Bilet do wygody
- Krzysztof Garski,
- 24.02.2009
Karty miejskie. Ich wprowadzanie w polskich miastach niemal zawsze przebiega w bólach. I choć mogą pełnić także rolę e-portmonetki czy pomagać w lepszym zarządzaniu transportem miejskim, to z reguły ich rola ogranicza się do pełnienia funkcji biletu okresowego.
Prace nad wprowadzeniem we Wrocławiu karty miejskiej trwają już od 2005 r., ale dzisiaj do ich zakończenia jest niemal tak samo daleko jak na początku projektu. Wrocławski sąd okręgowy właśnie orzekł, że wygrany przez Asec przetarg na wdrożenie systemu jest nieważny. Gra idzie o duże pieniądze (200 mln zł), nic więc dziwnego, że przegrany - Mennica Polska - postanowiła walczyć o swoje w sądzie. Dolnośląskie rozwiązanie miało być w zamyśle najnowocześniejsze w Polsce. Karta miała umożliwić płacenie nie tylko za bilety komunikacji miejskiej, ale także za wstęp do kina, teatru czy na stadion.
Roman Urbańczyk, przewodniczący zarządu KZK GOP
Warszawskie rozwiązanie, oprócz opłacania podróży komunikacją publiczną, umożliwia też uiszczenie opłaty za parkowanie w centrum (to jednak ułamek obrotów - ok. 3 mln zł). I na tym właściwie jego funkcjonalność się kończy. Kartą nie zapłacimy na przykład za wstęp do jednego z ponad 20 miejskich obiektów kultury i sportu. "Funkcja e-portmonetki na Warszawskiej Karcie Miejskiej (WKM) ułatwiłaby mieszkańcom wnoszenie opłat, na przykład za wejście na basen, prawdopodobnie jednak nie generowałaby znacznych obrotów" - przypuszcza Piotr Krukowski, główny specjalista w Biurze Drogownictwa i Komunikacji Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. "W takim przypadku trudno mówić o wymiernych korzyściach finansowych, a większe znaczenie może mieć promocja wizerunku nowoczesnego miasta" - dodaje.