Bilet do wygody

Karty miejskie. Ich wprowadzanie w polskich miastach niemal zawsze przebiega w bólach. I choć mogą pełnić także rolę e-portmonetki czy pomagać w lepszym zarządzaniu transportem miejskim, to z reguły ich rola ogranicza się do pełnienia funkcji biletu okresowego.

Prace nad wprowadzeniem we Wrocławiu karty miejskiej trwają już od 2005 r., ale dzisiaj do ich zakończenia jest niemal tak samo daleko jak na początku projektu. Wrocławski sąd okręgowy właśnie orzekł, że wygrany przez Asec przetarg na wdrożenie systemu jest nieważny. Gra idzie o duże pieniądze (200 mln zł), nic więc dziwnego, że przegrany - Mennica Polska - postanowiła walczyć o swoje w sądzie. Dolnośląskie rozwiązanie miało być w zamyśle najnowocześniejsze w Polsce. Karta miała umożliwić płacenie nie tylko za bilety komunikacji miejskiej, ale także za wstęp do kina, teatru czy na stadion.

"Co prawda już dzisiaj KZK GOP rozlicza się z gminami i przewoźnikami według poszczególnych linii, rozdzielnie, ale jest to oparte o badania statystyczne. Po wdrożeniu karty elektronicznej te dane będą bardziej precyzyjne."

Roman Urbańczyk, przewodniczący zarządu KZK GOP

Tymczasem, wrocławianie powtarzają trudne doświadczenia Warszawy, gdzie od rozpisania w 1994 r. przetargu do pełnego wdrożenia systemu minęło aż siedem lat. Do tamtych trudnych czasów nie chce dziś wracać Igor Krajnow, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego (ZTM) w Warszawie. "Karta miejska funkcjonuje w Warszawie od 2001 r., czyli już dość długo i myślę, że z obecnego punktu widzenia, nie ma większego znaczenia, jakie trudności musiały zostać pokonane w momencie jej wdrażania" - mówi Igor Krajnow. Jego zdaniem, najważniejsze jest to, że obecnie karta cieszy się ogromnym powodzeniem wśród pasażerów komunikacji miejskiej. Jego słowa potwierdzają liczby. Dotychczas ZTM wydał w stolicy już ponad 2 mln kart, które co miesiąc generują obroty rzędu 45 mln zł. To aż 65% przychodów ze sprzedaży biletów (pozostałe 35% przypada na bilety papierowe).

Warszawskie rozwiązanie, oprócz opłacania podróży komunikacją publiczną, umożliwia też uiszczenie opłaty za parkowanie w centrum (to jednak ułamek obrotów - ok. 3 mln zł). I na tym właściwie jego funkcjonalność się kończy. Kartą nie zapłacimy na przykład za wstęp do jednego z ponad 20 miejskich obiektów kultury i sportu. "Funkcja e-portmonetki na Warszawskiej Karcie Miejskiej (WKM) ułatwiłaby mieszkańcom wnoszenie opłat, na przykład za wejście na basen, prawdopodobnie jednak nie generowałaby znacznych obrotów" - przypuszcza Piotr Krukowski, główny specjalista w Biurze Drogownictwa i Komunikacji Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. "W takim przypadku trudno mówić o wymiernych korzyściach finansowych, a większe znaczenie może mieć promocja wizerunku nowoczesnego miasta" - dodaje.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200