Regulowanie, a nie przeszkadzanie

Polityka państwa w relacjach międzynarodowych w zakresie gospodarki widmem, uregulowań technicznych i standaryzacji umożliwiła stworzenie globalnych systemów mobilnych. W tradycyjnych obszarach infrastruktury państwowy regulator wciąż odgrywa istotną rolę. Ale gracze rynkowi wkraczają w nowe obszary usług i aplikacji, których starzy regulatorzy już nie ogarną.

W poszukiwaniu jubileuszowych inspiracji sięgnąłem do archiwum własnych tekstów prasowych, z których większość ukazywała się przez lata w Computerworld. Korzystając z zawodowych doświadczeń doradcy i analityka, nieraz zdarzało mi się w publicystyce prognozować, jaki może być wpływ technologii lub uregulowań prawnych na naszą rzeczywistość.

Postanowiłem uniknąć: „a nie mówiłem” lub przynudzać o prehistorii bez internetu, czy też kolejkach do ulicznych automatów telefonicznych. Ale znaczenie wielu powszechnie dzisiaj dostępnych technologii trudno było zrozumieć, zanim powstały. Oficjalne rządowe raporty sprzed lat dowodzą dobitnie, że ani internetowi, ani mobilności nie przypisywano ich dzisiejszej wszechobecnej roli.

Zobacz również:

  • Rząd Ghany pracuje nad regulacjami dotyczącymi AI

Prawo do sztucznej inteligencji

Media opisują dzisiaj wizję świata, w którym nowe technologie, szczególnie te określane nieco na wyrost jako inteligentne, zmieniają sposób naszego życia. Wokół magicznych marketingowych zaklęć, takich jak: Big Data, internet rzeczy, chmura, 4, 5 generacje sieci, tworzy się obraz nieodległej przyszłości, gdzie to, co się da zalgorytmizować, będzie obsługiwane przez sensory, siłowniki i inne urządzenia sieciowe. Nanotechnologie te urządzenia zminiaturyzują, pozwolą schować przed oczami, zaszyć w ubraniu, implantować do organizmu. Sztuczna inteligencja ma pomagać nam lub wręcz nas wyręczy w podejmowaniu zrutynizowanych decyzji, egzoprotezy zniwelują słabość mięśni, roboty zastąpią w ciężkiej pracy, a drony zmienią perspektywę widzenia.

Upowszechnienie wielu nowych technologii oprócz rozbudzających wyobraźnię korzyści niesie jednak ze sobą również nowe problemy. Różnego charakteru i różnej wagi. Niektóre uznawane za krytycznie ważne, bo brak zasad zagraża wartościom podstawowym, takim jak: prywatność, bezpieczeństwo, prawo własności.

Czyja prywatność?

Prywatność podlega tradycyjnej ochronie w rozumieniu konstytucyjnym i traktatowym (np. Europejska Konwencja Praw Człowieka). Informatyzacja skłoniła unijnego prawodawcę do przyjęcia w roku 1995 dyrektywy o ochronie danych osobowych. Przepisy uzupełniono nową dyrektywą, kiedy przyszło wdrażać ramy regulacyjne dla konkurencji w telekomunikacji. Prawo ponownie zrewidowano, wprowadzając w 2002 r. dyrektywę o ochronie prywatności. Zmieniły się bowiem techniki przetwarzania, a zbiory danych znalazły się w sieci. Handel elektroniczny i nieprzewidziana popularność mediów społecznościowych wkrótce zweryfikowały skuteczność nie tak dawno wprowadzonych uregulowań. Teraz Parlament Europejski kończy prace nad jednolitym dla całej UE rozporządzeniem, uwzględniającym aktualną rzeczywistość internetu. Technologie informacyjne i innowacyjny rynek wciąż uciekają przed bezwładnością prawodawstwa. Weźmy na przykład straszenie ciasteczkowym potworem, przy wejściu na każdą nową stronę.

