Mobilna ewolucja nie objęła wszystkich w Polsce

Minęło 18 lat od uruchomienia telefonii komórkowej w Polsce. Można by się spodziewać, że rynek ten powinien już dojrzeć i wydorośleć. Nic bardziej mylnego. Nowe inwestycje operatorów to wciąż program głównie dla najbardziej dochodowych klientów, mieszkańców miast.

Sprzedawcy usług mobilnych kuszą gadżetami i pobudzają wyobraźnię. Namawiają nas, byśmy mieli zawsze przy sobie urządzenie, które zapewnia dostęp do Internetu, poczty elektronicznej, dostarczające tysięcy przydatnych lub zabawnych sieciowych aplikacji, gier, pozwalające nieprzerwanie trwać w relacjach serwisów społecznościowych Twittera, Facebooka, YouTube. Realizacja tych barwnych wizji zmusza operatorów do udrażniania sieci. Instalują dodatkowe lub nowocześniejsze urządzenia, sektorowe anteny, wprowadzają bardziej efektywne systemy kodowania sygnału, jego modulacji, zagęszczają rozmieszczenie stacji bazowych, mikrokomórki. Fizyczne właściwości dostępnego widma częstotliwości fal radiowych tworzą jednak niemożliwe do przekroczenia bariery. Nieuniknione jest w końcu sięganie po kolejne zakresy częstotliwości i budowa nowych systemów.

Koszty nowości...

Nowe telefony, smartfony, tablety zapowiadane są z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Jeżeli nawet nie wszystkich konsumentów wciąga marketingowy galop, to większość z nas korzysta z telefonu nie dłużej niż dwa lata. Nie musimy sobie zdawać sprawy, że sieć łącząca nas ze światem nie zmienia się tak szybko. Operatorzy powinni wprawdzie ciągle inwestować, ale cykl pracy urządzeń sieciowych jest znacznie dłuższy, szczególnie biorąc pod uwagę konieczność zwrotu kosztów inwestycji poniesionych na opracowanie i wdrożenie rozwiązań technicznych.

Kolejną, nazywaną umownie czwartą generację sieci komórkowych (4G) określa się wprawdzie jako "długofalową ewolucję", ale to prognozuje raczej filozofię rozbudowy kolejnych etapów. Zbudowanie nowych, mobilnych, szybkich sieci szerokopasmowych to potężna inwestycja. Tymczasem konkurencja zmusza graczy rynkowych w równym stopniu do oferowania nowości i do starannego planowania kosztów. Starają się więc inwestować tam, gdzie muszą i szukać metod zmniejszenia ryzyka. Nowe sieci w Europie często są planowane na zasadzie współdzielenia infrastruktury i częstotliwości, które trzeba wywalczyć w kosztownych przetargach.

... i zwrot z inwestycji w nie

Jedną z technologii 4G jest LTE. Dla wielu inwestorów to dylemat. Operatorzy, którzy całkiem niedawno zaczęli budować sieci 3G w technologii, która wciąż się rozwija, wiedzą, że nie uciekną przed inwestycjami w sieci o lepszej architekturze, protokołem IP, efektywniej wykorzystujące pasmo. Będą jednak działać tylko pod wyraźną presją rynku, czyli najpierw tam gdzie jest największa konkurencja - w gęsto zaludnionych obszarach aglomeracji.

Jeden z nowych rynkowych graczy Areo2 wygrał w 2009 r. przetarg na 50 MHz widma w paśmie 2,6 GHz. To na razie pasmo podstawowe dla technologii LTE. Trochę nietypowe warunki przetargu zobowiązują do uruchomienia bezpłatnego Internetu w kilkuset gminach wiejskich lub miejsko-wiejskich, ale nie można mieć złudzeń, że operator wokół tego zamierza budować biznes. Dla sieci komórkowej wysoka częstotliwość 2,6 GHz z obiektywnych względów technicznych nadaje się najlepiej dla gęsto zaludnionych obszarów miejskich, wiec Aero2 wcale nie kryje, że tam skoncentruje swoją komercyjną ofertę.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200