Nabytek

Lokalny Informatyk po latach wytężonej pracy w firmie zakupił wreszcie upragnione auto, które miało mu umilić czas dojazdów do miejsca zatrudnienia. Zatrudnienia, które w następnych latach było niezbędne, aby zarabiać na utrzymanie pojazdu.

Oczywiście Lokalny był bardzo dumny ze swego nabytku, a na parkingu ustawił się nieopodal niemieckiej maszyny Dyrekcji Naczelnej, w pobliżu której stała ekskluzywna maszyna Dyrekcji Zastępczej. Lokalny stanął jednak tak, aby od pojazdu Dyrekcji Osobowej dzieliła go większa odległość, gdyż Dyrekcja ta lubiła się czepiać. To znaczy, swoim autem czepiała się innych aut, przez co jej elegancki niegdyś pojazd klasy średniej nie był już elegancki, tylko taki bardziej obtłuczony. W związku z tym Lokalny obawiał się, aby czasem Dyrekcja ta nie czepiła się jego nowego nabytku. Również nie ustawił się w pobliżu Dyrekcji Technicznej, bo było to niemożliwe, gdyż ta auta nie używała. Bynajmniej nie z braku finansów, ale prawa jazdy. Dla Dyrekcji owej obcowanie ze zwodniczą techniką, zawiłymi przepisami ruchu drogowego było drogą nie do przejścia. Podobną drogę cierniową przechodziła też ta Dyrekcja z komputerami. Natomiast nowy nabytek Lokalnego nie przeszedł bez echa. Wszak pierwszy raz przyjechał do pracy czymś mniejszym niż autobus. A Dyrekcja ze swego gabinetu przecież obserwuje otoczenie i widzi kto, o której i czym przyjeżdża.

"Gratuluję pojazdu!" - gromko i z udawanym podziwem zakrzyknął Szef spotykając Lokalnego na korytarzu. Ale zanim ten zdołał odpowiedzieć lub chociażby podziękować, padło pytanie. "Długo go robiłeś? Ha ha ha, to oczywiście żart" - Szef zachował się niezbyt taktownie, ale zawsze miał dobry humor, gdy tylko dostrzegał bezpośredni dowód, że komuś wiedzie się gorzej niż jemu. Dla wyjaśnienia należy dodać, że był to dwudziestoletni (oczywiście wehikuł, nie Szef, który był z pięć lat starszy), kupiony okazyjnie od pewnego emeryta wehikuł, jeszcze na chodzie, niemal zabytkowy egzemplarz. Jeden z niewielu nie zjedzonych jeszcze przez rdzę i jeden z niewielu, na który Lokalnego było stać. Był na tyle stary, że w przekonaniu Lokalnego młoda i prężna Dyrekcja mogła nie znać tego modelu. Dla niej czas eleganckich, zachodnich limuzyn, telefonów komórkowych oraz Internetu istniał od zawsze.

Zresztą nie należy żałować losu Lokalnego Informatyka. Gdyby pracował tak dobrze jak jego Dyrekcja, wszedłby w posiadanie czegoś lepszego. Najwyraźniej nie chce mu się postarać. A może woli być zamiast mieć? Tak, Dyrekcja też to sobie tak tłumaczy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200