Zmiana

Lokalny Informatyk nosił się z zamiarem zmiany pracy. Niby to takie łatwe, a jednak trudne, bo aby trafić na sensownego pracodawcę, trzeba mieć wiele szczęścia.

Lokalny Informatyk nosił się z zamiarem zmiany pracy. Niby to takie łatwe, a jednak trudne, bo aby trafić na sensownego pracodawcę, trzeba mieć wiele szczęścia.

Poszukiwania poprzez oferty portali internetowych prowadzonych przez agencje „łapaczy głów” nie przyniosły Lokalnemu specjalnego pożytku. Propozycje dotyczyły przede wszystkim dużych ośrodków miejskich o znanym ogólnie potencjale w dziedzinie informatyki, co z definicji nie współgra z oczekiwaniami Lokalnego. Jako mieszkaniec niezbyt postępowego i niezbyt bogatego regionu mógłby co prawda wyemigrować na inne tereny, próbując się tam zasymilować w obcym środowisku, ale raczej nie stawia na ten kierunek rozwoju. Zwłaszcza, że nie jest młodzikiem, któremu znacznie łatwiej podjąć tego rodzaju decyzję. Co prawda zna człowieka, który na kilka lat przed emeryturą wykonał „skok zawodowy” do stolicy, ale to był przypadek szczególny. Nie każdy przecież chcąc uciekać przed żoną musi to robić w ten sposób.

Postanowił zatem wziąć sprawy we własne ręce i zamieścił tu i ówdzie ogłoszenia. Oczywiście w Internecie. Na pytania znajomych spoza branży wzruszał tylko ramionami, bo co tu odpowiedzieć, gdy pytają, czy ogłoszenia zamieścił w Internecie przewodowym czy bezprzewodowym. Lokalny jest szczególnie uczulony na takie „mądrawe” kwestie. Kiedyś był świadkiem, jak jeden znajomy tłumaczył drugiemu zasady panujące w wyścigach Formuły I. „Większość informacji z silnika jest przekazywana bezprzewodowym Internetem” – dało się słyszeć wyjaśnienia. „Tak, wszyscy jesteśmy w jednej sieci, a może nawet w matni” – pomyślał Lokalny „niedługo okaże się, że medium sygnału telefonii komórkowej to według mądralińskich też Internet”. W każdym razie zamieścił był Lokalny ogłoszenia i czekał na odzew, ze strony jakiegoś menedżera, niekoniecznie z płytkim umysłem i głęboką kieszenią. I nawet była jakaś reakcja, bo serwisy ogłoszeniowe wybrał Lokalny prawidłowo. Były one dosyć poczytne lub raczej wypadałoby powiedzieć, „gęsto przeszukiwane”. Raz odezwał się właściciel firmy i chciał Lokalnego zatrudnić. Gdy jednak doszło po kilku wstępnych zdaniach do konkretów, okazało się, że raczej chodzi o specjalistę w dziedzinie chemii gospodarczej niż informatyka. Za innym razem ktoś poszukiwał bardziej handlowca niż informatyka. Z tym, że raczej handlowca urządzeń klimatyzacyjnych. No i tak to szło. Lokalny popadł w depresję, bo nie wiedział jak dotrzeć do umysłów potencjalnych adresatów.

Nie wiadomo, kto czyta serwisy ogłoszeniowe, ale widać z tego, że sztuka czytania ze zrozumieniem nie jest najmocniejszą stroną rodzimych biznesmenów mniejszego kalibru.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200