Co słychać na ekranie

Czytanie o zdarzeniu nigdy nie generuje takich samych odczuć jak bezpośrednie w nim uczestnictwo. Gdyby tak nie było, nie moglibyśmy z obawy o własne zdrowie psychiczne czytywać pozycji wojennych i kryminalnych. W podobnym stopniu jak czytanie oddziałuje przekaz wizualny.

Oglądając obrazki na ekranie tracimy poczucie realizmu, a związek uczuciowy z obserwowaną sytuacją jest zgoła inny, niż gdyby osobiście uczestniczyć w zdarzeniu. Nawet najbardziej tragiczne epizody wojenne, oglądane na ekranie telewizora w zaciszu własnego spokojnego domu, mogą wzbudzić współczucie dla ofiar, ale o strachu raczej nie ma mowy. Będąc w roli obserwatora, mamy, co by tu nie mówić, duży komfort. Dlatego też na przykład znacznie łatwiej czytać o zdarzeniach Lokalnego Informatyka, aniżeli w nich uczestniczyć lub wręcz być nim samym.

Lokalny uważa, że wśród ludności prawdziwa informatyka powoli odchodzi w zapomnienie. Obecnie największym zmartwieniem użytkownika detalicznego wydaje się być skąd zdobyć kodeka do najnowszego pirackiego filmu. Już nikt nie chce, aby napisać mu jakiś programik, służący chociażby jako pomoc przy pewnych działaniach organizacyjnych wymagających czegoś więcej niż ołówek i kartka. Zresztą takich programików do zarządzania budżetem domowym, organizacją własnej filmoteki czy płytoteki jest na pęczki i to za darmo, a mimo tego Lokalny nie zna jakoś przypadku, aby ktokolwiek ich używał tak na poważnie. Ludzie chcą obecnie tylko oglądać, czy to filmy, czy cokolwiek w Internecie. Druga odmiana użytkowników pisze w blogach coś na kształt ekshibicjonistycznych pamiętników, nie zastanawiając się czy w ogóle ktoś zechce to czytać.

Lokalny Informatyk uważa, że dzisiaj medialnie propaguje się głównie brak gustu. Duża część tele-odbiorców śledzi i popiera kreatury żałosne, zdobywające poklask nie wiadomo czy za sprawą lateksowej odzieży czy innych atrybutów nie-intelektualnych. I tymi kreaturami naszpikowane jest potem wszystko, bo i telewizja, i Internet. Obecnie jako standard króluje postawa: lansuj się i eksponuj się. Parcie niektórych do kariery jest tak silne, że wystawią wszystko na widok publiczny licząc na zauważenie i społeczne błogosławieństwo.

Przez Lokalnego Informatyka wyraźnie bije zazdrość o to, że użytkownicy nie chcą już oglądać ani jego, ani tym bardziej jego programistycznych wytworów. Sam kariery nie zrobił, ale innym wypomina. Widać już nie pamięta, jak niegdyś na pierwszej stronie internetowej macierzystego zakładu pracy wystawił w rozmiarze pełnoekranowym zdjęcie swej niedogolonej facjaty. I tkwiło tam tak długo, aż ktoś wreszcie zapytał Dyrekcję, czy firma ma w ofercie tylko Lokalnego, czy też może czymś innym także handluje.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200