Biblioteka wielka jak świat
- 15.09.2009
Kiedy wejdziesz do czytelni biblioteki uniwersyteckiej lub narodowej, w żadnym kraju nie zażądają, byś czytając płacił za prawa autorskie. Wydawnictwa przesyłają bibliotekom egzemplarze okazowe nowych książek. Ale dla wydawców działających w tradycyjnym modelu rynku, Internet to tylko kolejny kanał sprzedaży. Chcesz czytać - płać.
Kolejną odsłoną wojny obronnej dysponentów praw autorskich stało się udostępnianie dzieł drukowanych w Internecie, chociaż w tej dziedzinie stosunkowo najwcześniej podjęto próby wypracowania mechanizmów godzących interes twórców i producentów z trudną do opanowania łatwością, z jaką w sieci następuje dyfuzja informacji. Przykładowo, ochrona praw, sprawdzająca się szczególnie w zakresie integralności i cytowań, zaproponowana w systemie licencji creative common działa już ponad 8 lat.
Google zarabia
Dla większości ludzi korzystanie z natychmiastowego dostępu do książek i informacji prasowych jest niezwykle użyteczne. Naprzeciw tej potrzebie wychodzi serwis internetowy Google Book, który na bazie popularności zwykłej wyszukiwarki, z sukcesem oferuje możliwość przeglądania książek lub ich losowo wybranych fragmentów. Przy pewnej determinacji i dostępie do kilku komputerów, da się odnaleźć to, co potrzeba. Trudno tak czytać powieść, ale w książkach naukowych to często się sprawdza. Dysponenci praw autorskich mogą decydować w jakiej formie i w jakim zakresie chcą udostępniać swoje publikacje. Już pod koniec 2007 roku w wyszukiwarce były publikacje książkowe w 35 językach, a współpraca obejmowała 10 tys. wydawnictw i autorów oraz kilkanaście renomowanych, dużych bibliotek.
Dominująca pozycja rynkowa Google nie cieszy jednak konkurentów, których naturalnie irytuje jak Google zarabia na reklamach i linkowaniu. Ideologiczny wątek ochrony praw autorskich w Google, który stał się potęgą biznesową udostępniając za darmo informacje, jest lepszym polem do dyskusji, niż publiczna dyskusja o podziale zysków. Dlatego do boju weszła w październiku 2008 amerykańska Gildia Autorów i Sojusz Otwartej Książki (Open Book Aliance). Organizację tworzy Stowarzyszenie Amerykańskich Wydawców, ale współtworzą ją również Amazon, Yahoo! i Microsoft. W wyniku negocjacji Google wpłaci 125 milionów USD na rejestr praw do publikowanych książek, która ma ułatwić kontrolę systemu. To z kolei obudziło amerykański Departament Sprawiedliwości, który rozważa, czy to porozumienie nie narusza interesu rynku.
Europejska misja i pieniądze
Komisja Europejska, która konsekwentnie reaguje na przejawy umacniania się amerykańskich firm technologicznych na rynku unijnym, wszczęła w sprawie Google Book w maju postępowanie. Chwilowy pakt o nieagresji z amerykańskimi wydawcami, którzy dostali od Google swoisty haracz, potencjalnie może zagrażać interesom wydawców i autorów europejskich.