Lokalna chmura – oksymoron IT, który działa

Technologia cloudpaging opiera się na stuprocentowo chmurowym udostępnianiu i zarządzaniu aplikacjami, tak by działały z szybkością i efektywnością narzędzi natywnych, z wykorzystaniem sprzętu po stronie klienta… także w trybie offline. Niemożliwe? Inne zdanie mają setki tysięcy rzeczywistych użytkowników korzystających z portfolio ponad 10 tys. przesyłanych w ten sposób aplikacji.

Zaletą modelu chmurowego – poza oszczędnościami, skalowalną wydajnością stosownie do potrzeb – jest jeszcze administracja narzędziami, ich natychmiastowe, zdalne dostarczanie. To czynnik kluczowy dla efektywności organizacji. Ideą cloudpagingu jest zachowanie, a nawet optymalizacja tego atrybutu chmury przy przeniesieniu ciężaru mocy obliczeniowej na stronę klienta. W 90% wykorzystywanych aplikacji te potrzeby zaspokaja z nawiązką posiadany sprzęt lokalny, co pozwala na eliminację opóźnień, konsumpcję pasma i pracę bez zagrożeń w postaci dostępu do sieci, jako warunku koniecznego. Fakt ten wykorzystuje autorska technologia stronicowania i przesyłania programów podzielonych na logiczne bloki wykonawcze – pod nazwą cloudpaging.

Jej twórcą jest brytyjsko-amerykańska firma Numecent (znana poprzednio pod szyldem Endeavors Technologies), zajmuje się wirtualizacją i strumieniowaniem aplikacji od 1999 roku, zastrzegając dotąd patenty na 13 kluczowych rozwiązań w tej dziedzinie, a pikanterii dodaje fakt, że geneza projektu związana jest z agencją obrony DARPA. Na jej czele stoi Osman Kent odpowiadający wcześniej za sukces 3DLabs oraz szef wytwórni muzycznej Songphonic.

Zobacz również:

  • Nvidia odtworzyła całą planetę. Teraz wykorzysta jej cyfrowego bliźniaka do dokładnego prognozowania pogody
  • Google ostrzega przed monopolem Microsoftu w chmurze
  • Snowflake - nowy szef, nowe usługi

Jak twierdzi producent tylko ok 30% z procesu „stronicowania” aplikacji można przyrównać do znanych do tej pory procesów wirtualizacyjnych. Technologia ma ambicje pokonania barier wydajnościowych, nadmiernych obciążeń łącza i ograniczeń czasowych związanych z pobieraniem olbrzymich paczek danych przed ich instalacją lokalną, z których każda z kolei wiąże się z dodawaniem następnych bibliotek do systemu, co w sumie skutkuje zaśmieceniem rejestru i zmniejszaniem stabilności całego środowiska. W myśl tego założenia oprogramowanie działające identycznie jak natywne ma być dostępne online (np. po kliknięciu w stosowną ikonę na stronie WWW). Marketingowy przekaz cloudpagingu przyrównuje go do Dropboxa dla software – z tą różnicą, że zachowane jest 100% zabezpieczeń i kontroli wynikających z praw autorskich i kontroli licencji aplikacji.

Jak to działa

Na pierwszym etapie program jest „obrabiany” przez narzędzie Jukebox Studio – cały kod dzielony jest na sekcje funkcjonalne (wykonujące określoną operację), które są wirtualizowane osobno jako tzw. strony i traktowane są później przez system jako odrębne składniki całości, przy czym tworzona jest ich priorytetyzacja w zależności od ważności (np. jako najistotniejsze są określane wszystkie procesy odpowiedzialne za start okna roboczego).

Wirtualizacja dla danej aplikacji (rozumiana tu jako określona wersja programu) odbywa się jednorazowo, mogą ją wykonywać zarówno producent oprogramowania, dostawca usług, jak i administrator w firmie. Rzecz jasna czas procesu różni się w zależności od wielkości aplikacji oraz indywidualnej metodyki jej działania. Może trwać 30 minut dla narzędzia takiego jak Adobe Photoshop lub kilka godzin w przypadku wirtualizacji kombajnu klasy Avid Media Composer.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200