Informatyka jutra, jutro w informatyce

„Przewidywanie jest trudne, zwłaszcza jeśli chodzi o przyszłość” – te wiekopomne słowa Nielsa Bohra powinny otwierać każdy artykuł na temat przyszłości. Szczególnie wtedy, gdy chodzi o przyszłość informatyki – dziedziny, która przez ostatnich kilkadziesiąt lat rozwijała się w nieprawdopodobnym tempie. Spróbujmy jednak dzisiaj zabawić się w przewidywanie i spróbować opisać, co wydarzy się na przestrzeni kilku, kilkunastu lat.

Jeszcze więcej tego samego

Przewidywanie w perspektywie 5 lat wydaje się stosunkowo proste – pomagają tutaj ekstrapolacje aktualnych trendów. „Jutro to dziś, tyle że jutro” – można by powtórzyć za Mrożkiem, po czym spojrzeć na kilka ostatnich krzywych Gartnera (hype cycle), zwłaszcza na lewą stronę – i zastanowić się, która z technologii uzyska masę krytyczną i skalę, a która pozostanie niespełnioną obietnicą.

Najważniejszym z aktualnych trendów wydaje się internet rzeczy. Przez ostatnich 25 lat programowaliśmy obieg informacji w przedsiębiorstwach. Zapewnialiśmy, że odpowiednie dane dotrą we właściwe miejsca we właściwym czasie, że będą poprawne, użyteczne i aktualne, przyczyniając się do zwiększenie skuteczności działania biznesu, skrócenia i uproszczenia łańcuchów dostaw, efektywniejszych kosztowo operacji, prawidłowych rozliczeń.

Zobacz również:

  • 8 błędów strategii danych, których należy unikać

Teraz robimy kolejny krok: zaczynamy programować świat fizyczny – i to w wielu wymiarach. Inteligentne miasta, domy, samochody i fabryki; sensory monitorujące ruch uliczny, stan pacjentów, temperaturę mieszkań, bezpieczeństwo lotnisk i krajów oraz wysiłek rowerzystów; drony dostarczające pizzę i przesyłki; autonomiczne pojazdy dowożące towary do fabryk – to wszystko pojawi się w otaczającej nas rzeczywistości. A razem z tym – wszystkie zjawiska, które znamy ze świata informacji niefizycznej, a więc wycieki danych, włamania; lampy uliczne, które jakiś nastolatek zamienił na dyskotekę, itd. oraz próby normowania i regulacji, jak zwykle pozostające w tyle o kilka lat za życiem.

W tle technologii „świata fizycznego” będzie dalej rozwijać się „informatyka zaplecza” – a więc technologie centrów danych, sieci mobilnych, pamięci i procesorów. Prawo Moore’a będzie działać jeszcze przez pewien czas – niekoniecznie powodując dalszą miniaturyzację urządzeń, ale raczej zmniejszenie ich awaryjności, energochłonności i kosztów. Efektem będzie „demokratyzacja” usług informatycznych podstawowego poziomu: już dzisiaj prosta konfiguracja serwera wirtualnego (system operacyjny + oprogramowanie bazowe) kosztuje przysłowiowe grosze; te koszty spadną prawdopodobnie jeszcze bardziej.

Szczególnie silny rozwój czeka technologie analityczne nowej generacji, bazujące na bardzo dużych, nieustrukturalizowanych zbiorach danych (np. zapisach wideo). Szybsze procesory, udoskonalone algorytmy oraz zwiększone i szybsze pamięci umożliwią wykonywanie wielu analiz w czasie rzeczywistym – np. na podstawie trasy pokonanej przez danego klienta z ostatnich 24 godzin będzie się dało prognozować jego zdolność zakupową i odpowiednio dobrać cenę do przewidywanego nastroju. Dzisiaj z takiej funkcjonalności korzystają tylko największe sklepy, jutro będzie to elementem pakietu dostępnego za kilkadziesiąt złotych praktycznie wszędzie.

