Cyfrowe państwo teoretyczne

Gdybyście obudzeni z głębokiego snu, powiedzmy, o 2.47 w bezksiężycową noc mieli wymienić jednym tchem, jakie usługi cyfrowe serwuje nasze państwo, to co by to było?

Ja w pierwszym odruchu przypomniałem sobie CEDIG, CEPIK i PESEL, chociaż to ostatnie to raczej ze słuchu niż z wiedzy, bo jako zwykły obywatel nie wiem w zasadzie, jakie cyfrowe usługi idą wraz z bazą pisanych wspak dat urodzenia i numeru porządkowego pojawiania się na świecie.

I tyle? Tyle. Po chwili przypomniałem sobie jeszcze o ePUAP, ale to raczej z sentymentu, bo dawno, dawno temu pisywałem artykuły o jego początkach.

Sprawdziłem w praktyce, jak działa nasze cyfrowe państwo. Wyrobienie dowodu osobistego po przeprowadzce: dwa tygodnie. Dwa tygodnie na wydruk kawałka plastiku, na którym przepisane są dane zapisane w kilku systemach informatycznych. Wyrobienie prawa jazdy po przeprowadzce: miesiąc. Tak, cztery tygodnie na przedrukowanie danych, które i tak każdy policjant może sprawdzić w radiowozie z komputerem.

Powie ktoś: no i co z tego? Przez te kilka tygodni nic się nie stanie, poczekasz, to dostaniesz. Nieprawda. Nie wyjadę dalej i na dłużej, bo muszę stawić się po odbiór dokumentów lub odebrać je na poczcie: „Dzień dobry, proszę dokument i podpis, o tu, z datą”. Czyli moja wolność jest ograniczona, bo jakiś twórca systemu z urzędnikiem wymyślili, że wydruk na zalaminowanej tekturce będzie trwać nawet cztery tygodnie.

Serwis World Economic Forum opublikował właśnie pięć trendów technologicznych, które zmienią rządy. Po pierwsze, działania w czasie rzeczywistym. Nie tryb wsadowy, czekanie na uzgodnienia miesiącami i zmuszanie obywateli do pokory: „pan przyjdzie za tydzień”, tylko tu i teraz. Po drugie, mądrzejsze miasta. Ponieważ do 2025 r. 60% ludzi na świecie będzie żyło w miastach, trzeba jakoś to życie uporządkować, bo się podusimy i pozabijamy. Publiczny transport elektryczny, lepsze wykorzystanie przestrzeni publicznej itp. – to są kierunki rozwoju. U nas: buspasy. Po trzecie, zwiększone zaangażowanie obywateli. Właśnie przeczytałem, że  po czteroletniej batalii bloger zmusił Sąd Najwyższy do ujawnienia umów, które ta instytucja ma obowiązek ujawniać. Te dane są w systemach komputerowych i czekają tylko na dobrą wolę urzędnika. Bez komentarza. Po czwarte, nowoczesne oprogramowanie raportujące dla rządów. Nie rocznik statystyczny, ale real time. No i po piąte, komunikacja między jednostkami rządowymi. Twórcy tego artykułu piszą, że rządy nie mają interesu w sprawnej wymianie informacji, bo to spowodowałoby, że część funkcji urzędników stałaby się zbędna. Ja uważam, że ktoś, kto przekłada – nawet wirtualnie – moje papiery przez cztery tygodnie, żeby wystawić mi świstek dokumentu, już jest zbędny.

Fundacja ePaństwo opublikowała raport „Państwo na Twitterze”. Kancelaria Premiera wysłała 4,2 tys. (!) wiadomości, Ministerstwo Obrony Narodowej 2,8 tys., MSW 480. Kiedy? W sierpniu. Tak, przez jeden miesiąc kilka tysięcy twittów. Może nasze wirtualne państwo jest nieco teoretyczne, ale rząd przynajmniej pisać w socjalu umie. I co tu komentować…

Cyfrowe państwo teoretyczne
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200