Dlaczego innowacyjność w Polsce się nie udaje

Najdelikatniej rzecz ujmując, Polska nie jest światowym liderem innowacyjności. Warto zastanowić się, dlaczego tak się dzieje i poszukać powodów systemowych. A przecież krytycyzmu i kontestacji, które są punktem wyjścia do innowacyjności, akurat Polakom nie brakuje.

Pojęcie innowacyjności

Zacznijmy od pojęcia innowacyjności, bardzo często utożsamianego w Polsce z nowością. Zgodnie z Podręcznikiem z Oslo , który jest pozycją referencyjną OECD i Komisji Europejskiej, innowacyjność jest czymś różnym od nowości. Istotą innowacji nie jest wytworzenie nowości, tylko wdrożenie nowości w praktyce, przy czym ta nowość ma charakter względny w odniesieniu do przedsiębiorstwa, w którym jest wdrażana. Zatem nowoczesne przedsiębiorstwo nie jest automatycznie innowacyjne. Przedsiębiorstwem innowacyjnym jest to przedsiębiorstwo, w którym wdrożono nowość, a nie to, które nowość wdraża w innych przedsiębiorstwach. Przy czym ta wdrażana nowość wcale nie musi być oryginalna na miarę światową. Dla przykładu rozważmy dwa przedsiębiorstwa - jedno produkcyjne, a drugie informatyczne. Wdrożenie sklepu internetowego przez przedsiębiorstwo informatyczne w przedsiębiorstwie produkcyjnym jest innowacją dla przedsiębiorstwa produkcyjnego, ale nie jest innowacją dla przedsiębiorstwa informatycznego. Nie ma przy tym znaczenia, czy podobne sklepy internetowe wdrożyły już wcześniej inne przedsiębiorstwa produkcyjne. Natomiast innowacją dla przedsiębiorstwa informatycznego byłoby opracowanie nowego sklepu internetowego wyposażonego w nowe funkcje.

Na bazie powyższych definicji można odróżnić sektor nauki, który zajmuje się odkrywaniem i tworzeniem obiektywnych (oryginalnych) nowości, od sektora innowacyjności, który zajmuje się wdrażaniem relatywnych nowości do praktyki. Należy podkreślić, że efekt gospodarczy (wzrost PKB, nowe miejsca pracy) nie jest bezpośrednim wynikiem nauki, tylko innowacyjności. Jedną z miar skuteczności sektora innowacyjności jest liczba przedsiębiorstw, w których wdrożono jakąś nowość tak, aby doprowadzić do znaczących zmian gospodarczych. W celu zwymiarowania tego problemu przypomnijmy, że w Polsce mamy prawie 2 mln aktywnych przedsiębiorstw, z czego 99,77% to małe i średnie przedsiębiorstwa (MŚP), które zatrudniają 70% wszystkich pracowników na rynku pracy. Zdecydowana większość MŚP jest nieinnowacyjna, ponieważ nie wdrożyła w ostatnich latach żadnego nowego rozwiązania. O umiarkowanie skutecznej polityce proinnowacyjności można mówić wówczas, gdy 10% MŚP rocznie staje się przedsiębiorstwami innowacyjnymi, czyli w liczbach bezwzględnych ok. 200 tys. Obecnie głównym motorem innowacyjności jest informatyka, stosowana zarówno wewnątrz przedsiębiorstw, jak i w kontaktach z otoczeniem - z ich partnerami biznesowymi, administracyjnymi oraz z klientami. W tym roku ok. 200 tys. firm, które przy prowadzeniu biznesu nie korzystają z rozwiązań informatycznych i z internetu, powinno zacząć z nich korzystać. O skali trudności mówią fakty dotyczące wykluczenia cyfrowego w Polsce - 13 mln Polaków nie ma dostępu do internetu albo ma, ale z niego nie korzysta, a blisko 50% małych i średnich przedsiębiorstw nie ma nawet własnej strony w internecie.