Coraz powszechniejsze będą boty oraz roboty. Już w tej chwili część zawartości (tzw. kontentu) w mediach jest tworzona automatycznie albo półautomatycznie – poprzez analizę i syntezę innej zawartości. Gartner szacuje, że w 2018 roku 20% zawartości publikowanej w źródłach popularnych i naukowych (np. streszczenia, tzw. abstrakty) będzie tworzona przez programy. Co ciekawe, inne programy będą czytać tę zawartość. Transakcje finansowe, zwłaszcza operacje giełdowe, już powoli przechodzą we władanie superszybkich programów, tzw. HFT. Ludzie będą jedynie określać strategie i nadzorować ich działanie, same inwestycje będą w większości wykonywane przez oprogramowanie. Roboty zaś (te fizyczne) wyjdą z fabryk i zaczną pojawiać się w domach. Przedsmakiem są automatyczne odkurzacze Roomba i autonomiczne kosiarki.

Rozwój internetu rzeczy oraz big data będą rodzić coraz większe kontrowersje oraz opór organizacji obywatelskich i regulatorów. Świadomość, że jesteśmy obserwowani 24 godziny na dobę, a w tle potężne systemy analityczne przewidują nasze zachowania i dostosowują otoczenie do tych przewidywań, na dłuższą metę będzie trudna do zaakceptowania dla ogółu. Pojawią się więc ograniczenia – na początek nieśmiałe i nieskuteczne, potem coraz skuteczniejsze, bo wymuszane przez konwencje międzynarodowe i ponadnarodowe instytucje regulacyjne.

Poza ekstrapolacją

Oprócz prostego rozwoju aktualnych trendów, pojawi się grupa przełomowych innowacji otwierających dla informatyki nowe obszary. Jednym z nich będzie cyborgizacja ludzi. W końcu dojdziemy do wniosku, że jedyny sposób, aby w długim okresie konkurować z maszynami, to stać się nimi po trochu. Zabawki klasy wearables – zegarki, indywidualni trenerzy – ale także urządzenia medyczne takie jak pompy insulinowe, przenośne aparaty do dializ czy rozruszniki serca – staną się coraz bardziej inteligentne i programowalne. Coraz lepiej będą także integrować się z otoczeniem. Dość łatwo można sobie wyobrazić, że po porannej toalecie rury odpływowe dokonają analizy moczu i zaproponują optymalną dietę, zestaw ćwiczeń oraz skomunikują się z rozrusznikiem serca, aby przeczytać dane z ostatniej doby i sprawdzić, czy nie ma jakiegoś poważniejszego problemu z ciśnieniem tętniczym.

Do użytku wejdą komputery kwantowe. Już nie tylko do zastosowań militarnych, ale także złożonych zadań obliczeniowych i symulacji, takich jak przewidywanie pogody, analiza białek, projektowanie nowych leków, zarządzanie sieciami energetycznymi czy kontrola przestrzeni powietrznej w najbardziej zatłoczonych rejonach świata. Może zacząć raczkować technologia biokomputerów – maszyn obliczeniowych budowanych z substancji organicznej – która teoretycznie pozwoliłaby pokonać kolejną barierę miniaturyzacji i rozwiązać problemy z odprowadzaniem ciepła, a tym samym dokonać kolejnego skoku w technologiach obliczeniowych.

Analiza i synteza języka naturalnego, dzisiaj niedoskonała, dostępna dla nielicznych i dość droga, stanie się również powszechna. Jadąc do innego kraju, nawet samodzielnie i na dłużej, nie będziemy już musieli się martwić, czy dogadamy się z miejscowymi. Tłumaczenie – nawet mowy potocznej i on-line – będzie tanią lub całkiem darmową usługą instalowaną na każdym urządzeniu mobilnym. Operatorzy call center – a zaraz po nich także co słabsi tłumacze – będą musieli się przekwalifikować albo umrzeć z głodu.

