Telekomy szukają nowych przychodów

W powietrzu coś wisi. Nadchodzą duże zmiany - to skierowane do dziennikarzy i analityków słowa Tomasza Szopa, p.o. prezesa Netii, które dobrze oddają sytuację w polskiej telekomunikacji.

W ubiegłym roku po raz pierwszy w historii trzy główne segmenty polskiego rynku telekomunikacyjnego: usługi stacjonarne, mobilne oraz płatna telewizja odnotowały spadek przychodów.

Spadkowy trend przychodów może utrzymać się także w kolejnych latach, co przewiduje Kresimir Alic, analityk firmy badawczej IDC, ale możliwa jest też stabilizacja, a nawet okresowy niewielki wzrost, o czym mówią niektórzy przedstawiciele branży powołując się na to, co dzieje się w Europie Zachodniej.

Zobacz również:

  • Polscy uczeni przybliżą kwantowy internet?
  • Przychody na rynku chipów wzrosną w tym roku do ponad 600 mld

Na Zachodzie po latach spadków w sektorze usług detalicznych branża powróciła do wzrostów, które są efektem przemeblowania oferty i inwestycji - w tym w superszybkie sieci dostępowe - pozwalających zaoferować szerszą gamę produktów i usług. Kolejne lata nie przyniosą spektakularnych zwyżek, ale nie powinno być także powrotu do regresu. O końcu spadków na zachodzie Europy świadczą dane zebrane przez firmę badawczą Analysys Mason, ale także wyniki finansowe niektórych operatorów, w tym zasiedziałych, takich np. jak hiszpańska Telefonica.

Nieunikniona konsolidacja

Wiszące nad rynkiem zmiany, o których mówił Tomasz Szopa, to nie tylko oczekiwane zmiany właścicielskie lub wręcz konsolidacja. To także zdolność do zaabsorbowania nowych technologii i rozwiązań, a także skłonność do inwestowania, jak również umiejętność oderwania się firm od defensywnej taktyki, której celem jest obrona stanu posiadania, a nie poszerzanie rynku.

Konsolidacja rynku oraz zmiany właścicielskie wydają się nieuniknione. Do fuzji i przejęć powinno dojść zwłaszcza w mocno rozdrobnionej branży telewizji kablowych. W grę wchodzi kupowanie mniejszych graczy, jak i łączenie się firm średnich i dużych. Spodziewać się też można konsolidacji i przejęć mniejszych ISP, zwłaszcza tych, którzy poza dostępową siecią światłowodową mają niezłą bazą klientów biznesowych lub np. centra danych.

Niewykluczone, że wzorem krajów Zachodnich w wyniku przejęć zaczną powstawać nowi operatorzy zintegrowani, którzy przy wykorzystaniu własnej infrastruktury będą w stanie zaoferować komplet usług stacjonarnych i mobilnych, w tym telewizję.

Telekomy szukają nowych przychodów

Na rynku komórkowym od lat potencjalnym celem przejęcia jest P4, operator sieci Play. Nabywcami mogą być zarówno firmy działające na polskim rynku, jak i zagraniczni operatorzy gotowi zaryzykować w inwestycje w Polsce, a także fundusze private equity. Niezmiernie trudno jest przewidzieć przyszłość Netii, największego stacjonarnego operatora alternatywnego. Firma wyraźnie przeszła do defensywy i nie ma żadnej pewności, czy ten operator będzie istniał za pięć lat jako samodzielny byt. Może np. zostać wchłonięty w ramach tworzenia jakiejś grupy stacjonarno-mobilnej, ale równie dobrze może zostać sprzedany w częściach. Może też tak jak dziś szukać samodzielnie miejsca na konkurencyjnym rynku. Za to Exatel może być niemal pewny, że przez najbliższe lata pozostanie ostatnim kontrolowanym przez skarb państwa telekomem.

Zapomnijmy o Agendzie

Polska jest w Europejskim ogonie we wdrażaniu superszybkiego internetu stacjonarnego. Możliwość korzystania z łącza o przepływności nie mniejszej niż 30 Mb/s mają głównie mieszkańcy dużych i średnich miast. Tam bowiem dostępne są usługi oferujących technologię DOCSIS 3.0 operatorów kablowych. Tam też inwestują w superszybki internet Orange Polska i Netia.

Patrząc w przyszłość trudno nie zgodzić się z twierdzeniem, że praktycznie nie ma szans na zrealizowanie celów ogłoszonej w 2010 r. Europejskiej Agendy Cyfrowej 2020, które zakładają, że za pięć lat wszyscy obywatele Unii będą mieszkali w zasięgu internetu nie wolniejszego niż 30 Mb/s, a połowa będzie mogła mieć łącza o prędkości co najmniej 100 Mb/s. W to zresztą nie wierzył już poprzedni rząd, co widać było w Narodowym Planie Szerokopasmowym, który zakłada, że co najmniej 6 proc. gospodarstw domowych (ponad 205 tys.) będzie w 2020 r. w zasięgu łączy wolniejszych niż 30 Mb/s. Te same założenia znalazły się w Programie Operacyjnym Polska Cyfrowa, który w części ma wspierać wypełnianie przez nasz kraj celów Agendy.

