Kroniki webilizmu

W kultowym serialu "Szpital na peryferiach" doktor Strosmajer mówił do siostry przełożonej: "Gdyby głupota miała skrzydła, fruwałaby pani jak gołębica". Wydaje się, że takie motto w pewnym sensie przyświeca także rozwojowi Internetu. Do pewnego stopnia rozwój poczty elektronicznej, WWW oraz usług on-line zawdzięczamy dwóm gatunkom ludzi: tym, którzy zrobili coś idiotycznego i tym, którzy chcą to obejrzeć.

Niewiele razy w życiu zapłaciłem za usługę on-line. I tylko raz zrobiłem to z przyjemnością, płacąc 5 zł za dożywotni dostęp do serwisu Joemonster.org. W sekcji Monster TV można znaleźć mnóstwo filmów, w których ktoś próbuje czegoś - w zamierzeniu - bardzo efektownego. Na przykład robi efektowny skok, wiraż rowerem czy buduje konstrukcję z drewnianych belek i plastikowych butelek po napojach. Ale zamiast spektakularnego popisu wychodzi jakieś nieszczęście: pada na tzw. pysk (nazywa się to faceplant), wiraż zamienia się w szorowanie tyłkiem po żużlu, a konstrukcja wali się wśród gromkiego śmiechu widzów zza kadru. Powstają wręcz całe serwisy (szukać według fraz "humor" i "haha"), w których można znaleźć zapisy z telewizji przemysłowej - np. złodzieja, który zatrzasnął się w okradanym sklepie albo pracownika magazynu, który ściągał towar z górnej półki w taki sposób, że włączył instalację przeciwpożarową i zalał wodą pół hali.

W czasach przed YouTube dostawałem takie filmiki pocztą elektroniczną i zadziwiało mnie, że stosunkowo rzadko przychodzą do mnie zapisy czyjegoś sukcesu, a bardzo często - właśnie takie spektakularne porażki.

Psycholog na pewno powiedziałby nam, że oglądając innych - jak im się coś nie udaje - dowartościowujemy się sami. "Patrzcie, ale debil!" - myślimy sobie posyłając filmik (lub link do serwisu) znajomym i nieznajomym. I od razu lepiej czujemy się myśląc, że on głupi, ale my nie. Otóż, myślę, że owo uczucie jest siłą, która do pewnego stopnia napędza Internet. Jakiś czas temu pisałem o treściach tylko dla dorosłych jako motorze napędowym usług sieciowych u ich zarania - na przykładzie francuskiego Minitela. Ale technologie takie jak kompresja ruchomego obrazu albo streaming video sporo zawdzięczają także "webilizmowi" - czyli idiotyzmom on-line i on-demand. A ponieważ ktoś zarabia na dołączanych do tych treści reklamach, można bez ogródek powiedzieć, że głupota ma kolosalną przyszłość.

Gdyby dr Strosmajer, bohater czechosłowackiej telenoweli, wygłaszał swoją frazę dzisiaj, powiedziałby pewnie siostrze przełożonej: "Zamiast opowiadać tutaj głupoty, niech je pani wrzuci do Internetu, to coś pani jeszcze na tym zarobi".

Kroniki webilizmu
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200