Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie to wynik dobrowolnego poddania się karze przez Andrzeja M. Do jego wniosku w tej sprawie przychyliła się prokuratura, która wykazała, że były dyrektor CPI wziął 1,6 mln łapówek w gotówce, przyjął komputery i sprzęt elektroniczny o wartości 110 tys. zł i uzyskał obietnicę kolejnych łapówek w wysokości 2,5 mln zł.

Andrzej M. w opinii warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej złożył obszerne wyjaśnienia, ujawnił nieznane śledczym fakty i wskazał inne osoby, które uczestniczyły w korupcji, co uzasadnia nadzwyczajne złagodzenie kary.

Razem z Andrzejem M. dobrowolnie poddali się karom (także w zawieszeniu) jego żona, siostra i ojciec, którzy pomagali w ukryciu pieniędzy i przedmiotów pochodzących z korupcji. Sąd orzekł o przepadku zgromadzonych przez oskarżonych pieniędzy z łapówek, mieszkania o wartości 800 tys. zł, samochodu i wielu urządzeń elektronicznych.

Wyrok jest nieprawomocny, ale żadna ze stron nie zapowiedziała apelacji. Oskarżyciel posiłkowy, Komenda Główna Policji zapowiedziała postępowanie cywilne przeciw Andrzejowi M., który był jej pracownikiem do roku 2008, zanim został szefem CPI. Policja będzie domagać się od niego 2,6 mln zł tytułem wyrównania szkody. Karę tej wysokości nałożyła na Komendę Główną UE za pozakonkursowy tryb przeprowadzenia zlecenia publicznego prowadzonego przez M.

Infoafera została ujawniona w 2011 roku. Poza Andrzejem M. zarzuty postawiono 40 osobom, między innymi jednemu z dyrektorów polskiego oddziału HP Tomaszowi Z., wiceprezesowi wrocławskiej firmy Netline Group, wiceministrowi MSWiA Witoldowi D., naczelniczce wydziału zamówień MSZ Monice F., wiceprezesowi GUS Krzysztofowi K.