Co więcej, według zawartych w NPS przewidywań, za pięć lat jedynie 35 proc. obywateli Polski będzie mieszkać w zasięgu łączy nie wolniejszych niż 100 Mb/s. Tymczasem według dostępnych prognoz w tym samym czasie w Holandii w zasięgu łączy nie wolniejszych niż 100 Mb/s mieszkać będzie 94 proc. obywateli, a w Belgii 90 proc. Z kolei rząd Włoch, które pod względem penetracji superszybkich łączy są dziś gorsze niż Polska, planuje, że w 2020 r. w zasięgu łączy o prędkości ca najmniej 100 Mb/s będzie 85 proc. gospodarstw domowych. Zapowiada się, że dystans dzielący Polskę od czołówki będzie olbrzymi.

Czy nowy rząd może coś w tej materii zmienić? Jest ryzyko, że pod wpływem operatorów mobilnych i części ekspertów, zdecyduje się pójść na skróty i w wykorzystaniu unijnego wsparcia ulokowanego w Programie Operacyjnym Polska Cyfrowa postawi na technologie radiowe, przede wszystkim LTE. Owszem, dadzą one dostęp do internetu w teorii o prędkości co najmniej 30 Mb/s, ale w dłuższej perspektywie nie uzyskamy tego, co będzie potrzebne, czyli bardzo dużych przepływności dostępnych w dowolnej chwili dla każdego użytkownika.

Postawienie na LTE byłoby takim samym błędem, jak zapisanie w porozumieniu UKE - Telekomunikacja Polska z 2009 r., że operator zasiedziały ma budować łącza co najmniej 6 Mb/s, czyli w praktyce w technologii ADSL. Dopiero w lutym 2012 r. zmodyfikowano zapisy, dzięki czemu powstało 240 tys. łączy o przepływności nie mniejszej niż 30 Mb/s.

Na 5G poczekamy dłużej niż inni

Modnym i odmienianym przez wszystkie przypadki pojęciem staje się 5G. To obiecująca technologia dziś nie jest nawet zestandaryzowana, co nie przeszkadza, by kraje mające ambicje przodowania w świecie technologii ogłaszały terminy wdrożeń, które wyprzedzają oczekiwaną dopiero w 2020 r. standaryzację.

O szybkim pojawieniu się 5G w Polsce należy zapomnieć. Nasi operatorzy zaczną wdrażać dojrzałą technologię, co oznacza, że pojawi się ona dopiero w kilka lat po 2020 r. Takie podejście to kwestia kosztów inwestycji i zasobów częstotliwości. Nie powtórzą się czasy sprzed pięciu lat, gdy grupa telekomunikacyjna Zygmunta Solorza-Żaka była w światowej awangardzie wdrażania nowych technologii i rozwiązań oferując usługi HSPA+ w paśmie 900 MHz i - jako pierwsza na świecie - LTE w paśmie 1800 MHz. Pogoń za nowością wynikała z tego, że wówczas Solorz-Żak nie kontrolował dużego operatora telekomunikacyjnego i musiał szybko budować bazę klientów oraz jak najbardziej efektywnie wykorzystać posiadane zasoby pasma.

Brak zainteresowania nowościami wynika m.in. z tego, że dwaj gracze – właśnie grupa Zygmunta Solorza-Żaka i P4 - są obecnie bardzo zadłużeni i priorytetem dla nich, zwłaszcza po aukcji 800 MHz, jest obniżanie długu, a nie inwestowanie w nowości.

Aby wdrożyć 5G operatorzy muszą dysponować większymi niż do tej pory zasobami pasma. W Europie już rozdysponowuje się częstotliwości m.in. z pasma 700 MHz, 1,5 GHz i 2,3 GHz. W Polsce regulator nie określił, kiedy może te pasma przekazać operatorom mobilnym, zaś sami operatorzy nie sygnalizują, że są pasmem zainteresowani. Postawę operatorów dobrze było widać, gdy Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji ogłosiło wyniki konsultacji dotyczących częstotliwości 700 MHz. Uczestniczyli w nich tylko przedstawiciele nadawców telewizyjnych, którzy dziś z nich korzystają. Na dodatek polski rząd opowiada się, za udostępnieniem operatorom komórkowym pasma 700 MHz najwcześniej w 2025 r. Komisja Europejska sugeruje, by był to 2020 r.

Dziś - według danych Global mobile Suppliers Association - 54 europejskich operatorów z 28 krajów oferuje usługi w technologii LTE-A. Nie ma wśród nich polskich firm. Ta technologia być może pojawi się w Polsce w 2016 r., ale nie należy oczekiwać, że terytorialny zasięg świadczonych z jej wykorzystaniem usług będzie duży. W praktyce będzie dostępna tylko w miastach i miejscowościach, gdzie istnieją systemy NodeB LTE pracujące w co najmniej dwóch pasmach.

Operatorzy inaczej zagospodarują częstotliwości

Polski nie ominą te trendy, które są wymuszane przez konsumentów i klientów biznesowych. Dlatego czeka nas wzrost zużycia danych zarówno przez konsumentów korzystających z łączy stacjonarnych, jak i mobilnych i związany z tym wzrost znaczenia transmisji danych w przychodach operatorów. Drugim znaczącym trendem będzie Internet Rzeczy.

W 2014 r. konsumpcja danych przez klientów polskich sieci mobilnych podwoiła się. Wiele wskazuje, że w tym roku znów wzrośnie o ok. 100 proc. Prognozy Cisco mówią, że między 2014 r., a 2019 r. konsumpcja danych przez klientów sieci mobilnych zwiększy się w Polsce ponad 11-krotnie. A to może oznaczać, że wcześniej niż się dziś wydaje, zacznie brakować pojemności w sieciach komórkowych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200