Trzeci wymiar

Przez lata, jeszcze od czasów przedwojennych, działał w Poznaniu fotoplastikon. Mieścił się przy ulicy Czerwonej Armii, dziś - Święty Marcin (i tu uwaga: taka właśnie - Święty Marcin - jest nazwa tej ulicy, tak jak oficjalna nazwa największych kiedyś w Poznaniu zakładów brzmiała zawsze - za wyjątkiem epizodu z Józefem S. w szyldzie - Zakłady H. Cegielski).

W rzeczonym fotoplastikonie oglądało się cykle zdjęć, patrząc na nie przez swoiste lornetki, pozwalające uzyskać obraz w trzech wymiarach. Temat każdego takiego cyklu był zamieszczany w gazetach, wraz z godzinami otwarcia, w kolumnie "Repertuar kin". Nie wiem nawet, czy to urocze miejsce jeszcze działa.

W trzech wymiarach, przez specjalne tekturowe okulary, można było, już w latach 50. oglądać niektóre rysunki w podręcznikach geometrii wykreślnej dla inżynierów, a kilka lat później pojawiły się trójwymiarowe slajdy. Umieszczano je parami, wzdłuż brzegów kartonowych arkuszy, przystosowanych do przesuwania, zdjęcie po zdjęciu, w specjalnych, plastikowych przeglądarkach. Maszynkę taką, ze zdjęciami propagującymi ideę tzw. Green IT, umieszczonymi - dla odmiany - na obrotowej tarczy, dostałem na jakiejś konferencji jeszcze 3 lata temu.

W sklepach Foto-Optyki można było kupić NRD-owskie aparaty fotograficzne z dwoma obiektywami, rozstawionymi jak oczy człowieka, które robiły zdjęcia stereo, oprawiane w specjalne ramki, do oglądania jak wyżej. Nie cieszyły się one jednak szczególnym zainteresowaniem i po jakimś czasie - znikły.

Sprawa wybuchła ponownie niedawno, za sprawą pewnego filmu (nie widziałem, bo, po pierwsze - konflikt okularów, po drugie - mówiąc oględnie - za tego rodzaju filmami nie przepadam), ale - jak to można było dowiedzieć się na tegorocznych, jubileuszowych, bo 50., Targach IFA w Berlinie - prace nad obrazem przestrzennym w telewizji prowadzono od wielu lat.

Oczekiwano, że Targi te zdominują w tym roku dwie sprawy - czytniki elektronicznych książek i domowe sieci telewizyjno-komputerowe. A wyszło tak, że gdzie człowiek się nie ruszył, stały grupy ludzi w okularach, a za nimi dwa razy tyle czekało na zwolnienie się którejś ich pary. Istne szaleństwo, ale...

Okulary są różne i poprawnie działają tylko z telewizorem danego producenta. Pierwsze normy są dopiero w opracowaniu... Mimo konfliktu okularów też spróbowałem - widać ładnie, ale, ze względu na konieczność wyposażania wszystkich oglądających w okulary - raczej tego nie kupię (pomijając fakt, że "wypasione" okulary aktywne kosztują do 200 euro za parę).

Inne jeszcze ale - wystąpi tu, tyle że ze zwiększoną siłą, syndrom telewizji HD. Na świecie zgromadzono olbrzymią ilość nagrań programów w zwykłej rozdzielczości (SD), a programów HD, które można kupić do nadawania, jest niewiele. Na telewizorach HD ogląda się więc programy SD, bo innych brak, a z programami 3D będzie jeszcze gorzej, bo nie ma ich prawie wcale. Będzie tak jak z kolorem na początku lat 60. - w prywatnych sklepach można było kupić wtedy filtry na ekran, "zmieniające" obraz czarno-biały na kolor, a teraz będziemy się męczyć z okularami wypatrując, gdzie też jest ten trzeci wymiar, albo do oporu oglądać jakieś demo czy film z płyty blue-ray.

Stan ten nie przeraża łowców nowości, gdyż - jak to podano podczas ceremonii otwarcia IFA - w tym roku, w Europie, już sprzedano blisko 100 tysięcy odbiorników 3D, a właściwe żniwa oczekiwane są przed Gwiazdką...

Nas to - jak zwykle - nie dotyczy, bo by nadawać programy 3D, trzeba, po pierwsze, po piąte i po dziesiąte - mieć telewizję cyfrową. Wiadomo zaś już, że, mimo kilkuletniego już opóźnienia, w tym roku ona w Polsce nie ruszy. Nawet na Gwiazdkę... I to jest nasz trzeci wymiar.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200