Świat w wersji beta

Sposób użycia IT jest kompromisem między strategiami narzucanymi przez korporacje a praktykami użytkowników, którzy kreują dla siebie własne środowisko adaptacyjne.

Świat w wersji beta
Na początek dwa fakty:

- wedle ostatnich szacunków, zawartość Internetu tworzona społecznościowo, kreowana poza instytucjami i korporacjami, przekroczyła wolumen treści kreowanej przez użytkowników instytucjonalnych i profesjonalistów;

- blisko połowa produktów i usług Google oferowanych jest w wersji beta; ostatnim, wypuszczonym do testowania jest darmowy GPS.

Wyłania się z tego zależność: im więcej społecznego Internetu, tym większy poligon doświadczalny. Wypuszczanie produktów beta się opłaca. Z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że wersja beta jest niestabilna i dzięki użytkowaniu może być udoskonalona. Jest więc testowana za darmo.

Filozofia Google nastawiona jest na wytwarzanie i udostępnianie usług software’owych w sieci, dzięki czemu stanowią one poletko doświadczalne crowdsourcingu. Tak też doskonali się wolne oprogramowanie w środowisku Linuksa. Inna była filozofia Microsoftu, który sprzedawał gotowe produkty w pudełkach, oprogramowanie z zamkniętym kodem źródłowym, które nie podlegało eksperymentowaniu i udoskonalaniu. Nabywca płaci i żąda dopracowanej wersji. Beta jest za darmo i nie podlega reklamacji. Oczywiście, Microsoft wyrósł jako firma wcześniejszej generacji, kiedy nie było sieci w dzisiejszym kształcie i dlatego jego filozofia musiała być inna. Ale przespał sporo czasu i dał się wyprzedzić w biznesie wyszukiwarek, w którym Google bije go na głowę. Chce nadrobić stracony czas wchodząc w alians z Yahoo i promując własną wyszukiwarkę Bing, ale wątpliwe, by na tym polu odniósł sukces.

Marketing produktów w wersji beta to główny instrument Customer Involvement Management odwołujący się do crowdsourcingu. Jest kreatywny, choć trochę ryzykowny, zapewnia hiperkonkurencyjność i hiperszybkość w odbieraniu sygnałów z rynku. Rynki online są "niecierpliwe", chodzi o przyzwyczajenie użytkowników, że wszystko jest dynamiczne i zmienne. I to jest coraz lepiej rozumiane. Ten rodzaj marketingu jest mniej "wypolerowany", mniej sformalizowany, bardziej populistyczny, bo odwołujący się do popularnych gustów. Ma jedną wadę - nie trafia do tych, którzy nie mają ochoty eksperymentować i oczekują doskonałości. Jeśli nie dostaną czegoś doskonałego, może to podkopać ich wiarę w markę. W ich przypadku nie działa filozofia wyrażająca się w apelu: hej, wypróbuj to, być może trafisz w to, co ci najbardziej odpowiada; podziel się z nami, co myślisz o produkcie, który oferujemy. Nie obiecujemy, jaki będzie finalny jego kształt i kiedy się pojawi, bo sami tego nie wiemy. Może w ogóle nie będzie finalnego kształtu.

Betatesterzy w większości wypadków poprawiają produkt, testują jego skalowalność. Dla wielu użytkowników jest on cool, dlatego że nie jest skończony w swym kształcie. Podnieca ich to, że są pierwszymi, którzy mogą go "spróbować". Ograniczeniem betamarketingu jest to, że nie wzbudza zaufania użytkowników korporacyjnych, którzy wolą wersje stabilne.

Zmiana jest normą, trwałość - dewiacją

Można powiedzieć, że epoka produktów cyfrowych to swoista laboratoryzacja świata. Samo słowo "beta" jest symbolem niestabilności i pasuje, jak ulał, do epoki, w jakiej żyjemy. Wszystko można powiedzieć o sieci, ale nie to, że jest stabilna, a więc nie jest i nie będzie stabilne także społeczeństwo sieciowe. Jego zmienność jest normą, zaś trwanie, ciągłość - czymś wyjątkowym. Niestabilne są instytucje działające w sferze polityki, kultury czy ekonomii. W tej ostatniej widać to szczególnie dobitnie. Kryzys, który jest przeciwieństwem ciągłości, jest słowem najczęściej dziś używanym we wszelkiego rodzaju dyskursach, co pokazują analizy frekwencyjne, na platformach komunikacyjnych.

Pytając o to, czy mamy do czynienia ze zmianą paradygmatyczną, można się posłużyć swoistą retrognozą - rekonstrukcją zmiany, jaka miała miejsce, gdy rodził się nowoczesny kapitalizm przemysłowy i gdy następowało uniezależnienie jednostki od tradycyjnych instytucji i wspólnot przednowoczesnych, kontrolujących tworzenie i obieg idei, informacji i wiedzy oraz dystrybucję innych zasobów w dyspozycji władzy. Nowoczesne społeczeństwo niszczyło jedne tradycyjne instytucje i organizacje (przypisanie do ziemi, wspólnota, manufaktura, rzemiosło), transformowało inne (państwo, prawo, szkoła, uniwersytet, kościół, rodzina) i/lub powoływało nowe dzięki innowacjom i wynalazkom (media masowe, zrzeszenie, instytucje demokratyczne, fabryka).

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200