Smak jazzu

Chyba każdy kiedyś się zmęczy twardym brzemieniem rockandrollowej gitary i powtarzalnością elektronicznych sampli. Jeśli nie ma wyrobionej za młodu wrażliwości, by zainteresować się muzyką klasyczną, sięgnie po muzykę łączącą harmonię z improwizacją - jazz. Czy to w wersji soft (smooth jazz, funk jazz), czy to w wersji hard (free jazz, bee-bop), jazz nader często gości na półkach i w domowych biblioteczkach informatyków.

Czemu tak wielu specjalistów z branży, szczególnie tych po trzydziestce, kocha jazz? Mam na ten temat swoją teorię, którą chciałbym tutaj przekazać i poddać krytyce. Otóż myślę, że jest on podobny do informatyki. Tak jak ona, jest w dużej mierze zabawą dla indywidualistów. Nie ma wielu trwałych zespołów jazzowych, wielu zaś jest wybitnych, samotnych instrumentalistów, jak Miles Davis czy Herbie Hancock. Grają ze swoimi zespołami, oddają nawet pole poszczególnym instrumentom, ale jednak kluczowe partie komponują i odgrywają sami.

Informatykę, dziedzinę pozornie bliską inżynierii, z jazzem łączy szacunek dla wirtuozerii pojedynczego człowieka - czy to na gitarze, czy w danym języku programowania albo w technologii. Jazz łączy przemyślaną formę ze swobodną improwizacją. Zupełnie tak jak informatyka, gdzie jest struktura i procedura, a jednak nadal jest miejsce na "iskrę bożą", indywidualny odcisk konkretnego człowieka, charakterystyczny styl i sposób rozumowania. Mój Boże, ileż razy patrząc na kod źródłowy bez trudu rozpoznawałem autora, który go pisał nawet wtedy, gdy nie był on oznaczony komentarzem ani stemplem z systemu kontroli wersji.

Jazz przełamuje bariery formy i treści, ciągle zmieniając się, ale jednak nie gubiąc tego, co jest "twardym jądrem" - rytmu, harmonii, improwizacji. W jazzie, jak w informatyce, jest miejsce na spontaniczność, zaś muzyka angażuje twórcę bez reszty. Ktokolwiek uczestniczył w zakończeniu projektu, ważnych testach albo wdrożeniu w organizacji IT wie, że poziom skupienia i ekstatycznej emocji jest tam nie mniejszy niż u muzyków podczas jam session.

Kiedy więc spędzamy kolejny wieczór łamiąc sobie głowę nad naprawdę trudnym problemem, kiedy znowu nasza wiedza się zdezaktualizowała i musimy od nowa uczyć się nowych rozwiązań i technologii i kiedy projekt znowu nie kończy się o czasie, a budżet trzeszczy, nie zżymajmy się! Sięgnijmy po pomoc Jana Garbarka, Johna Coltrane’a albo Wyntona Marsalisa. Ci panowie też mają podobne problemy, rozwiązują je co dzień na scenie. Dajmy im szansę zainspirować się, a życie będzie miało przyjemniejszy smak. Smak jazzu.

Smak jazzu
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200