Podróżuje Pan po wielu krajach, promując sposób myślenia z Doliny Krzemowej. Był Pan w Brazylii, Argentynie, Malezji, Singapurze, Kenii, a teraz w Polsce. Który kraj poza Stanami Zjednoczonymi uważa Pan za najbardziej innowacyjny?

Jest kilka krajów, które agresywnie działają na rzecz rozwoju innowacji i innowacyjnych przedsiębiorstw. Wśród wyróżniających się są zwłaszcza Singapur i Finlandia, czyli bardzo małe kraje. Są też oczywiście Chiny, choć one inwestują w rozwój innego typu technologii.

Co myśli Pan o polskich młodych spółkach technologicznych?

Macie bardzo zdolnych inżynierów i informatyków. Wiem to nie tylko z obecnych doświadczeń, ale i z tych zebranych na przełomie XX i XXI wieku. Kilka lat spędziłem wówczas w Polsce.

Polskim specjalistom brakuje, niestety, umiejętności marketingowych, zdolności do promocji swoich rozwiązań. Zwykle tworzą oni coś z myślą tylko o rynku polskim, a nie globalnym.

Staramy się to zmieniać, doradzając młodym przedsiębiorcom, co robić, aby stać się bardziej innowacyjnym, jak wejść na rynek międzynarodowy. Polscy przedsiębiorcy nie jeżdżą za granicę. Nie spotykają ludzi. A to błąd! Najpierw chcą coś sprzedać, a potem dopiero poznać przyszłych partnerów. Tymczasem podstawą do sukcesu jest budowa dobrych relacji. Trzeba poznawać ludzi i dać się im zapamiętać. Konieczne są - po kilka razy w roku - wizyty w Krzemowej Dolinie. Tam są właśnie miejsca, gdzie po prostu trzeba być!

Jakie na przykład?

Jednym z nich jest kawiarnia w siedzibie naszego funduszu i/o Ventures - 780 coffee. To miejsce spotkań naprawdę bystrych ludzi. Mogą się tam spotkać np. założyciel Twittera i młody przedsiębiorca z Afryki. Wiele transakcji, w których brałem udział, zostało zawartych po prostu przy kawie czy przy piwie.

A która z nich była dla Pana najbardziej zyskowna?

To była chyba transakcja dokonana przeze mnie już w i/o Ventures. Zaledwie po kilku miesiącach przyniosła sześciokrotny zwrot z inwestycji. Dotyczyła serwisu społecznościowego dla zespołów muzycznych i marek DEMN The Radio. Zwykle jednak nie wychodzimy z inwestycji wcześniej niż po 5-7 latach.

Czy i/o Ventures będzie inwestować również w Polsce?

Mamy taki plan. Szukam partnera, który by razem ze mną zarządzał takim funduszem. Działalibyśmy nie tylko w Polsce, ale w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Chcemy inwestować kwoty 25, 50, 100, 250 tys. USD. Dziś nie ma takiej oferty na polskim rynku. Fundusze venture capital szukają spółek, w które mogą włożyć 3-4 mln USD.

Doradza Pan także rządom…

To prawda. Miałem też spotkanie w Ministerstwie Gospodarki w Polsce. Przygotowujemy w czerwcu spotkanie, na które zaprosimy np. założycieli You Tube. Chcemy przekazać nasze doświadczenia studentom i młodym przedsiębiorcom w Polsce.

Jakie są wyróżniające się polskie firmy ICT?

Wymieniłbym dwa obiecujące segmenty: twórców aplikacji mobilnych i gier.

A w co inwestuje się teraz w Krzemowej Dolinie?

Przetwarzanie w chmurze jest oczywiście na topie. Obejmuje coraz to nowe obszary. Ale naprawdę gorące tematy to wykorzystanie geolokalizacji w aplikacjach oraz unowocześnianie tradycyjnych branż. Polega to np. na stworzeniu aplikacji na smartfona, dzięki której będziemy mogli zamówić pod dom limuzynę czy mechanika, gdy zepsuje nam się samochód. Nazywamy to konsumeryzacją starych biznesów.

Czy ma Pan radę, jak poprawić komercjalizację wyników polskich prac naukowo-badawczych?

Musicie zmienić sposób myślenia. Naukowiec to nie przedsiębiorca. Nie będzie więc w stanie odnaleźć się na prawdziwym rynku. Od tego jesteśmy my. Dodatkowo przedstawiciele polskich uniwersytetów powinni przestać się wywyższać. W Stanach Zjednoczonych szkoły wyższe co chwila zapraszają przedsiębiorców do siebie. W Polsce takie kontakty należą do rzadkości.