Mozilla żegna się z Google i zmienia taktykę

Fundacja Mozilla zadziwiła świat ogłaszając, że nie przedłużyła trwającego od lat lukratywnego partnerstwa z Google i podpisała umowę z Yahoo, którego wyszukiwarka będzie teraz domyślna w przeglądarce Firefox przynajmniej w USA.

Umowa z Yahoo ma jednak zakres lokalny. Bo jednocześnie przedstawiciele Mozilli poinformowali, że od tej pory organizacja ta nie zamierza podpisywać jednej globalnej umowy partnerskiej na wyszukiwanie, a zamiast tego będzie negocjować indywidualne kontrakty w poszczególnych krajach.

Przedstawiciele Mozilli wyjaśniają, że dzięki takiej zmianie łatwiej będzie tej organizacji realizować jej cele programowe. Nie wiadomo jednak, jak taka modyfikacja taktyki wpłynie na jej przychody. „Wybierając partnerów, którzy będą dostarczali użytkownikom naszej przeglądarki usługi wyszukiwania informacji, będziemy w pierwszym rzędzie oceniać to, czy ta współpraca jest zgodna z naszymi celami strategicznymi, wartościami, w które wierzymy oraz naszą misją możliwie najlepszego służenia użytkownikom internetu. Kluczowe będzie również utrzymanie naszej niezależności” powiedział Chris Beard, CEO Mozilli.

Zobacz również:

  • Mozilla stworzyła nową usługę, która usuwa nasze wrażliwe dane z internetu
  • Najnowsza przeglądarka Chrome jest zgodna z komputerami zawierającymi procesory Arm

To ostatnie słowo wydaje się kluczowe. Mozilla wszak od początku swojej działalności stara się być adwokatem użytkowników i chronić ich interesy oraz wszelkie zasoby, na które mogą czyhać wielkie korporacje. Przez lata podstawowym narzędziem realizacji tego planu była przeglądarka Firefox, która kilka lat temu skutecznie zepchnęła z pozycji lidera rynku Internet Explorera Microsoftu. Ostatnio jednak ona sama została zepchnięta na drugą pozycję przez Google Chrome.

Rozbrat z wyszukiwarką Google nie jest specjalnym zaskoczeniem. Przedstawiciele Mozilli już od pewnego czasu ostro krytykowali ten koncern i sygnalizowali, że zamierzają poważnie zastanowić się nad kontynuowaniem współpracy z gigantem. Niedawno Michel Baker z Mozilli tak opisywała na blogu organizacji sytuację na rynku oprogramowania i internetu: „To, jak urządzenie wybierzesz, w znacznym stopniu wpływa na to, jak będziesz mógł korzystać z internetu, do jakich usług będziesz miał dostęp, kto będzie trzymał twoje dane (…) Ludzie i firmy będą mogli tworzyć innowacje tylko w takim stopniu, w jakim pozwolą im na to większe firmy. Będzie można robić tylko to, na co uzyska się zgodę. Szczerze mówiąc, taki kierunek rozwoju internetu jest do chrzanu”.

Mniej więcej w tym czasie Mozilla udostępniła aktualizację dla Firefoksa, umożliwiającą ustawienie w charakterze domyślnej wyszukiwarki serwis DuckDuckGo (którego misją jest maksymalna ochrona prywatności użytkowników). „DuckDuckGo szuka dla ciebie informacji bez sprawdzania kim jesteś i co robiłeś – być może zwraca nieco mniej precyzyjne wyniki niż inne serwisy, ale uważamy, że użytkownik powinien mieć możliwość decydowania o tym, czy jego dane są udostępniane wyszukiwarce” tłumaczy Johnathan Nightingale, jeden z głównych developerów Firefoksa.

Idea czy kasa?

Zdaniem niektórych analityków, decyzja Mozilli o zawieraniu indywidualnych umów na wyszukiwanie, dopasowanych do lokalnych rynków, może być nie tylko realizacją celów statutowych, ale również sposobem na zwiększenie przychodów. „Organizacja uświadomiła sobie, że działając lokalnie może pozyskać więcej pieniędzy niż podpisując jedną globalną umowę” napisał w analizie dla subskrybentów serwisu Stratechery.com Ben Thompson.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200