Cyfrowa nietrwałość Telewizji Trwam

Jedyną stacją, która zmieniła program, by transmitować z Sejmu prezentację zamierzeń rządu w sprawach informatyzacji państwa i wdrażania telewizji cyfrowej, okazała się Telewizja Trwam.

Transmitowane w Telewizji Trwam w całości posiedzenie sejmowej komisji innowacyjności i nowoczesnych technologii w drugiej części było poświęcone cyfryzacji mediów, a grupa zainteresowanych sprawiła, że dyskusję na ten temat zdominowała całkowicie sprawa nieprzyznania przez KRRiT fundacji Lux Veritatis miejsca w cyfrowym multipleksie dla Telewizji Trwam. W mojej telewizji kablowej ten kanał pojawił się po raz pierwszy w pakiecie cyfrowym niedawno, jako wiano UPC przejmującego sieć od Aster, więc nietypowa możliwość oglądania na bieżąco przez całe popołudnie rozpalonej dyskusji w komisji sejmowej była zaskoczeniem.

Trochę niezręcznie jest pisać o krzywdzie Telewizji Trwam, jeżeli jej nie oglądamy, a działalność znamy z pośredniego przekazu innych mediów, relacjonujących przypadki ekscentrycznych wypowiedzi ojca dyrektora, sfrustrowanych słuchaczy lub goszczących tam opozycyjnych polityków. Większość dnia zajmują modlitwy i programy ściśle religijne, odległe od polityki. Muzyczne koncerty życzeń układane według eklektycznych "moherowych" gustów też trudno komentować. Jest dla Telewizji Trwam również alternatywa wśród kanałów religijnych. Jej fenomen polega na skutecznym zintegrowaniu sporej grupy ludzi. Wśród nich jest sporo wykluczonych, do których nie trafia misyjność państwowych mediów publicznych. Podobnie jak Radio Maryja, Telewizja Trwam ma wiernych protagonistów, którzy pomimo często zaawansowanego wieku nie wahają się wyjść na ulice i manifestować z energią nie mniejszą niż protestujący przeciwko ACTA.

Wyłączanie analogowych

Niektóre głosy parlamentarzystów wspierających Telewizję Trwam w sporze z KRRiT brzmią histerycznie. Wielu protestujących nie rozumie technicznych aspektów działalności nadawcy. Wystarczy im hasło, że przegrana w konkursie o miejsce na kolejnym multipleksie cyfrowym jest przejawem dyskryminacji niezależnego nadawcy przez państwo.

Nie wszyscy muszą wiedzieć, że Telewizja Trwam w ogóle nie korzysta z analogowych nadajników naziemnych. Ich stopniowe wyłączanie nie ma zatem bezpośredniego wpływu dla warunków odbioru Telewizji Trwam, bo ona z nich w ogóle nie korzysta. Nie warto teraz analizować historycznie strategii wejścia Telewizji Trwam na rynek, ale kiedy powstała, nie było możliwości uruchomienia nadawania naziemnego. Prawie wszystkie dostępne częstotliwości były już rozdysponowane pomiędzy publiczną TVP i wyłonionych w przetargach nadawców komercyjnych: TVN, Polsat, TV4, TV Plus i kilku lokalnych. Nadawca Trwam zdecydował się oferować swój niekodowany program drogą satelitarną, niezależnie od istniejących platform cyfrowych. Zapewnia widzom z obszarów wiejskich tanie odbiorniki satelitarne, a mieszkańcy miast mogą oglądać ten kanał za pośrednictwem telewizji kablowych, jeżeli oczywiście umożliwią im to lokalni operatorzy; można ją też oglądać w internecie na żywo i w nagraniach. W tych trzech metodach odbioru nic zasadniczo się nie zmieni.

Wejście popularnego kanału religijnego, redagowanego przez redemptorystów, do multipleksu cyfrowego poszerzyłoby zasięg odbioru dla wszystkich, którzy dzisiaj nie korzystają ani z anteny satelitarnej, ani z cyfrowych usług telewizji kablowej. Ważniejsze jednak w utwierdzaniu poczucia krzywdy nadawcy jest to, że naziemna telewizja cyfrowa zapewni atrakcyjny, łatwy dostęp do wielu programów, co może zredukować motywację do użytkowania indywidualnych, sprawiających niekiedy kłopoty anten satelitarnych. Rynek bezpośredniego obioru satelitarnego wcale się wprawdzie nie zwija, wręcz przeciwnie, intensywnie pracuje nad stworzeniem nowych usług, w tym nowych rodzajów synergii z systemami naziemnymi w sieciach następnej generacji, ale dla tradycyjnie układanych mediów, w typie Telewizji Trwam, nowa sytuacja może być kłopotliwa.

Cyfryzacja dla niebogatych

Nie trzeba być sympatykiem Telewizji Trwam, żeby nie zauważyć, że KRRiT, zasłaniając się w sprawie rozdziału miejsc w multipleksach formalnymi wymogami procedury przetargowej, ryzykuje mijanie się z mandatem strażnika wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego. Cyfryzacja telewizji poszerzy w znacznym stopniu liczbę powszechnie dostępnych kanałów telewizyjnych, zapewniając jednocześnie wzorcową jakość odbioru - oby nie tylko techniczną. W procesie udostępnienia tego ograniczonego zasobu na razie wygrywają kryteria komercyjne, a to wróży nam, widzom, jak najgorzej. Wydaje się, że dla niektórych inwestorów to wręcz inwestycje portfelowe, nastawione na sprzedaż z dodatkowym zyskiem.

W regulacjach telekomunikacyjnych, w których od 2000 - w przeciwieństwie do części rynku, którą zajmuje się KRRiT - nie obowiązują procedury koncesyjne, urzędnik nie podejmuje się analizowania, jak przedsiębiorca finansuje inwestycję. Złożoność będących w powszechnym użyciu instrumentów finansowych z reguły to utrudnia. Tym bardziej w przypadku fundacji kościelnych tego rodzaju ocena jest trudna, ponieważ utrzymują się z datków i darowizn. Logika działania fundacji jako organizacji pożytku publicznego uzasadnia gromadzenie środków w konkretnym celu, a nie na zapas, żeby spełnić kryteria przetargu. Jak można było zastosować wobec fundacji argument, że nie wykazuje w sprawozdaniach finansowych zysku? Przecież jest fundacją!

Ludzie tworzący Telewizję Trwam są przez wielu z nas postrzegani jako enfants terrible polskiej sfery publicznej. Nie sposób jednak zignorować faktu, że jest to medium, które uaktywniło w bezprecedensowy sposób dla społeczeństwa rzesze tych, którzy bywają też przeważnie cyfrowo wykluczeni. Z podziału kompetencji wynikło, że minister Boni ma w swoich kompetencjach zarówno sprawy cyfryzacji, jak i kontaktów z kościołem. Może to znak, że powinien spróbować teraz zmienić nieprzyjaciół w sojuszników?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200