W debacie o unijnym rozporządzeniu niektóre rozstrzygnięcia zawieszono. Okazały się za trudne w świecie, w którym ślady po naszych preferencjach i zachowaniach w sieci stały się jednym z najcenniejszych zasobów informacyjnych współczesnego marketingu. O kompromis niełatwo, bo najważniejsi gracze na światowym rynku internetowym to firmy amerykańskie, zbudowane na odmiennym, bardziej elastycznym niż europejski sposobie rozumienia prywatności. Czy amerykańskie wartości zakorzenione w europejskiej historii tak się różnią od kultury europejskiej, by teraz, przy okazji rozmów o umowie handlowej TTIP, wzbudzać żarliwą nieufność europejskich zwolenników swobód obywatelskich? Oliwy do ognia dolał zapewne Snowden, przygarnięty przez Putina były amerykański funkcjonariusz tajnych służb, który ujawnił całemu światu rewelację, że państwo, zasłaniając się własnym rozumieniem interesu publicznego, potrafi nas prewencyjnie podsłuchiwać.

Prywatność przy tych wszystkich problemach prawnych pozostaje kategorią całkowicie subiektywną. Są przecież też ludzie, którym uregulowania są obojętne lub nie mają problemu z dzieleniem się najintymniejszymi sprawami.

Komu rynek?

Pouczające jest też podsumowanie ćwierćwiecza uregulowań dla rynku telekomunikacyjnego. Już mało kto pamięta, że w czasach „analogowych” operatorzy telekomunikacyjni wszędzie byli monopolistami, z reguły państwowymi. Technologie cyfrowe i zmiany w strukturze światowego handlu zburzyły uzasadnienie dla naturalnych monopoli. Impuls nadszedł z Ameryki, gdzie w orzeczenie antymonopolowe w 1984 r. nakazało podział AT&T, nieco później podzielono operatorów w Wielkiej Brytanii, Japonii.

System uregulowań wdrażany w Europie miał umożliwić rozwój konkurencji, godząc ją trochę już dzisiaj bezprzedmiotową tradycją obowiązku usługi powszechnej. UE wprowadzała regulacje na kanwie pryncypiów wspólnotowego rynku. W natłoku problemów regulacyjnych akurat tego pierwotnego celu wciąż nie osiągnięto. Ale jednolity rynek cyfrowy to dzisiaj czołowe hasło strategii unijnej. Europejski sektor, rozdrobniony na firmy krajowe, nie może korzystać z efektu ekonomii skali, a próby integracji kompetencji regulacyjnych na poziomie unijnym napotykają opory.

Podstawą koncepcji wdrożonych uregulowań jest nakładanie obowiązków regulacyjnych na operatorów o znaczącej pozycji rynkowej. Miało to łagodzić skłonność do dyskryminowania wchodzących na rynek. Kiedyś pisałem, że taki system w miarę rozwoju konkurencji będzie stopniowo wygaszał potrzebę regulacji. Okazało się to nie takie proste. Zbito efektownie ceny detaliczne. W dochodowych obszarach mamy skuteczną konkurencję. Ale jest też wyraźna tendencja do budowania wygodnych nieformalnych oligopoli oraz brak zainteresowania inwestycjami poza aglomeracjami. Polska niezmiennie pozostaje na szarym końcu listy krajów europejskich. Inwestycje infrastrukturalne w nieopłacalnych regionach powierzono samorządowcom.

Polityka państwa w relacjach międzynarodowych w zakresie gospodarki widmem, uregulowań technicznych i standaryzacji umożliwiła stworzenie globalnych systemów mobilnych, takich jak: GSM, UMTS, LTE. Również w tradycyjnych obszarach infrastruktury państwowy regulator wciąż odgrywa istotną rolę na rynku. Ale gracze rynkowi wkraczają w zupełnie nowe obszary usług i aplikacji, bo są nowe lepsze sposoby na zarabianie w sieci, których starzy regulatorzy już nie ogarną.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200