Nad światem zacznie wyraźnie unosić się cień sztucznej inteligencji i zagrożeń z niej płynących. Już nie tylko pisarze science-fiction i wizjonerzy tacy jak Elon Musk zaczną głośno obawiać się o to, czy kiedyś sztuczna inteligencja nie zapanuje nad światem, ograniczając prawa ludzi albo eliminując część z nich całkowicie. Racjonalność, szybkość i skuteczność pozbawiona moralności zacznie przynosić pierwsze ofiary – na przykład ktoś spłonie w budynku, bo system sterowania wodociągami uzna, że racjonowanie wody na cele sanitarne w okresie suszy ma wyższy priorytet niż jej obecność we wszystkich hydrantach, a potencjalne ofiary epidemii są ważniejsze niż rzeczywiste ofiary pożaru. Zaczątki takich rozważań prowadzą producenci pojazdów autonomicznych, które w praktyce będą musiały rozwiązywać dylematy takie jak „czy w razie niemożności wyhamowania przed przeszkodą lepiej wyjechać na przeciwległy pas i zderzyć się czołowo w nadjeżdżającym samochodem, dając szansę przeżycia kierowcy i jego czterem pasażerom, czy też od razu wjechać na chodnik, nie dając żadnej szansy pieszemu, który akurat tam się znalazł”. Informatycy zaczną głośno zastanawiać się, jak moralność i zasady moralne wbudować w systemy – i o najlepiej na poziomie hardware, żeby wyższe warstwy nie były w stanie ich „obejść”.

Nie tylko pozytywne

Technologia doprowadzi nie tylko do zmian pozytywnych, ale i stworzy nowe problemy i zagrożenia. Najważniejszym z nich będzie alienacja. Całe grupy społeczne – zwłaszcza młodzież – popadnie w odrętwienie i zanurzy się w świecie elektronicznej rozrywki i symulowanej rzeczywistości. Zwłaszcza, że technologia pozwoli każdemu emulować setki różnorodnych przyjaciół – tak jak dzisiaj bez kłopotu emuluje setki wirtualnych wrogów w grach komputerowych. Będą zawsze dostępni, zawsze mili, zawsze obecni – skomentują, zalajkują, docenią i pocieszą, a słodki vocaloid miłym głosem ukołysze do snu. Konfrontacja rzeczywistych relacji społecznych – niestałych, czasem szorstkich i nieprzewidywalnych – ze zwirtualizowanym ideałem będzie wypadać na niekorzyść tych pierwszych. Nic dziwnego, że zjawisko nazywane dzisiaj z japońska hikikomori stanie się powszechne we wszystkich krajach rozwiniętych.

Prawdopodobnie będziemy także obserwować zjawisko rozwarstwienia cyfrowego. Problemem akceptacji technologii jest dodatnie sprzężenie zwrotne: że im lepiej ktoś radzi sobie z technologią, tym szybciej przyswaja nowe technologie, a potem kolejne. Podział – przebiegający wzdłuż granic geograficznych, społecznych, kulturowych i pokoleniowych – nasili się. Jednocześnie pojawi się nowa kategoria ludzi: odłączeni świadomie. Niektórzy z myślą o czerpaniu pełni doznań ze świata rzeczywistego, inni obawiający się wszechobecnego monitoringu i algorytmów analizujących ich przyzwyczajenia i zachowania, jeszcze inni – odłączeni przymusowo, w wyniku utraty reputacji lub wyroków sądów. Będą domagać się pełni praw – np. udostępnienia okienek do osobistego kontaktu w urzędach czy bankach, gdzie całkowicie zelektronizuje się kontakt z klientem. Takie „okienka dla cyfrowo wykluczonych” będą wymagane – tak jak dziś wymagane są podjazdy i toalety dla osób poruszających się na wózkach.

