Szansa na Nobla

Systemy komputerowe zarządzają tysiącami zadań porządkowych w naszym życiu: od sygnalizacji świetlnej, przez zużycie energii w inteligentnym domu, po loty kosmiczne. Myślicie więc, że żyjemy we względnie uporządkowanym świecie? Nic bardziej mylnego. Bałagan wynikający z bezmyślności systemów przerasta problemy, jakie miał Charlie Chaplin we w pełni zautomatyzowanym, ale bezdusznym domu. Na nasze głowy spadną nowe kłopoty. W przenośni i dosłownie.

Jeśli wierzyć w zapowiedzi poważnych firm, takich jak Amazon, w całkiem nieodległej przyszłości nad naszymi głowami zaczną latać chmary maszyn transportujących różne produkty. Samodzielnie latające drony transportowe będą sprawnie dowozić towary zamówione w e-sklepach. Wyeliminują z pracy kurierów, którzy czasem nie są w stanie dotrzeć sprawnie z punktu A do punktu B w skończonym czasie. Przyspieszą dostawy, zmniejszą koszty i zanieczyszczenie środowiska. Zamiast czekać w biurze lub domu na dostarczenie przesyłki, swobodnie będziemy poruszać się po mieście, a dron znajdzie nas dzięki nawigacji satelitarnej sprzężonej z podającym pozycję naszym smartfonem. Dostawy będą sprawne i zajmą mało czasu, dlatego będzie można transportować żywność, w tym gotowe posiłki i zapasy do lodówki.

Ta sielanka jest piękna, ale to tylko ułuda. Pierwszy problem, jaki napotkają masowo przemieszczające się w nad naszymi głowami drony, to kłopot z wejściem do biura lub domu. Taki dron będzie musiał zaanonsować się przed przybyciem, wpisać do księgi wejść, poczekać na windę, nie pomylić pięter i dopiero przedarłszy się przez recepcję, dotrze do adresata. W domach trzeba nacisnąć sprawnym manipulatorem przycisk domofonu, pogadać z ochroną albo domownikami, którzy może zrozumieją, o co chodzi w metalicznym komunikacie.

Drugi kłopot to pojemność nieba nad nami. Nawet mały pojazd transportujący niewielki ładunek zajmuje przestrzeń – tor lotu i kilkanaście metrów sześciennych na manewry w miejscu załadunku i dostawy. Przestrzeń nie jest z gumy, więc będzie jej brakować. Wokół biurowców będą krążyć chmary małych latających pojazdów, czekając na możliwość dostania się do środka. Będą tworzyć chaos i hałas. To zapewne zdenerwuje co bardziej krewkich świadków zamieszania i być może nawet skłoni do przegonienia bzyczącej zgrai. Trzecim problemem będzie nawigacja. Drony będą musiały kierować się wytycznymi z systemu nawigacji o wiele bardziej skomplikowanego niż samochodowy, bo dojdzie wysokość względna nad gruntem. Mały błąd i zderzenie gotowe. A wtedy takie pojazdy spadają na ziemię, niszczy się przesyłka, może nawet ktoś zostanie ranny.

Będziemy złorzeczyć i przeklinać zastosowanie wynalazku, który w założeniach miał ułatwić nam życie. Chyba że znajdzie się ktoś, kto wymyśli system, który opanuje ten chaos za pomocą inteligentnego systemu nawigacji, uzgadniania pierwszeństwa przejazdu, ochrony ptaków i niewchodzenia w drogę samolotom. Z pewnością zostanie miliarderem, a może i noblistą. A potem przyjdzie człowiek, który ten dronowy system, tak jak dzisiejszą durną sygnalizację świetlną, bezduszny system bankowy czy algorytm chłodzenia lodówki, będzie naprawiać. A więc do dzieła!

Szansa na Nobla
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200