Miara dojrzałości

W drugiej połowie lat 50. na drogach i ulicach Polski zaczęły się pojawiać nowe samochody osobowe importowane z Zachodu. W osiągach niewiele były lepsze od modeli własnych czy z krajów ościennych, ale biły je w jednym: skala ich szybkościomierzy znacznie przewyższała ich rzeczywiste możliwości.

Wracając ze szkoły, zatrzymywaliśmy się przy każdym, podziwiając: Ten ma na liczniku 150! A tamten nawet 180! Większość święcie wierzyła, że maksimum licznika to granica osiągów danego modelu. Pośród tego rodzaju ochów i achów ginęły zupełnie nieliczne głosy rozsądku, że licznik to jedno, a rzeczywiste możliwości to zupełnie coś innego (a tak naprawdę, to szybkość nieco ponad 100 km/godz. była górną granicą możliwości ówczesnych europejskich samochodów popularnych; taki, potrafiący jechać 150 uchodził już za sportowy).

A w naszej chłopięcej świadomości królowała i tak rodzima „Warszawa”, bo biła inne modele tym, że oprócz szybkościomierza miała jeszcze aż cztery inne „zegary”. Wkrótce jednak i to przestało robić wrażenie i – przez pewien okres, już w liceum – co więksi zapaleńcy motoryzacji pośród nas zaczęli namiętnie projektować tablice przyrządów do wielkich ciężarówek. Naczelną zasadą było: im więcej zegarów, wskaźników, przełączników i lampek kontrolnych, tym lepiej. Powstawały więc kolorowe schematy monstra, które śmiało mogłyby konkurować z kabinami dużych samolotów pasażerskich, w których tablica przyrządów, po przerwie na okna, ma swój dalszy ciąg na suficie.

Podobną fascynację musieli przeżywać autorzy i wykonawcy tzw. ekranowych kokpitów informacyjnych, które kilka lat temu zaczęły pojawiać się w systemach ERP i Business Intelligence. Na ekrany wpychano (albo chaotycznie na nich upychano). ile się dało lampek, słupków i „zegarów” właśnie, każdy z których coś tam pokazywał, ilustrował i odwzorowywał. Szafowano bez umiaru kolorami o znaczeniu zapożyczonym z sygnalizacji ulicznej, ale żółty nie nazywa się jednak „żółty”, lecz „amber”, bo to w ogóle lepiej brzmi, a niektórym, co bieglejszym w angielskim, kojarzy się nawet ze szlachetnością bursztynu (pomijając, dla wielu niezbyt miłe, jego skojarzenie ze złotem).

Kierownicy (dla niewtajemniczonych: kierownik to taki starodawny menedżer) wszelakich szczebli natychmiast to polubili, bo chociaż mało rozumieli, to mogli czuć się przed ekranem niczym kierowca samochodu wyścigowego albo Warren Buffett ze znanego filmu. Z filmu, na którym siedzi on sobie na wygodnej kanapie, mając przed sobą całą ścianę monitorów, z tysiącami ciągle zmieniających się liczb. I tylko co jakiś czas sięga po telefon, wydając jakieś krótkie polecenia, które – w domyśle – skutkują wkrótce dopisywaniem się kolejnych zysków (i tylko zysków) do jego kont.

Inni zaś pokpiwali sobie z tego: pamiętam, jak jeden z kolegów, zapytany: Jak było? po powrocie z prezentacji któregoś z takich systemów, zwarł tylko przed sobą dłonie w pięści i pokręcając nimi w tę i z powrotem, wysuniętymi palcami wskazującymi prześmiewczo naśladował ruch wskazówek takich ekranowych „zegarów”.

A sprawa sprowadza się do tego, że człowiek nie jest w stanie obserwować tylu aż wskaźników naraz i jeszcze wyciągać z tego sensowne wnioski, i podejmować właściwe w tych warunkach decyzje. Pierwsi zrozumieli to konstruktorzy samolotów, gdzie pilot ma teraz przez sobą jeden ekran, na którym może, według potrzeb i swego uznania, wyświetlać ileś tam różnych obrazów. Ale gdy coś naprawdę wymaga jego uwagi, przedstawiający to obraz pojawia się automatycznie sam. Nie miesza się tam np. parametrów lotu z danymi o pracy silników samolotu.

Systemy ERP i Business Intelligence dalekie są jeszcze od tego, ale coraz częstsze i liczniejsze są głosy, wzywające do upraszczania i porządkowania zawartości ich ekranów oraz sposobu prezentacji na nich informacji.

W nawiązaniu do początku felietonu oznaczałoby to, że stosowane w tych systemach sposoby prezentacji wychodzą powoli z okresu szczenięco-sztubackiego i są na progu wczesnej dojrzałości.

Wreszcie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200