Reanimacja w centrum danych

Niemal każdego dnia w mediach słyszymy o różnego rodzaju katastrofach naturalnych lub spowodowanych przez człowieka. A co się stanie, gdy w zasięgu którejś z nich znajdzie się również nasze firmowe centrum przetwarzania danych? U osób odpowiedzialnych za krytyczne z punktu widzenia biznesu systemy IT na pewno taka informacja może wywołać zimny pot i podniesione ciśnienie. Ale wcale nie musi tak być, jeśli wcześniej zostaną opracowane odpowiednie procedury na wypadek katastrofy, czyli plan Disaster Recovery.

Co nas może spotkać?

Tornado, tsunami, wybuch wulkanu czy trzęsienie ziemi - tego rodzaju niszczące żywioły naturalne raczej nam nie grożą ze względu na geograficzne położenie. Istnieje natomiast wiele innych zagrożeń, o mniejszej skali, których prawdopodobieństwo wystąpienia i spowodowania dotkliwych szkód jest wysokie lub nawet bardzo wysokie. Z pewnością można do nich zaliczyć: powodzie, pożary, pandemie, długie przerwy w dostawach prądu (tzw. blackouts), poważne awarie sprzętowe, ludzkie działania sabotażowe czy ataki terrorystyczne.

Reanimacja w centrum danych

Współczynniki RPO i RTO w zależności od dostępnych metod zabezpieczenia

Każde z wyżej wymienionych zagrożeń może bezpośrednio lub pośrednio spowodować przestój w działaniu systemów informatycznych organizacji. Często nawet najmniejsza przerwa może mieć fatalne skutki dla ciągłości prowadzenia biznesu, obecnie w bardzo dużym stopniu uwarunkowanej poprawnym działaniem systemów IT. Na wymagającym i konkurencyjnym rynku podstawowym zadaniem biznesowym jest jak najlepsze zaspokajanie potrzeb swoich klientów poprzez dostarczanie im dóbr i usług. Jeśli firma nie będzie w stanie ich dostarczyć w chwili, gdy klienci tego oczekują, skierują się oni do konkurencji. Niezaplanowany i przedłużający się przestój systemów IT lub utrata danych może być początkiem końca działalności organizacji biznesowej. Może też oznaczać znaczące zmniejszenie dochodów, udziału w rynku, osłabienie znaczenia marki, wytoczenie pozwów sądowych czy wreszcie spadek zadowolenia klientów lub nawet ich utratę. Na świecie można odnaleźć wiele przykładów firm, które po tego typu zdarzeniach nie zdołały już odbudować swojej pozycji na rynku i w konsekwencji musiały zakończyć swoją działalność. Firmy, bez względu na to, czym się zajmują, można podzielić na dwie kategorie: te, które mają plan Disaster Recovery (DR) na wypadek wystąpienia katastrofy, oraz te, które go nie mają. Dlatego też coraz powszechniejsze staje się "ubezpieczanie się" firm poprzez wdrażanie projektów typu DR.

Plan na wszelki wypadek

Co zatem zrobić, jeśli nasza organizacja nie ma planu DR, natomiast korzysta z systemów informatycznych, niezbędnych do prowadzenia biznesu? Nie pozostaje wtedy nic innego, jak powołanie zespołu projektowego, który zajmie się przygotowaniem odpowiednich procedur. Należy przy tym zaznaczyć, że opracowanie takiego planu nie jest trywialne i w zależności od wielkości oraz rodzaju organizacji, pochłonie dużo czasu i, niestety, pieniędzy. Projekt tego typu wymaga zaangażowania i koordynacji prac wielu pracowników odpowiedzialnych za różne aspekty działalności firmy, zarówno z działów biznesowych, jak i informatycznych.

Celem a zarazem główną korzyścią z wprowadzenia projektu DR jest przygotowanie organizacji na przetrwanie w razie wystąpienia katastrofy. Często podczas analiz prowadzonych w ramach takich projektów, ujawniają się dodatkowe korzyści w postaci poprawy funkcjonowania procesów biznesowych oraz pracy systemów IT w samej organizacji. Przekłada się to z kolei na wzrost efektywności pracy oraz mniejszą częstotliwość występowania błędów w systemach IT. Posiadanie planu DR daje również ogromną przewagę nad konkurencją, zabezpieczając ciągłość własnych procesów biznesowych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200