Święte prawa Wielkiego Manitou

Nad Rzeką św. Wawrzyńca w Quebecu mieszka Kahnawake, szczep Indian Mohawk. Kiedy nie polują, nie palą fajki pokoju oraz nie kontaktują się z duchami przodków podczas rytualnych tańców, instalują systemy na serwerach, wzmacniają ich bezpieczeństwo, planują przyszłą pojemność i dostępność oraz monitorują ruch. Lud Kahnawake jest posiadaczem jednego z najciekawszych i jednocześnie najpilniej strzeżonych centrów danych Ameryki Północnej.

Indianie z tego szczepu dawno już bowiem przestali polować na bizony. Dziś utrzymują internetowe kasyna, których zabrania prawo Kanady i większości stanów USA. Ale prawa bladych twarzy nie dotyczą Mohawków. Ich dotyczą jedynie prawa Wielkiego Manitou, ustanowione przed wieków wiekami i objawione szamanom. A ponieważ Wielki Manitou nic nie mówi o internetowych kasynach, lud Kahnawake wiedzie dzisiaj spokojny i dostatni żywot w swoich... nie, nie wigwamach, tylko serwerowniach. Moze i Ty, Czytelniku, byłeś tam wirtualnym gościem? Nie, lepiej nie odpowiadaj na to pytanie pod felietonem. Nie ma co budzić czujności robotów skanujących sieć, howgh!

Złośliwi twierdzą co prawda, że cały interes to zwykłe obchodzenie prawa. Ale czy czerwonoskóry może wierzyć bladym twarzom, podstępnym jak kojoty? W każdym razie, całe pokolenie młodych Kahnawake obok indiańskiej mowy znaków uczy się języków skryptowych, zaś wraz z sygnalizacją dymem poznaje sygnalizację błędów w protokole SNMPv3. A najdroższe kancelarie prawne oraz lobbyści z Ottawy i Waszyngtonu pilnują, żeby święte i odwieczne prawa Wielkiego Manitou nie były podporządkowywane ziemskim zasadom ustanowionym przez rządy.

Tak czy inaczej, rządy Kanady, Stanów Zjednoczonych oraz prowincji Quebec są bezsilne wobec gier losowych na terenach ludu Kahnawake. Mimo, że hazard w internecie jest oficjalnie zakazany w USA od 2006 roku, w praktyce ma się doskonale. Tak dobrze, że Las Vegas bankrutuje, bo mało kto leci za kilkaset dolarów do hotelu na środku pustyni, gdy partyjkę pokera może rozegrać przy własnym biurku.

W czasie, gdy polscy i europejscy regulatorzy bacznie przyglądają się politykom prywatności i standardom ochrony danych w Google Street View i na Facebooku, polecam wirtualną wycieczkę etnograficzną do rezerwatu Indian Mohawk. Zawsze przecież można przenieść hosting na ziemie ludu Kahnawake, który ma jeszcze trochę miejsca w swoich serwerowniach. A - jak wiadomo - jest związany tylko prawami Wielkiego Manitou. Określają rytuał polowania na bizony, palenia fajki pokoju, ale nie sądzę, by mówiły wiele o prywatności i ochronie danych osobowych. Howgh!

Święte prawa Wielkiego Manitou
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200