencja.

Konkurencja IFS także mocno inwestuje w Internet Rzeczy – zarówno w realizację projektów, jak i przejęcia firm. Premierę wspomnianego przez Pana rozwiązania łączącego urządzenia IoT z aplikacjami – IoT Business Connector – ogłosiliście na początek 2017 roku. Nie za późno?

Nie sprzedajemy rozwiązań IoT klientom nieposiadającym rozwiązań IFS; koncentrujemy się na naszej bazie klientów. Naszym zmartwieniem jest raczej fakt, że to grupa dość powoli wychodząca naprzeciw cyfrowej transformacji, o czym świadczą przytoczone wcześniej dane. Za późno byłoby jedynie w przypadku, gdyby nasi klienci zaczęli realizować projekty IoT z innymi partnerami. Trudno jednak sądzić, że porzucą rozwiązania innych dostawców tylko po to, by wdrażać IoT bazując na aplikacjach IFS. Zupełnie inaczej podeszlibyśmy do zagadnienia, gdyby nasi klienci byli bardzo chętni, by szybko przejść przez cyfrową transformację. Wtedy bylibyśmy pod presją, żeby prędko dostarczyć im narzędzia. Mając więcej czasu, dużo dyskutujemy z klientami o ich oczekiwaniach, potrzebach i priorytetach. Sądzę, że poruszamy się we właściwym tempie i zachęcamy klientów, by także przyspieszyli.

Większość realizowanych aktualnie projektów w obszarze IoT sprowadza się do optymalizacji istniejących procesów biznesowych, choć można spodziewać się, że wraz z czasem pojawiać się będą także zupełnie nowe procesy. Czy dostrzega Pan jakieś szczególne możliwości, które chcielibyście pomóc klientom w ten sposób wytworzyć?

To naturalne oczekiwanie – kiedy zacznie się wyposażać ludzi w nowe technologie, będą w stanie zarabiać więcej pieniędzy i oszczędzać je na sposoby, o których wcześniej nie słyszeli.

Alastair Sorbie, CEO IFS, podczas Światowej Konferencji IFS w Göteborgu

Wystarczy spojrzeć na to, co udało nam się stworzyć w obszarze mobilności w ramach linii produktowej 360 [w 2010 roku IFS przejęło firmę 360 Scheduling, której rozwiązania stały się fundamentem IFS Dynamic Scheduling Engine – red.]. Wcześniej nie było możliwości tworzenia inteligentnych harmonogramów w czasie rzeczywistym podczas pracy w terenie. Dzięki temu jesteśmy w stanie wygenerować więcej produktywnych godzin pracy serwisantów. Maksymalizacja wydajności godzinowej pracownika serwisu, którego praca stanowi wysoki koszt po stronie firmy, przekłada się na optymalizację wydatków zainwestowanych w jego zatrudnienie. To proste, i tak samo będzie z Internetem Rzeczy. Mając możliwość mierzenia pracy urządzeń czy obserwacji warunków, w jakich funkcjonują krytyczne elementy wyposażenia, przewidzieć można ich przestoje czy znaleźć sposoby na poprawę wydajności. Możemy zrozumieć, dlaczego urządzenia te działają, jak działają i jakie są ograniczenia w zwiększaniu wydajności.

IoT daje znacznie więcej informacji, pozwala prowadzić analizy i optymalizować procesy w sposób, który dotąd nie był dostępny. Jednocześnie procesy, które dotąd nie były kluczowe, dzięki Internetowi Rzeczy mają okazać się bardziej użyteczne. Tak naprawdę mówimy o nieskończonych możliwościach – wielu z nich jeszcze nie poznaliśmy, ale pojawią się z czasem, wraz z dojrzewaniem rynku.

Część polskich klientów IFS, w szczególności wywodzących się z sektora użyteczności publicznej, zdążyła już wdrożyć własne oprogramowanie wspierające pracę brygad terenowych. Czy zamierzają Państwo skłonić te firmy do porzucenia przygotowanych przez nie aplikacji do harmonogramowania pracy i skłonić do wykorzystania rozwiązań IFS?

