Ewidentnie Rozdmuchany Produkt

Pierwszy kontakt z systemem ERP to naprawdę mocna rzecz. Prezentowany przez dostawcę poraża ilością funkcji, rozmaitością ekranów i analiz. Onieśmiela swoją rozległością i nowymi pojęciami, których istnienia klient nawet nie przeczuwał.

Dotychczas używane oprogramowanie wygląda przy nim jak menel z knajpy na rogu postawiony obok gwiazdy ekranu. Cóż tu porównywać, gdy sprawa jest oczywista, a gazety piszą, że system klasy ERP ma już każdy. Toż to cud, że w ogóle jeszcze istniejemy bez takiego produktu. Nie ma wyjścia - jak najszybciej trzeba pozamiatać wszystkie stare śmieci i wdrożyć takie rozwiązanie.

Narastający projekt

33%

aż tyle funkcjonalności posiadanego systemu ERP przedsiębiorstwa nie wykorzystują, wynika z analiz Accenture.

Pierwsze otrzeźwienie przychodzi wraz z pierwszą kalkulacją kosztów. Kolejne z jej uszczegóławianiem. Zwykle okazuje się, że potrzebujemy więcej modułów niż sądziliśmy na początku, a interesująca nas funkcjonalność dziwnie przebiega w ich poprzek. Jeżeli do ceny samego systemu dodamy koszty związane z oprogramowaniem narzędziowym (bazy danych, licencje klienckie, systemy operacyjne, narzędzia programistyczne, itp.) oraz niezbędne zakupy sprzętowe, to otrzymamy kwotę, która niejednego księgowego wprawiła w osłupienie. Wiele pięknych projektów kończy się już na tym etapie.

Niechaj jednak ten, komu udało się pokonać tę przeszkodę nie sądzi, że najgorsze ma za sobą, bo z wdrożeniem zintegrowanego systemu jest jak z przepisem Alfreda Hitchcocka na dobry film sensacyjny. Zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie nieprzerwanie rośnie. Problemy zaczynają się od pierwszej uruchamianej funkcjonalności, gdyż rzadko kiedy w 100% pasuje ona do specyfiki firmy i do przyzwyczajeń użytkowników. Możliwości są dwie - zmienić organizację pracy zmuszając jednocześnie użytkowników do zmiany przyzwyczajeń albo dokonać przeróbek w samym systemie. Ponieważ na początku wiara w potęgę i uniwersalną moc mechanizmów ERP jest silna, próbuje się pierwszego sposobu. Nawet jeżeli teoretycznie ma to sens, to podejście takie ma jedną zasadniczą wadę - dezorganizując pracę zraża do wdrożenia użytkowników. Nikt nie lubi uczyć się rzeczy nowych i zmieniać starych przyzwyczajeń, tym bardziej, gdy nie widzi w tym dla siebie żadnych korzyści. Często jest tak, że automatyzacja procesów wcale nie upraszcza pracy na konkretnym stanowisku.

O ile na początku niezadowolenie użytkowników można ignorować, to wraz z upływem czasu staje się to coraz trudniejsze. Rzec można, że pryncypialne podejście, stojące na gruncie niezmienności standardowych rozwiązań oferowanych przez system, ulega procesowi erozji w tempie wprost proporcjonalnym do czasu trwania wdrożenia. W końcu najwierniejsi wyznawcy czystego ERP ulegają, a system zaczyna obrastać dodatkowymi funkcjami, ekranami i analizami pisanymi specjalnie pod potrzeby klienta. Wdrożenie kończy się szczęśliwie, ale jego koszt jest wysoki - wyższy niż przypuszczano. I nie chodzi tutaj tylko o dodatkową zapłatę za wykonane modyfikacje. Znacznie istotniejsza jest cena, jaką firma płaci za jednostkowy charakter wdrożonego rozwiązania, które obudowane unikalną funkcjonalnością szalenie utrudnia podniesienie go do wyższej wersji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200