Odcinkowy pomiar prędkości nie może wystartować przez problemy z IT

Odcinkowy pomiar prędkości nie jest już tylko wizją przyszłości ale systemem, który działa w Polsce. Aczkolwiek nie oznacza to, że niebawem kierowcy dostaną pierwsze mandaty. Problemy z systemem IT oddalają te perspektywy i wciąż pozwalają na niezdejmowanie nogi z gazu. Na jak długo?

System służący do rejestrowania przekroczenia dopuszczalnej prędkości pojazdów na kontrolowanym odcinku drogi, to w przeciwieństwie do fotoradaru mierzącego prędkość w określonym punkcie, system sprawdzający średnią prędkość na wyznaczonym odcinku. Jak to działa?

Na początku i końcu kontrolowanego odcinka ustawione są aparaty fotograficzne bądź kamery rejestrujące wszystkie pojazdy. Kamera na bramce rozpoznaje pojazd (numer rejestracyjny, typ, marka) a system odnotowuje dokładny czas wjazdu na odcinek objęty pomiarem prędkości. Na końcu odcinka kolejny zestaw kamer rejestruje wyjeżdżające pojazdy. Na podstawie różnicy czasu między wjazdem a wyjazdem wyliczana jest średnia prędkość. Długość takiego odcinka ma wynosić od 890 m do 7,4 km, choć system pozwala monitorować też dłuższe trasy. Oczywiście by całe „przedsięwzięcie” miało sens, na całym odcinku powinno obowiązywać jednolite ograniczenie prędkości. Proste?

Teoretycznie tak, cały problem jednak polega na stworzeniu systemu, który rzeczywiście w sposób nie budzący wątpliwości będzie identyfikował pojazdy. Niestety w polskich realiach sprawa jest jeszcze trudniejsza. Otóż operatorem urządzeń ma być GITD (Główna Inspekcja Transportu Drogowego), od urządzeń pomiarowych wymagana jest zgodność z już istniejącym systemem fotoradarowym, a dane muszą bezprzewodowo trafić do CANARD-u (Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym). To oznacza nie mniej ni więcej , że nie da się w Polsce tak po prostu zastosować żadnego urządzenia produkowanego przez renomowanych producentów takiego sprzętu.

Zatem czy niekompatybilność systemów informatycznych GITD i CANARD-u oraz braki rozwiązań sprzętowych wspierających taką integrację spowodują, że jeszcze długo w naszym kraju system odcinkowego pomiaru prędkości będzie tylko na pokaz? Z dwóch powodów bynajmniej nie.

Po pierwsze. Projekt budowy odcinkowego pomiaru prędkości w Polsce finansowany jest ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktury i Środowiska. I pieniądze te muszą zostać rozliczone w terminie przez GITD inaczej będzie ona musiała zwrócić unijne dofinansowanie na ten projekt.

Po drugie. Po początkowych problemach przetargowych (unieważnienie przetargu na sprzęt, oferty-tylko dwie!, nie spełniały wymogów formalnych), w końcu zgłosiła się jedna, jedyna firma, która twierdzi, że jest w stanie sprostać wymaganiom GITD.

Firma Sprint, bo o niej mowa, nie ma na swoim koncie żadnego zrealizowanego systemu odcinkowego pomiaru prędkości, ale nie jest też nowicjuszem w branży. W przeszłości stworzyła ona m.in. system monitoringu wizyjnego Warszawy oraz uruchomiła systemy informatyczne wspierające prace służb ratunkowych. Sprint nie tworzy jednak nowego systemu od podstaw, oferuje ona GTID zmodyfikowane urządzenia czeskiego systemu UnicamVelocity firmy Camea, który działa m.in. w Pradze i Brnie.

Według założeń GITD jeśli testy nowego sprzętu wypadną pozytywnie i procedura zakupu sprzętu zakończy się sukcesem to pierwsze odcinki pomiarowe maja powstać jeszcze w 2014 roku, a w roku 2015 ma ich być nawet 29. Jeżeli rzeczywiście tak się stanie, kierowcom nie pozostanie wtedy nic innego jak przyzwyczaić się do nowej drogowej rzeczywistości. Chyba, że „na modę włoską” nie zdejmą oni nogi z gazu przez cały odcinek kontrolowanej drogi , robiąc sobie jedynie przerwę „na papierosa” przy bramkach wyjazdowych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200