Innowacyjność z punktu widzenia przedsiębiorstwa

Każde wdrożenie nowości niesie ze sobą koszty i ryzyko. Każde rozsądnie zarządzane przedsiębiorstwo będzie starać się je minimalizować, co działa przeciwko innowacyjności. Przeciwko niej działa też mentalność niektórych menedżerów, którzy twierdzą, że lepsze jest wrogiem dobrego. Problem polega na tym, że otoczenie przedsiębiorstwa nie tyle idzie do przodu, ile pędzi, dlatego też to, co dzisiaj jest wystarczająco dobre, jutro może stać się powodem wypadnięcia przedsiębiorstwa z rynku ze względu na niemożność sprostania konkurencji. Jeśli bowiem otoczenie przedsiębiorstwa rozwija się szybciej niż ono samo, upadek jest nieuchronny.

Dla rozwoju gospodarczego kraju najważniejsza jest innowacyjność stopniowa, o charakterze modernizacyjnym, ale realizowana systematycznie każdego roku na masową skalę. Racjonalne jest wdrażanie w polskich przedsiębiorstwach rozwiązań już sprawdzonych w praktyce na świecie, np. na skutek zakupu licencji, ponieważ oznacza to mniejsze ryzyko biznesowe, mniejsze koszty i krótszy czas wdrożenia. Należy jednak wyraźnie powiedzieć, że takie ostrożne podejście do innowacyjności, charakteryzujące się niskim ryzykiem i niskimi kosztami, zmniejsza wprawdzie dystans do najlepszych i może przynieść dobre skutki gospodarcze na rynku lokalnym, ale nie daje przewagi konkurencyjnej na rynku globalnym. Tę można uzyskać tylko wdrażając do praktyki oryginalne wyniki naukowe. Dlatego ambitne przedsiębiorstwa są, a przynajmniej powinny być zainteresowane pozyskiwaniem nowości z uczelni i instytutów badawczych, których zadaniem jest odkrywanie lub konstruowanie nowości.

Innowacyjność z punktu widzenia uczelni

Brutalna prawda na temat polskich uczelni jest taka, że nie są one zainteresowane innowacyjnością. Są one bowiem rozliczane i finansowane przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a jego agencje głównie na podstawie publikacji. Jeśli naukowiec prowadzi badania, a pozostały czas poświęca na pisanie artykułów naukowych o osiągniętych wynikach, to będzie dostawał granty i awansował, i to niezależnie od tego, czy opublikowane wyniki badań znajdą jakieś zastosowanie w praktyce. Natomiast prowadzi badania, a pozostały czas przeznacza na wdrożenie osiągniętych wyników w praktyce gospodarczej, to po pewnym czasie zostanie "w nagrodę" z uczelni usunięty za brak publikacji. Przy takiej polityce trudno się dziwić, że naukowcy nie chcą się zajmować innowacyjnością.

Czynni naukowcy, jeśli w ogóle są zainteresowani innowacyjnością, to tylko na bazie własnych odkryć. Jak wspomnieliśmy, taka innowacyjność jest obarczona dużym ryzykiem, dużymi kosztami i długim czasem wdrożeń. Dlatego - nie tylko w Polsce, ale na świecie - takimi innowacjami są zainteresowane głównie duże przedsiębiorstwa, które mogą sobie na nie pozwolić i które konkurują na rynku globalnym, gdzie tylko przełomowe odkrycia prowadzą do prawdziwych sukcesów ekonomicznych. Niestety, w Polsce jest niewiele dużych firm, a organizacji, które konkurują na rynkach globalnych nie ceną, ale nowoczesnością - jeszcze mniej.

