Bezpiecznie już było

Zmieniający się dynamicznie charakter zagrożeń teleinformatycznych wymaga stałej czujności i proaktywnych działań.

Wirusom komputerowym stuknie niebawem 25 lat. W styczniu 1986 r. powstał bowiem pierwszy wirus - Brain, rozprzestrzeniający się na dyskietkach 5,25". Powstał, kiedy sieci komputerowe praktycznie nie istniały, a jednak zaraził komputery w wielu krajach, a napisany został w Pakistanie. Dziś podobny schemat działania mają wirusy, które przenoszą się na popularnych pendrive'ach.

Minione 25 lat wirusów nie jest jednorodne pod względem ich efektów. Przed laty użytkownik wiedział o tym, że został zainfekowany (komunikaty bądź animacje na ekranie) i nie groziło jego danym większe niebezpieczeństwo. Z nastaniem Internetu i popularyzacji poczty elektronicznej przybrały na sile infekcje wynikające z otwierania wiadomości wysłanych od znajomych, których komputery również zostały zakażone. Odpowiednie filtrowanie ograniczyło tego rodzaju incydenty. Dziś także ten schemat powraca wraz z eksplozją popularności serwisów społecznościowych. W miarę upływu czasu, robaki potrafiły zatrzymać w ciągu dnia kursowanie pociągów, a także zakazić aparaturę medyczną. Po roku 2000 pojawiły się pierwsze szkodniki, których twórcy zamierzali czerpać finansową korzyść ze swoich przestępczych działań, co zmieniło zupełnie obraz sytuacji. W miejsce młodzieńców piszących wirusy dla zabawy i chwały, pojawili się "przedsiębiorcy", zdolni inwestować w rozwój szkodliwego oprogramowania.

Gra się zaostrza

Koniec pierwszej dekady XXI wieku przynosi zagrożenia zupełnie innego kalibru. Przestępcy organizują się w "sieci partnerskie" i są w stanie wymuszać na użytkownikach, których komputery zarazili wcześniej trojanem, zakup oprogramowania do usuwania usterek (przypadek Data Doctor 2010). Mało tego, w tym roku spłonęła serwerownia jednej z ukraińskich firm hostingowych - Hosting.ua, która chwilę wcześniej przeprowadziła czyszczenie zbioru domen z witryn phisningowych. Nie ma bezpośredniego dowodu na związek tych dwóch wydarzeń, jednak stanowi to przykład, kiedy zagrożenia z sieci przenikają do realnego świata.

Po ćwierć wieku zupełnie "nową jakość" wprowadza Stuxnet - malware, które zaatakowało przemysłowe oprogramowanie firmy Siemens, stosowane m.in. przez irańskie elektrownie atomowe. Ponownie do tej pory nie wykazano, że celem Stuxnetu miał być program atomowy tego kraju - autorzy i nadawcy Stuxnetu pozostają nieznani. Wiele wskazuje, że w jego powstanie zaangażował się jeden z rządów. Można to potraktować jako próbkę możliwości działań noszących znamiona cyberwojny.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200