Cofanie się do przodu

Zaprzyjaźniony specjalista od jednego z systemów wsparcia usług opowiadał ostatnio co się stało, kiedy jego producent (nieduża, ale prężnie działająca i dostarczająca dobre produkty firma) został przejęty przez potentata świata IT.

Przy pierwszej aktualizacji systemów pod nowym szyldem dodano kilka mało istotnych funkcji i zmieniono ekran powitalny. Za to istotne zmiany zaszły w tzw. dodatkach. Wykasowano ok. 2/3 bazy wiedzy dostępnej dla posiadaczy licencji, zaś do cennika zostały dodane nowe szkolenia oraz (słone) stawki konsultingu wdrożeniowego.

Wcześniej każdy, kto miał więcej czasu niż pieniędzy mógł zajrzeć sobie do dokumentacji, poćwiczyć samodzielnie i zrobić co trzeba. Dzisiaj mogą to zrobić tylko ci, którzy zapłacą albo posiadają stare bazy wiedzy. Ich aktualność jest bez zarzutu, bo nowy właściciel nic konkretnego z produktem w wersji jeden plus nie zrobił (poza wspomnianym ekranem powitalnym). API działa tak jak działało, struktura tabel jest identyczna, nawet tu i ówdzie prefiksy z nazwą przejętego właściciela zostały. Tak oto w pocie czoła potentaci rynku IT wykuwają nową rzeczywistość.

Wychowano mnie w innej szkole, w innych wartościach. W świecie informatyki, który pamiętam, dzielenie się wiedzą było czymś równie naturalnym, co oddychanie. Producenci oprogramowania użytkowego osiągali przychód dostarczając nowe możliwości, a nie ukrywając jego wewnętrzną strukturę i interfejsy przed odbiorcami.

Czy tak ma wyglądać innowacyjność w XXI wieku? Przecież w czytankach z lat 80-tych miało być zupełnie inaczej! Uciążliwe prace miały przejąć za nas roboty, a ciche i szybkie powietrzne taksówki miały wozić nas między pracą, domem a szkołą. Narzędzia zaś miały być przyjazne i zintegrowane w jednolite środowisko, a do tego mówić do nas ludzkim głosem.

Gdzie to wszystko jest? Nie tylko nie dostarczono nam tych wszystkich udogodnień. Stało się coś gorszego: nikt już nie planuje, nikt nie marzy. Za to bez mrugnięcia okiem pod hasłem "postępu w technologii", wciska się nam wyciąganie coraz większych pieniędzy za to samo.

"Cofanie się do przodu", czyli zwiększanie numerka wersji po to, by dostać mniej za więcej, to doprawdy nowatorski pomysł. Ale odmawiam uczestniczenia w tej zabawie. Będę korzystał z systemów, które są i pozostają otwarte i udokumentowane. Przestanę aktualizować oprogramowanie do nowych wersji, skoro funkcjonalnie nie oferują one nic istotnego, za to więcej przede mną ukrywają. Nie będę płacił stawek konsultingowych za to, że ktoś dołączy mi instrukcję obsługi do produktu, który zwyczajnie jej wymaga.

Cofanie się do przodu
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200