Zakopane nadzieje na zmiany
- Andrzej Gontarz,
- Sławomir Kosieliński,
- 08.07.2008
Im dłużej zajmujemy się społeczeństwem informacyjnym i e-administracją, tym częściej myślimy o zmianie zawodu. O tym nie da się już ani słuchać, ani pisać!
Im dłużej zajmujemy się społeczeństwem informacyjnym i e-administracją, tym częściej myślimy o zmianie zawodu. O tym nie da się już ani słuchać, ani pisać!
"Nie ekscytujmy się hasłami!" - irytowała się Elżbieta Hibner, wicemarszałek województwa łódzkiego. Jej zdaniem, rozmowę o unowocześnieniu i usprawnieniu usług medycznych trzeba zacząć od początku, czyli od ustawy o ustroju służby zdrowia w Polsce. Po to, aby każdy wiedział, na co może liczyć i jakie ma zobowiązania. Dopiero potem można mówić o e-zdrowiu, telemedycynie, elektronicznych przychodniach itp. "Mówienie, że e-usługi medyczne są dla dobra pacjenta, jest zafałszowaniem obrazu. To tylko jedna ze stron medalu" - zwracała uwagę Elżbieta Hibner. Rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona.
Mamy tutaj do czynienia ze ścieraniem się różnych interesów i oczekiwań. Pacjent chce być szybko, tanio i efektywnie wyleczony. Jego interes nie jest jednak zbieżny z interesami innych grup - samorządu terytorialnego, który chciałby jak najniższym kosztem i bez problemów utrzymać szpital; funduszu zdrowia, który chciałby jak najmniej wydawać na leki; lekarzy, którzy chcieliby jak najwięcej zarabiać. Ludzie oczekują nie usług medycznych, ale dobrego leczenia. Jeżeli IT może w tym pomóc, to bardzo dobrze. Wykorzystanie IT nie jest jednak celem samym w sobie. Żałujemy, że wśród mówców na zakopiańskiej konferencji ten pogląd reprezentowali nieliczni.
Fetysz z funduszy unijnych
Dotyczy to również myślenia o funduszach europejskich. "Nie mogą one zdominować naszego myślenia o przyszłości Polski" - przestrzegał prof. Grzegorz Gorzelak z Uniwersytetu Warszawskiego. Te fundusze są ważne, ale nie można pod ich presją tworzyć planów rozwoju kraju. One powinny być przede wszystkim elementem wspierającym nasze strategiczne projekty, wynikające z realnej oceny sytuacji i myślenia długofalowego.
Zdaniem prof. Grzegorza Gorzelaka, rozwój infrastruktury powinien być wspierany głównie w ośrodkach wzrostu, czyli przede wszystkim w regionach o największym potencjale rozwojowym, zaawansowanych cywilizacyjnie i gospodarczo. Na terenach zacofanych, zapóźnionych największe znaczenie mają inwestycje w edukację. Trzeba uczyć młodzież, jak wykorzystać dla rozwoju potencjał, który jest dostępny. "Co z tego, że zainwestujemy w infrastrukturę, skoro nikt z niej nie będzie korzystał, bo wszyscy będą woleli wyjechać w poszukiwaniu lepszej pracy, lepszego losu?" - mówił.
Z kolei Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, porównując PKB na mieszkańca do liczby linii dostępu szerokopasmowego na 100 mieszkańców (w obu przypadkach w stosunku do średniej EU27), odkrył poniższą korelację. Niemieckie PKB to 114, 4% unijnej średniej, zaś liczba linii wynosi 115, 9%. W przypadku Polski jest to odpowiednio 54, 6% i 37, 4%. "Nakłady na teleinformatyzację są proporcjonalne do realnych przychodów mieszkańców, przy czym im mieszkańcy są biedniejsi, tym mniej mogą przeznaczyć na inwestowanie w teleinformatyzację" - uważa Wacław Iszkowski. Co gorsza - jego zdaniem - przy obecnych zasadach regulacji naszego rynku telekomunikacyjnego, są niewielkie szanse na budowę nowoczesnej infrastruktury teleinformatycznej.
Urzędowy optymizm
Trochę optymizmu próbował zaszczepić Witold Drożdż, podsekretarz stanu w MSWiA, odpowiedzialny za dział informatyzacja. Przypomniał, że na szczeblu ponadministerialnym działa Komitet Rady Ministrów ds. Informatyzacji i Łączności jako organ koordynujący, opiniodawczo-doradczy i pomocniczy Rady Ministrów, któremu przewodniczy Grzegorz Schetyna, wicepremier, minister spraw wewnętrznych i administracji. Jego zadaniem jest koordynowanie współpracy między resortami i jednostkami administracji publicznej w zakresie informatyzacji kraju, w tym "przygotowywanie, uzgadnianie i opiniowanie projektów aktów prawnych, stanowisk Rady Ministrów lub Premiera w sprawach z zakresu właściwości Komitetu". To pozytywny sygnał ze sfer rządowych, że przy "silosowej" strukturze naszej administracji, ktoś próbuje nad nią zapanować, na dodatek z pozycji silnego wicepremiera.
Tyle że w samym MSWiA lada moment okaże się, czy ten resort potrafi prowadzić złożone projekty IT. Chodzi tutaj zwłaszcza o PESEL 2, który obecnie koncentruje się na modernizacji systemu centralnego i zmianach w otoczeniu prawnym. W konsekwencji ma zostać zdefiniowana architektura całości rejestrów państwowych, w tym integracja ewidencji ludności, dowodów i paszportów oraz migracja z przestarzałego systemu bazodanowego Jantar do nowoczesnego środowiska. Niepokojący jest bliski termin realizacji tak skrojonego projektu - sierpień 2008 r. Od tego będzie zależało, czy i kiedy ruszy projekt PL-ID, w założeniach wprowadzający nowy dowód tożsamości z odciskiem palców, zapewniający referencyjność i integrację rejestrów państwowych, wreszcie umożliwiający dostęp do usług (np. ePUAP, e-zdrowie) oraz będący nośnikiem podpisu elektronicznego i urzędowego.
Nie ma rąk do pracy
"Firmy informatyczne nie mają wolnych mocy przerobowych. Na rynku brakuje ponad 10 tys. specjalistów" - grzmi prezes PIIT. Nie gwarantuje możliwości realizacji wszystkich zamówień publicznych finansowanych z funduszy europejskich. Co należy zatem zrobić? "Zweryfikować rzeczywiste potrzeby informatyzacji administracji. Następnie uprościć biurokrację i organizację administracji, połączyć działania informatyzacji i telekomunikacji, rozdzielić budowanie społeczeństwa informacyjnego od rozwoju e-administracji, sprawdzić możliwości dostawców i dopiero wtedy wprowadzić własną strategię rozwoju przyrostowego według aktualnych potrzeb i możliwości administracji oraz wykonawców" - proponuje. Tymczasem zdążymy zmienić zawód, zanim tak się stanie.