(Za)śpiewać może każdy

Konkurs Chopinowski już blisko końca pierwszego etapu, a ja tu o śpiewaniu. Jednak nie o takim w celu przepędzania myszy, ściągających - jak to jesienią - z parków i zarośli do domów, co - przy moim głosie i słuchu - dawałoby gwarantowany efekt. I nie o patriotyczno-harcerskim, gdy mija granica ćwierć-na-głowę, bo za takim, nawet zupełnie trzeźwo, nigdy nie przepadałem.

Idzie raczej o takie śpiewanie, gdzie pełno subtelności i wykonawczych niuansów, jak gdy Dietrich Fischer-Dieskau czy Peter Schreier śpiewaja Schuberta, bo, muszę przyznać - dopiero teraz, po latach słuchania, znajduję tam szczegóły, które wcześniej jakoś mi umykały.

TVP Kultura transmituje cały konkurs, ale- tak jak przy poprzednim - gadają tam, jakby to był sport i nasi koniecznie muszą być górą. Wobec tego - wróćmy do śpiewu i przyjrzyjmy się interesującej i wykorzystującej Internet inicjatywie amerykańskiego kompozytora i dyrygenta Erica Whitacre. Specjalizuje się on w muzyce chóralnej (śpiew!), której utwory sam również komponuje (brzmieniowo nie jest to muzyka bardzo nowoczesna, a już z pewnością nie awangardowa).

Kompozytor ten i dyrygent podjął eksperyment polegający na zebraniu (a jakże - przez Internet) solowych nagrań, zarejestrowanych przez poszczególnych wykonawców w domu, przy pomocy amatorskich kamer. Nagrania te złożono następnie w jedno wykonanie przez chór a'capella, złożony z blisko 200 spiewaków z 15 krajów, którzy nigdy nie spotkali się osobiście. Whitacre dyryguje, a na estradzie śpiewa 185 obrazów rozmieszczonych tam, jakby byli to śpiewacy z chóru. Można tego posłuchać i to zobaczyć na Youtube albo na stronie www.ericwhitacre.com. Prace nad całością trwały pól roku.

Teraz jednak, jeszcze do końca roku, każdy może spróbować swych sił i możliwości w kolejnym takim wirtualnym chórze, ale już prawie 1000-osobowym. Ze wspomnianej strony można pobrać nuty, przećwiczyć i zaśpiewać solo pod niemą dyrekcją Mistrza, transmitowaną w Internecie z fortepianowym podkładem. Właściwy występ trzeba nagrać kamerą, obserwując na ekranie komputera dyrygenta i nagranie umieścić na Youtube, nazywając je zgodnie z wytycznymi i opatrując wymaganymi etykietami (tagami). Można śpiewać sopranem, altem, tenorem lub basem - każdym na dwa głosy. Jedyne warunki, to zachowanie w nagraniu początkowego sygnału bi-ip (dla późniejszej synchronizacji nagrań) i czarny strój (np. T-Shirt), bez żadnych wzorów i napisów. Termin - do końca roku.

W wywiadzie dla radia Whitacre podkreślił, że nawet w tym pierwszym, już nagranym, utworze, nie szedł na ułatwienia, bo stosował liczne rubata, czyli przyspieszenia i zwolnienia tempa, oraz - dyrygując - posługiwał się charakterystycznymi tylko dla siebie gestami. Mimo tych, zdawałoby się - poważnych - utrudnień, widzący go przecież tylko na ekranie komputera wykonawcy, w lot odczytywali jego intencje, jakby pracowali razem od lat, a nie ten jeden, jedyny raz.

A jak ktoś lubi muzykę chóralną, ambitniejszą odrobinę niż typu "i szumią knieje", to na wspomnianej stronie internetowej znajdzie dużo, bardzo dużo... Dla zachęty dodam, że jest tam również utwór z naśladowaniem odgłosów deszczu, w czym jednak chyba pierwszy i - jak dotąd - bezkonkurencyjny jest zespół Perpetuum Jazzile.

Jeżeli jednak koniecznie się tu czegoś czepić, to na stronie internetowej Whitacra jest klasyczny przejaw maniery charakterystycznej dla większości stron amerykańskich - zgłaszając się, trzeba podać swój adres, czyli miasto, stan i kraj. Bo jak w jednym państwie są "states", to nie może ich nie być w żadnym innym państwie. To jednak, obciąża nie Whitacra, lecz tych, co w USA robią strony internetowe.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200