Sektor innowacyjności

W celu unowocześnienia polskich przedsiębiorstw, aby były w stanie plasować swoje produkty i usługi na globalnym rynku i uzyskiwać na nich wysokie marże ze względu na nowoczesność, konieczne jest inne, całościowe spojrzenie na naukę, innowacyjność i biznes. Oba skrajne podejścia mówiące, że za innowacyjność powinna odpowiadać nauka oraz że za innowacyjność powinien odpowiadać biznes, są nieskuteczne, co widać na przykładzie ostatnich pozycji Polski w rankingach innowacyjności. Przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że od nauki do przedsiębiorstw jest mentalnie, organizacyjnie i finansowo za daleko. Dlatego konieczne jest utworzenie w Polsce osobnego sektora innowacyjności leżącego pomiędzy sektorem nauki i gospodarki. Sektor powinien działać na zasadach rynkowych, choć szczególnie w fazie tworzenia powinien być beneficjentem pomocy publicznej. Celem tego sektora powinny być wyłącznie wdrożenia, a nie badania. Kluczem do sukcesu jest oddzielenie wdrożeń od badań. W hybrydzie "badawczo-wdrożeniowej" wdrożenia padają ofiarą badań i w konsekwencji do wdrożeń nie dochodzi. Ten sektor powinien zajmować się wdrożeniami rozwiązań, które najlepiej odpowiadają potrzebom polskich przedsiębiorstw, niezależnie od tego, czy zostały opracowane przez polskich czy obcych naukowców. Należy jednak pamiętać, że tylko oryginalne rozwiązania dają szansę na zdobycie globalnej przewagi konkurencyjnej, a w Polsce najłatwiej oryginalne rozwiązania pozyskać z polskiej nauki.

Kształcenie dla innowacyjności

Kształcenie dla innowacyjności wymaga interdyscyplinarności i myślenia w kategoriach systemowych. Innowacyjność wymaga wykształcenia na uczelniach integratorów dyscyplin, którzy będą w stanie ze specjalistycznych wyników z różnych dyscyplin budować zintegrowane rozwiązania, czyli pełne systemy, które mogą być przedmiotem wdrożenia w praktyce. Kształcenie innowatorów ma na celu uzupełnienie, a nie zastąpienie kształcenia specjalistów. Przy takim podejściu o wdrożeniach można mówić też w przypadku nauk, które tradycyjnie uchodzą za niewnoszące bezpośredniego wkładu do gospodarki, ponieważ ich wyniki będą zintegrowane z wynikami nauk, które taki wkład wnoszą. Wymaga to jednak głębokiej zmiany mentalności - celem nie jest wdrożenie "czystego" wyniku z jednej dyscypliny, co jest często nierealizowalne, ale udział rozwiązania (systemu), na który składają się wyniki cząstkowe z wielu dyscyplin.

Do przełamania barier mentalnościowych na uczelniach jest konieczny inny, bogatszy system oceny wyników naukowych. W ocenie naukowca i uczelni należy brać pod uwagę efekt gospodarczy osiągnięty samodzielnie lub we współpracy, w sposób bezpośredni lub pośredni, a nie tylko same publikacje i ich cytowania. System oceny powinien być użyty do wszystkich nauk, nie tylko stosowanych, ale również podstawowych. W ten sposób będzie można budować interdyscyplinarne koalicje na rzecz innowacyjności.

Należy dążyć, aby większość młodych doktorów po uzyskaniu stopnia naukowego przechodziła do sektora innowacyjności, a nie pozostawała na uczelni albo szła do (nieinnowacyjnego) biznesu. Przy czym młody doktor nie powinien zakładać jednoosobowej, wysoce specjalistycznej firmy, tylko dołączyć do przedsiębiorstwa specjalizującego się w innowacjach, które zatrudnia zawodowych innowatorów z doświadczeniem oraz młodych doktorów i/lub magistrów z innych dyscyplin w celu spełnienia wymogu systemowości, czyli zdolności do wdrażania pełnych rozwiązań.

Podsumowanie

W Polsce nie brakuje ludzi z nowatorskimi pomysłami, ale brakuje systemu, które te pomysły przekładałby w systematyczny sposób na sukcesy gospodarcze. Mówienie o innowacyjności jest zdominowane przez opisy wstępnych, niedojrzałych pomysłów i wydumanych nadziei związanych z nimi, a nie publikacje o uzyskanych efektach gospodarczych i zdobytej przewadze konkurencyjnej. Najwyższy czas, aby o innowacyjności mówić w kategoriach ekonomii, a nie przygody intelektualnej. Pora, aby z innowacyjności uczynić punkt centralny, a nie dodatek do nauki albo do gospodarki.

Prof. Wojciech Cellary, kierownik Katedry Technologii Informacyjnych, Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200