Dalsze postępy rewolucji informatycznej nie pozostaną także bez wpływu na środowisko naturalne. Już dziś tysiące hektarów stepów i gór zamieniane są w kopalniane hałdy, aby pozyskać pierwiastki (przede wszystkim lit i lantanowce) niezbędne do urządzeń wysokiej technologii. Popularne telefony produkowane są w sweatshopach, fabrykach zlokalizowanych w Azji, gdzie robotnik składający najnowocześniejszy smartfon zarabia tylko ułamek ułamka jego ceny i nigdy nie mógłby sobie na niego pozwolić. Coraz większa liczba ludzi i urządzeń elektronicznych zwiększy także zapotrzebowanie na energię elektryczną – zwiększanie jej produkcji w obliczu coraz bardziej obserwowalnych zmian klimatycznych będzie wywoływało protesty. Prawdopodobne jest pojawienie się natomiast znaczącej innowacji w dziedzinie magazynowania energii. Tesla ze swoim Tesla Wall (bankiem energii na ok. 10 kWh) może być zalążkiem prawdziwej rewolucji. Model, w którym prawie każde gospodarstwo domowe część własnej energii produkuje za pomocą paneli, turbin lub biogazowni, magazynuje, a w okresie szczytu zużywa, może pomóc technologii, a z drugiej strony stanowić napęd dla nowych odkryć i obszarów zastosowań.

Koniec informatyki?

Na razie nic nie wskazuje, by miał on nastąpić. Technologia rozwija się szybko, informatycy mogą przebierać w ofertach pracy, a liczba urządzeń do oprogramowania rośnie szybciej niż masa szarych komórek zdolnych, aby to robić.

Ale może czas zastanowić się – gdyby koniec informatyki miał nastąpić, to jak by wyglądał? Puśćmy więc wodze fantazji. Ograniczenia wprowadzone, aby chronić naszą prywatność, w którymś momencie staną się zbyt uciążliwe dla firm i ograniczą ich innowacyjność. Jednocześnie narastający lęk, czy technologia sztucznej inteligencji nie wymknie się spod kontroli, sprawi, że badania nad nią będą kontrolowane i spowalniane. Informatyka przestanie być piękną panną, która przyciąga najzdolniejszych; stanie się dojrzałą matroną, której nadal należy się szacunek, ale która najlepsze lata ma za sobą – tak jak dzisiaj np. elektronika lub fizyka jądrowa. Pojawi się inna dziedzina – prawdopodobnie związana z inżynierią genetyczną lub biotechnologią – która zacznie „zagarniać” najtęższe umysły świata, które dzisiaj pracują w firmach z Krzemowej Doliny.

W dłuższym okresie „wypali się paliwo” informatyki pochodzące z badań podstawowych, realizowanych podczas Zimnej Wojny i podczas wielkich przedsięwzięć badawczych XX wieku, takich jak Program Apollo czy CERN. Praktycznie wszystkie technologie leżące u podstaw informatyki – półprzewodniki, mikroprocesor, komunikacja bezprzewodowa, pakietowa transmisja danych, itd. – bazują na badaniach podstawowych, finansowanych początkowo przez rządy, a potem dopiero skomercjalizowanych. Tego „paliwa” badań podstawowych jest skończona ilość i w momencie, gdy ono się wyczerpie, informatyka zacznie mieć bardzo poważny problem z innowacyjnością. Nastąpi coś na kształt korkociągu: brak postępu zniechęci ciekawych ludzi, do mało ciekawych ludzi nie napłyną nowe pieniądze, brak pieniędzy ograniczy postęp, brak postępu zniechęci ciekawych ludzi, itd.

Osobliwość

Ray Kurzweil wieszczy pojawienie się osobliwości, momentu w dziejach, poza którym przewidywanie jest niemożliwe, bo jest „horyzontem zdarzeń” naszej cywilizacji. Zmianie ulegną nie tylko skala i potencjał cywilizacji, ale fundamenty jej działania. Według badacza, ten moment ma nastąpić ok. 2035 roku.

Do tego czasu zapewne zdążymy wydać jeszcze kilka jubileuszowych numerów Computerworld, więc będziemy mieć okazję sprawdzić, jak prognozy z 2015 roku sprawdziły się w rzeczywistości.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200