Orzeł i reszka

Absolwent szkoły średniej chcący zostać informatykiem poważnie rozważa dwie opcje: informatykę uniwersytecką i politechniczną. Ja wybrałem tę drugą, ale gdy po latach spotykałem absolwentów pierwszej, ze zdumieniem odkrywałem, że umiemy z grubsza to samo. Z punktu widzenia umiejętności większe znaczenie miała pierwsza praca oraz specjalizacja zawodowa niż uczelnia i uzyskany tytuł.

Do czasu. Po latach doświadczeń sądzę, że istnieje fundamentalna różnica, leżąca nie tyle w wiedzy i przygotowaniu merytorycznym, a postawach charakteryzujących informatyka. Pięć lat intensywnej pracy kształtuje człowieka również pod względem wartości, a wartości inżynierskie są zasadniczo inne niż uniwersyteckie.

Spróbuję zarysować kluczowe różnice, które obserwowałem w swoim otoczeniu, zastrzegając, że nie jest moim celem wszczynanie (kolejnej w informatyce) dyskusji o wyższośći Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocy.

Pierwsza różnica polega na świadomości barier fizycznych. Dla informatyka politechnicznego komputer zawsze pozostanie maszyną elektroniczną, w której są kable, oporniki, bramki i złącza p-n. Nawet jeśli na co dzień ich nie stosuje, nie bywa zaskoczony ograniczeniami mocy obliczeniowej i pamięci. Dla informatyka uniwersyteckiego to wszystko nieistotne szczegóły, a komputer pozostaje maszyną dyskretną nieco tylko bardziej skomplikowaną od maszyny Turinga.

Druga różnica tkwi w celu działania. Inżynier pracuje, aby ułatwić życie ludziom i cieszyć się funkcjonalnością realnie działającego rozwiązania, ale mniej interesuje go innowacja per se. Informatyk uniwersytecki cieszy się, gdy rozszerzy granice ludzkiego poznania, opracuje coś, czego nigdy nie było - nawet jeśli to "coś" nie przybrało formy produktu i na razie nie znajduje zastosowania.

Ale myślę, że najważniejsza, naprawdę fundamentalna różnica tkwi w ostatecznym kryterium poprawności rozwiązania. Dla informatyka uniwersyteckiego jest ona wywiedziona z twierdzeń i dowodów. Dla informatyka politechnicznego jest to działanie zgodnie z jego oczekiwaniami i intencjami. Absolwent politechniki przygotuje rozwiązanie ‘quick and dirty’ (z przewagą ‘dirty’...), ale będzie działać; absolwent uniwersytetu woli raczej nie zrobić go wcale niż wykonać byle jak.

Przysiągłbym, że te różnice wychodzą prędzej czy później nawet wtedy, gdy dwaj specjaliści z różnym rodowodem pracują w jednym zespole nad systemem CRM, przebudową infrastruktury albo wdrożeniem usług w "chmurze".

Oczywiście szkicuję grubą kreską i uogólniam, realni ludzie reprezentują pełne spektrum szarości, a nie czarno-białe postawy takie czy siakie. Żadna nich nie jest lepsza ani gorsza i twierdzę, że w sprawnie pracującym zespole potrzebne są obie, jak orzeł i reszka w monecie.

Orzeł i reszka
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200