Księgi transakcji

Gdybyż tworzenie programów było tak proste jak pisanie zwykłego tekstu. Mielibyśmy wtedy już wszystko w zasadzie napisane. Wystarczy spojrzeć, ile jest na świecie powieści. Każda to jakiś program, chociaż niekoniecznie jest algorytmicznie poprawna i spójna. Ale za to, podobnie jak oprogramowanie, wirtualna.

Program niczego w sensie materialnym nie wytwarza. Jest tylko zapisaną myślą. Podobnie jak proza i poezja. W książkach wszystko układa się po myśli autora. Z programami już tak lekko nie jest, bo muszą działać. Co prawda książka też działa, ale jedynie na uczucia i odczucia czytelnika. Program zresztą czasami też oddziałuje na użytkownika. Są przecież takie, z którymi praca to przyjemność, i takie, że człowiek najchętniej wyrzuciłby je przez okno. I to byłoby wszystko, co Lokalny Informatyk ma do powiedzenia w kwestii odpowiedzi na zagadnienie "napisz nam program" zadane przez Dyrekcję. Wskutek ciągłych tarć na temat pisania programów doszło do znacznego oziębienia stosunków pomiędzy Lokalnym a Dyrekcją. Jest to niezgodne z prawami fizyki, gdyż tarcie zazwyczaj wyzwala duże ilości energii cieplnej.

W kwestii wytwarzania programów Dyrekcja nie mogła zrozumieć tej subtelnej różnicy pomiędzy tekstem swobodnym a kodem algorytmicznym. Powodowało to nieporozumienia co do czasu potrzebnego na programowanie, jak również kosztów tego przedsięwzięcia. Gdyby chociaż można określić cennik za kilo. Gdyby programowanie było tak proste jak pieczenie chleba, to program kosztowałby tyle co chleb. Minus koszt mąki oczywiście, która w tym procesie technologicznym jest całkowicie zbędna.

Drugim odwiecznym problemem jest wyciągnięcie od użytkowników, czego chcieliby się spodziewać po oprogramowaniu. Zdarza się, że w ciężkich obecnie rynkowo czasach oczekuje się zwiększenia sprzedaży. Dyrekcja już nieco zasłyszała, że "yntelygencja byznesowa" oprogramowania wiele potrafi. Może i potrafi. Skąd jednak ta inteligencja ma wiedzieć, o co Dyrekcji chodzi, skoro sami użytkownicy nie potrafią określić, po jakich współczynnikach badać profil sprzedaży. Zresztą nawet gdyby było wiadomo, to i tak brakuje stosownych danych w systemie. Dlaczego brakuje? Bo nie chciano ich gromadzić. Co z tego, że w bazie jest informacja, kiedy i za ile sprzedano, jak nie wiadomo komu i dlaczego. Całkowity brak informacji o profilu klienta wyklucza budowanie jakichkolwiek związków analitycznych.

Lokalny wymyślił, że zamiast borykać się z kosztowną rozbudową oprogramowania, które nie wiadomo, jak ma działać, lepiej zaproponować inny, tańszy sposób zbierania danych w niekrępującej postaci. Postanowił, że każda transakcja będzie zapisywana za pomocą edytora tekstu. I niech sobie użytkownicy wpisują, co im się żywnie podoba. Przynajmniej będzie tanio, chociaż niekoniecznie mądrze - takie książki o sprzedaży.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200