Kursy zawodowe

Jeśli informatyk zechciałby powierzyć swój zawodowy rozwój w ręce zwykłych użytkowników, to wyszedłby na tym z pewnością nienajlepiej. Nadawałby się potem do wszystkiego, ale na pewno nie do pełnienia roli zawodowej informatyka.

W firmie rozgorzał dyskusja mająca na celu usprawnić zarządzanie informatyką. Generalnie chodziło o to, jak wydusić z Lokalnego Informatyka więcej. Dlaczego akurat z niego? Bo żaden inny informatyk nie jest zatrudniony, więc nie ma sprawy.

"Trzeba Lokalnego skierować na jakieś ćwiczenia fizyczne. Najlepiej do siłowni, aby trochę krzepy nabył, bo mu opornie z tymi komputerami idzie. Zanim postawi komputer po awarii, to całe wieki mijają. Prawdopodobnie ciężko mu to przenosić tam i z powrotem, więc wlecze się jak żółw " - rzekł Techniczny. "Żeby szybko się poruszał, to trzeba mu raczej trening biegowy a nie siłowy zastosować. Samo przenoszenie komputera może być wolne, a nawet bardzo wolne, bo odbywa się rzadko. Przecież wzywany jest najpierw na miejsce awarii, gdzie pojawia się bez obciążenia. I problem w tym, że nie przybiega natychmiast. Nieraz trzeba nawet z pół godziny odczekać. A mnie wtedy akurat czas goni (no zawsze mnie goni, ale wtedy tym bardziej) i muszę czekać, aż mi pokaże jak naprawić uszkodzoną tabelę w edytorze" - Asystentka przedstawiła swój punkt widzenia. "A kto ją uszkodził?" - niespodziewaną dociekliwością wykazał się Administracyjny. "Nie wiem; w tym komputerze dzieją się jakieś tajemnicze sprawy" - odparła Asystentka, wznosząc błagalnie wzrok do góry, jak również i ramiona. "Raczej trzeba go na trening wspinaczki górskiej posłać, bo nasza firma położona jest na kilku piętrach i chyba pokonywanie wysokości idzie mu niewprawnie" - odkryła nagle Księgowa Główna. "Ja to bym go na kurs przewodnika posłała. Poczekać na interwencję mogę, bo wcale mi się nie spieszy, ale jak już wreszcie do mnie przyjdzie, to niech mnie płynnie przez te wszystkie mielizny i kipiele komputerowe przeprowadzi jak należy" - wymyśliła Kadrowa. "To raczej na kurs sternika!" - dopingował Techniczny. "A ja bym go raczej na kurs tłumacza wysłała. Żeby wreszcie nauczył się dobrze nam tłumaczyć różne trudne sprawy komputerowe" - zaproponowała Księgowa Przyboczna.

I tak dyskusja trwała w najlepsze, podczas gdy Lokalny Informatyk już od lat nie może doprosić się o kursy specjalistyczne. Ciągle słyszy odpowiedź, że takie drogie i firmy na to nie stać. Zresztą jak Dyrekcja chciałaby informatyka po kursach specjalistycznych, to z pewnością łatwo wymieniono by Lokalnego na kogoś innego i to z pewnością w tej samej kwocie wynagrodzenia miesięcznego, bo mnóstwo jest takich po kursach, co to roboty znaleźć nie mogą - przecież kryzys jest!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200