Niskie cele

Czasami przesadna oszczędność nie wychodzi firmie na dobre, zwłaszcza gdy oszczędność ta tyczy tego, co jest największym kapitałem, czyli wartości ludzkich. Ale hasła sobie, a praktyka sobie.

W firmie zadecydowano, że będzie się promować hasło roku brzmiące: "Hołdujemy niskim cenom". Taki chwyt za serce klienta, który ma mieć wrażenie, że kupuje tanio i dobrze, w firmie zorientowanej wobec kogo uprawiać czołobitność. Aby utrzymać te niskie ceny, trzeba jakoś koszta obniżać. Nie ma cudów. Na marketingu oszczędzać nie można, więc postanowiono zaoszczędzić na procesie przygotowawczym.

"Lokalny, zaprojektuj ulotkę reklamową z naszym hasłem. No wiesz, ten tego tam, no że jesteśmy zwolennikami tych niskich cen i takie tam dyrdymały. Damy to potem do druku i ulotki rozniesie się po ludziach. Niech się pospólstwo cieszy, że mamy niskie ceny" - Asystent Dyrekcji zadał Lokalnemu trud niecodzienny. Zabrał się więc Lokalny do majstrowania ulotki przy pomocy popularnego darmowego narzędzia graficznego. W końcu jak oszczędzać, to oszczędzać. Zresztą narzędzie okazało się całkiem niezłe, a Lokalnemu szczególnie przypadł do gustu ten zdziwiony lisi pyszczek widoczny przy każdym uruchamianiu aplikacji. Po kilku dniach, gdy projekt był gotowy, Lokalny biegał po firmie i szukał kogoś, kto by zechciał okiem rzucić i zatwierdzić. Niestety Asystent, nie mówiąc już o Dyrekcji, nie byli dostępni w te dni. Ciążyły im inne ważne sprawy, nad czym nie pora teraz dyskutować. W końcu Lokalny też zrezygnował i szablon ulotki czekał spokojnie na lepsze czasy.

"Lokalny, przyjdzie do ciebie facet z drukarni. Daj mu czym prędzej projekt tej ulotki, bo Dyrekcja mi na głowę włazi" - w słuchawce telefonu dał się słyszeć zaniepokojony głos Asystenta. "Ale nikt tego nie oglądał i nie zatwierdzał" - marudził Lokalny. "Na pewno jest spoko. Teraz nikt nie ma czasu na te sprawy. Niech idzie do druku i tyle" - Asystent tymi słowy zakończył dyskusję.

Po kilku tygodniach rozpętała się prawdziwa burza. Dyrekcja biegała jak oszalała, Asystent kulił się w najciemniejszych kątach. Tylko Lokalny niczego nieświadom wkroczył do gabinetu Dyrekcji, zresztą nie samowolnie, a na konkretne jej życzenie. "Co to ma być! Ludzie do nas wydzwaniają i kpią sobie z nas!" - wydzierała się Dyrekcja, podtykając Lokalnemu pod nos wydrukowaną ulotkę reklamową. "Hołdujemy niskim celom" - przeczytał na głos Lokalny, orientując się poniewczasie, że zrobił literówkę.

Czyja wina? Oczywiście Lokalnego. Czy ktoś kiedyś słyszał, aby wina leżała gdzieś wyżej, bliżej kręgów decydenckich?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200