Rzeczywistość wirtualna czy wzbogacona: która technologia podbije rynek? Żadna. My stawiamy na Projekt Tango! – część 1


Afrykańskie przysłowie mówi, że w wychowaniu dziecka bierze udział cała wioska, ale ostatnio doszedłem do wniosku, że do zbudowania tostera, wartego 5 dolarów, potrzebna jest cała cywilizacja. Kilka lat temu Thomas Thwaites postanowił zbudować od podstaw elektryczny toster przy wykorzystaniu części, które można wydobyć z ziemi. Dlatego w najbliższym sklepie kupił tani toster, rozebrał go i zajrzał do środka… z przykrością stwierdził, że w środku znajdowało się 400 oddzielnych elementów zbudowanych ze 100 różnych, trudnych do zdobycia materiałów. To, co miało być prostym przykładem taniego urządzenia wymyślonego w końcu XIX wieku, stanowiło w rzeczywistości złożony labirynt technologiczny, którego poznanie wymagałoby poświęcenia przez jednego człowieka całego życia.

Dla mnie, ten toster to lekcja, której tematem jest: dlaczego technologia odnosi takie sukcesy? Im mniej myślisz o tym, jak coś funkcjonuje, tym lepiej to działa. Kiedy ostatni raz uruchomiliście Google Maps i przyszło Wam do głowy „Ten GPS jest niesamowity”. Pewnie nigdy. Prawdopodobnie nigdy Was to nie interesowało. Wiemy, że technologia naprawdę stała się popularna, jeśli zapominamy, że w ogóle istnieje. Płynnie wpisuje się w to, co robisz – w taki sposób używasz telefonu czy jeździsz samochodem.

Ostatnio wiele mówiło się o tym, jak bardzo wirtualna rzeczywistość – virtual reality (i wzbogacona, rozszerzona rzeczywistość – augmented reality) zmieni nasze życie. Osobiście jestem przekonany, że zarówno przed wirtualną, jak i wzbogaconą rzeczywistością jeszcze długa droga, zanim staną się technologiami naprawdę popularnymi na szeroką skalę. Tym, czego naprawdę potrzebujemy, jest technologia, która ma potencjał „zniknięcia z naszej świadomości” – z której będziemy po prostu korzystać, tak jak z GPS.

Przy tym, żeby było jasne – uwielbiam wirtualną rzeczywistość. Moje pierwsze doświadczenie z wirtualną rzeczywistością było naprawdę głębokie. Było jak spojrzenie przez okno do równoległej rzeczywistości. Moje fizyczne ja rozpłynęło się dzięki urządzeniu, które założyłem na głowę. To, co zobaczyłem, można opisać z grubsza jako połączenie marzeń, które miewałem, bujając w obłokach na lekcjach w szkole podstawowej. Czułem się tak, jakbym został “przetransportowany do innego świata”.

Wierzę, że ten typ technologii może stać się naprawdę powszechny, pomimo ograniczeń. Najważniejszym z nich jest – co często można usłyszeć – że z goglami na głowie człowiek wygląda nieco zabawnie. Do tej pory żadna technologia, która wymaga od ludzi założenia specjalnych okularów lub gogli (Google Glass, 3D TV, Virtual Boy), nie spowodowała rewolucji. Sądze, że to jednak mała przeszkoda. Wirtualna rzeczywistość ma po prostu zbyt wiele zastosowań, które interesują biznes, i dlatego ostatecznie stanie się popularna także wśród konsumentów. Być może gogle to tylko przejściowe rozwiązanie na drodze do technologii, która pozwoli się w pełni „zanurzyć” w świecie wirtualnym. Jedno jest jednak pewne: rok 2016 nie będzie przełomowy – jak twierdziło wielu ekspertów - dla technologii wirtualnej rzeczywistości.

Od pewnego czasu wiedzieliśmy, że przyszłością urządzeń mobilnych jest integracja z jakąś formą komputerowej technologii pośredniczącej – takiej jak wirtualna czy wzbogacona rzeczywistość. Wirtualna rzeczywistość dostarcza doświadczeń i umożliwia zastosowania, które niedawno jeszcze nikomu się nie marzyły. Wzbogacona rzeczywistość, która nakłada warstwy wirtualnych informacji na świat rzeczywisty, nadal znajduje się w fazie rozwojowej i poszukuje się praktycznych zastosowań. Dużo się jednak dzieje w tym obszarze.

Właśnie dlatego wiele firm wprowadziło na rynek nowe produkty konsumenckie, reklamując własne podejście do wirtualnej rzeczywistości i obiecując lepsze doznania z gier, lepsze wrażenia przy korzystaniu z treści online czy dokonywaniu zakupów.

Prawdopodobnie nieuniknione, że technologie wirtualnej i wzbogaconej rzeczywistości dotrą w końcu do większości konsumentów i firm. Niemniej obecna strategia wydaje się raczej opierać na „brutalnej” mocy obliczeniowej i technologicznym zaawansowaniu niż czymkolwiek innym.

Jeśli chcemy osiągnąć poziom adopcji tych technologii, który pozwoli powiedzieć, że mamy do czynienia z głównym nurtem społecznym, to potrzeba głębszego zastanowienia się nad tym, jak wpisują się one w nasze życie. Kluczowe jest przy tym, czy będą w stanie “zniknąć” ze świadomości osób, które nie fascynują się nowymi technologiami, w taki sam sposób jak stało się to z GPS-em w smartfonach.

Badaczka technologii wzbogaconej rzeczywistości, Ana Havornik, zastanawiając się nad potencjalnymi zastosowaniami, zadała w Harvard Business Review kluczowe pytanie: czy konsumenci naprawdę będą chodzić po ulicach, trzymając tablety czy smartfony w powietrzu? W ten sam sposób można zapytać: czy ludzie będą chodzić po centrach handlowych w goglach do wirtualnej rzeczywistości? To nie jest wizja technologii znikającej z naszej świadomości, a raczej dominującej, stanowiącej ważny element naszych doświadczeń, a przy tym oferującej w zamian ograniczone praktyczne korzyści.

Wniosek Havornik jest jasny: możemy zmienić nasze zachowania tylko wtedy, jeśli widzimy wartość, która uzasadni wysiłek związany z nakładaniem kolejnej warstwy informacji na środowisko zewnętrzne. Ale jak to osiągnąć w odniesieniu do wirtualnej i wzbogaconej rzeczywistości?

Dlatego trzeba zacząć mówić o tym, że musimy zmienić podejście. Powinniśmy zacząć mówić o Projekcie Tango.

Ciąg dalszy artykułu w części 2.

Zapisz się na bezpłatny newsletter. Dowiesz się o webinarach, nowych case study oraz white paperach.