Raz na dziesięć lat

Nie wiadomo, kiedy Polska wejdzie do mechanizu ERM-2, a w szczególności - kiedy spadnie na wszystkich obowiązek podjęcia prac przygotowujących nas do euro. Wiadomo natomiast, że tego dnia, niczym kania dżdżu, wypatrują zarządy wszystkich polskich spółek informatycznych.

W teorii wszystko wygląda niewinnie. W którymś momencie wszystkie ceny w złotówkach będą musiały być przedstawiane także w euro. Wydawałoby się, że trzeba jedynie przeprogramować kasy fiskalne. Ale przecież nie po to przemysł IT zarobił miliardy na problemie roku 2000, żeby znakomitą okazję, jaką jest zmiana waluty, przepuścić koło nosa. Dmuchanie balona już się zaczęło - firma Deloitte w kwietniu opublikowała raport, który szacuje średnie nakłady na 0,3 procenta przychodu.

Zacznie się od biadolenia na temat kosztów wprowadzenia koniecznych zmian i podkreślania, jak trudne i złożone będzie to przedsięwzięcie. Potem zaproponujemy klientom wymianę oprogramowania na przystosowane do euro. Nie, żeby za darmo, ale za uczciwą cenę. Ale wtedy - cóż za niespodzianka! - okaże się, że niestety stare systemy, które pracują w punktach handlowych, muszą jednocześnie zostać podniesione do wersji aktualnie wspieranej przez producenta. Plus dziesięć procent za wizytę, instalację i odkurzenie wnętrza komputera.

Zaraz, ale co to? Okazuje się, że nowa wersja oprogramowania wymaga nowego systemu operacyjnego. Nie to, żeby od razu Windows 7, ale co najmniej Vista, ze względu na nowy system sterowników. No a Vista - wiadomo przecież! - ma duże wymagania sprzętowe. Hmmm... chyba jednak na tym komputerze nie da się postawić nowego systemu. Trzeba by wymienić pamięć i procesor. Właściwie, to najlepiej wymienić cały komputer. A przecież skoro wymieniamy jeden w firmie, to może od razu wymienimy serwer i oprogramowanie na nim? Przecież i tak wkrótce kończy się wsparcie dla sprzętu. A propos wsparcia, a nie udałoby się klientowi zaoferować kompleksowych usług zarządzania infrastrukturą i aplikacjami? Spróbować warto...

I oto euro jak tsunami przejdzie przez IT w firmie, wywołując lawinę inwestycji - tak jak dziesięć lat temu Y2K. I w gruncie rzeczy myślę, że to fair. Kto na informatykę patrzy strategicznie, już dawno jest do euro przystosowany. Problem wysokich nakładów dotknie najbardziej tych, którzy przez lata skąpili i teraz mają - tak jak w powyższym przykładzie - "zapuszczone" zaplecze technologiczne. Zapłacą swoisty podatek od krótkofalowego myślenia.

Proszę się dobrze przygotować, aby go bez litości ściągnąć z rynku. Takie okazje zdarzają się nie częściej niż raz na dziesięć lat.

Raz na dziesięć lat
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200