Tak, i sądzę, że przemawiają za tym mocne argumenty. Jeżeli przedsiębiorstwa te tworzyły własne rozwiązania, prawdopodobnie oznacza to, że harmonogramowanie prac jest kluczowe dla ich biznesu, ale na rynku nie było dotąd niczego adekwatnego do oczekiwań. Niemniej, tworzenie oprogramowania we własnym zakresie jest drogie, wymaga znacznych nakładów na technologię oraz późniejsze utrzymanie. Jako IFS mamy skalowalny biznes i ponad milion użytkowników. Nasz biznes polega na tworzeniu aplikacji i jesteśmy w tej dziedzinie bardzo wydajni.

Dla firm o niewielkich zespołach IT będzie to problem – tworzenie oprogramowania na własny użytek nie jest rdzeniem ich biznesu. Robili to, bo musieli, bo nie mieli dostępnych aplikacji. Teraz oferujemy im nasze rozwiązanie, które może okazać się tańsze w zakupie i utrzymaniu, niż przygotowana we własnym zakresie alternatywa.

Niedawno większościowy pakiet akcji IFS przejął fundusz private equity EQT VII. W jaki sposób zmiana właściciela wpłynie na strategię biznesową firmy?

Istotnym przesłaniem tegorocznej światowej konferencji IFS było pokazanie, że w historii naszej korporacji przeszliśmy już kilka cykli. To odpowiednia chwila, by porozmawiać o naszej historii. Założyciele IFS są wciąż wśród nas jako partnerzy, podobnie jak część dawnych pracowników firmy. Przez te wszystkie lata [firma została założona w 1983 roku w szwedzkim mieście Linköping – red.] przeszliśmy przez szereg różnego rodzaju presji ze strony rynku.

W listopadzie ubiegłego roku nasz główny właściciel sprzedał EQT cały biznes. Fundusz przyglądał się firmie przez ostatnie dziesięć lat zdając sobie sprawę, że IFS był w zasadzie pod kontrolą jednej osoby. W pewnym momencie dotychczasowy właściciel doszedł do wniosku, że nadszedł czas zracjonalizować posiadane przez siebie portfolio spółek. Był bardzo zadowolony ze sposobu, w jaki rozwija się IFS. Chciał jednocześnie, by firmę przejęła spółka, która będzie w stanie wprowadzić ją do na kolejny stopień rozwoju. Będziemy więc rozwijać się podobnie jak w ciągu ostatnich sześciu lat, ale znacznie szybciej. Będąc na giełdzie, co kwartał musisz prezentować coraz lepsze wyniki – zarówno po stronie przychodów, jak i zysków czy przepływów pieniężnych.

To akurat może być czynnik ryzyka. Może okazać się, że czasem nie będą Państwo mogli myśleć w perspektywie dłuższej niż kilka miesięcy.

Jako spółka notowana na giełdzie, z tym ograniczeniem spotykaliśmy się już wcześniej. Przez lata byliśmy generującą profity inwestycją dla funduszy emerytalnych i innych tego rodzaju organizacji. Teraz jedynym, co napędza cele realizowane przez IFS, jest jak najszybszy rozwój biznesu, by firma ponownie osiągnęła wycenę na poziomie 1 mld euro, podobnie jak miało to miejsce w listopadzie ubiegłego roku. Potem będziemy rozwijać się dalej – być może tak, by podwoić wynik. By to zrobić, firma musi rosnąć – zwiększać wolumeny sprzedaży i rozwijać kluczowe, perspektywiczne obszary, takie jak Internet Rzeczy czy mobilność. Cały nacisk, jaki położyliśmy na rozwiązania do zarządzania serwisem w terenie (Field Service Management), pokazuje, gdzie dostrzegamy okazje do rozwoju. Inną kwestią jest lokalizacja aplikacji, która swojego czasu była problemem w Europie Wschodniej, a także w Brazylii czy Indiach, gdzie różne stany mają różne prawodawstwo. To są prawdziwe wyzwania. Inwestujemy, by wszystkie te rzeczy robić znacznie lepiej, łatwiej i bardziej efektywnie kosztowo. To lepsze dla klientów i bardziej dochodowe dla nas.

W ubiegłym roku IFS kupił firmę VisionWaves . Jakie po ponad roku dostrzega Pan efekty tego przejęcia? Jak wpłynęło na pracę laboratoriów IFS czy posiadane linie produktowe?

To była strategiczna inwestycja dla IFS. Dlaczego tak twierdzę? Jeszcze dziesięć lat temu ludzie wyciągali informacje z tworzonych ad hoc raportów i arkuszy kalkulacyjnych. Potem pojawiły się systemy BI. Nagle można było mieć dostęp do informacji codziennie, w mierzalny, inteligentny i czytelny sposób. Wciąż jednak raportowanie odbywało się w trybie „od-do”, nie bazowało na aktualnie zachodzących sytuacjach. Jeżeli np. klient miał problem ze ściąganiem długów, musiał wygenerować raport pokazujący dane historyczne, wyciągnąć informacje dotyczące historii płatności, i dopiero wtedy przystąpić do pracy.

Ważna inwestycja IFS

O przejęciu VisionWaves przez IFS pisaliśmy na łamach Computerworld w ubiegłym roku: „VisionWaves to holenderski dostawca oprogramowania typu "operational intelligence", umożliwiającego mapowanie, monitorowanie i zarządzanie procesami biznesowymi w czasie rzeczywistym. Narzędzie VisionWaves będzie wspierało aplikacje biznesowe IFS w łączeniu danych z różnych źródeł, jednostek biznesowych czy aplikacji; umożliwi obserwację i kontrolę efektów w ramach na żywo generującej zwizualizowane informacje zunifikowanej platformy”. Klientami VisionWaves były takie firmy, jak Emirates, Dodsal, Rabobank czy ING.

Dzięki rozwiązaniom mapującym procesy, takim jak EOI [Enterprise Operational Intelligence – red.], można opisać dowolne procesy, takie jak np. zamówienia i odbiory, płatności, wydajność poddostawców itd. Wszystkie etapy tych procesów można oznaczyć, by przy przekroczeniu terminu podświetlały się na pomarańczowo czy czerwono. Dzięki temu nie ma konieczności sprawdzania wszystkich wpłat czy zamówień wykonanych danego dnia – od razu widać, gdzie nastąpił przestój. Jeżeli gdziekolwiek KPI schodzi poniżej określonego poziomu, powiadomienia natychmiast o tym informują, umożliwiając momentalne podjęcie działań zaradczych. To nowa generacja rozwiązań i prawdziwy krok naprzód.

Skoro mówimy o krokach naprzód – czy pojawienie się nowego właściciela IFS oznacza, że będziecie realizować kolejne przejęcia?

Tak, z pewnością. Przejęć będzie więcej i na większe kwoty. Nowi właściciele widzą nas w roli sektorowych liderów, co będzie oznaczało przejęcia większej skali niż dotychczas. Dotąd realizowane przez IFS przejęcia uzależnione były od środków, które byliśmy w stanie wygospodarować. EQT dysponuje natomiast miliardami euro, które może skierować na inwestycje i przejęcia. Mogą pozyskiwać kolejne firmy poprzez IFS, dołączając je do naszej platformy i portfolio produktów. Efektem będzie wzmocnienie naszej oferty.

Czy ma Pan na myśli jakieś konkretne przedsiębiorstwa?

Tak, i to całkiem sporo. Niestety nie mogę zdradzić szczegółów. Mogę natomiast zapewnić, że tempo się zwiększy. EQT pozyskuje nowe organizacje cały czas – na tym polega ich praca. Mają do pomocy zespoły ludzi pochodzące z takich firm, jak Boston Consulting, McKinsey czy Bane Consulting. Takie zaplecze ułatwia także kontakt z innymi inwestorami.

Jaką organizacją będzie IFS za następne 3 lata?

Jedną z cech, które na pewno musimy zachować, są bliskie kontakty z naszymi klientami. Jeżeli zapyta Pan któregokolwiek uczestnika naszej konferencji o współpracę z IFS, szybko okaże się, że są bardzo zadowoleni – niezależnie od szerokości geograficznej. Nawet odwiedzający nas analitycy przyznają, że na konferencjach organizowanych przez naszą konkurencję nie ma aż tak pozytywnych kontaktów między dostawcą a klientami.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200