Twardy orzech...

Pojawia się wiele pytań o granice odpowiedzialności usługo-dawców internetowych w zwalczaniu piractwa.

Pojawia się wiele pytań o granice odpowiedzialności usługo-dawców internetowych w zwalczaniu piractwa.

Samo brzmienie przepisów, w szczególności art. 14 Ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, nie pozwala na rozwikłanie, jak ma zachować się usługodawca. Pewne jest, że utrzymujący dane pochodzące od osób trzecich [dotyczy to też operatora serwisu społecznościowego i wyszukiwarki] ma zablokować dostęp bądź usunąć dane na skutek uzyskania informacji o ich nielegalności. Wyeliminuje to jego odpowiedzialność prawną. Jako zasadę przyjmuje się, że usługodawca nie ma świadomości, iż umieszczane w jego serwisie przez internautów dane godzą w cudze prawa autorskie.

Tyle o teorii. W praktyce nie zawsze stan faktyczny będzie tak klarowny. Art. 14 ustawy nie przewiduje obowiązku zablokowania "źródła" nielegalnych danych. Na tej podstawie nie można więc dochodzić podjęcia przez usługodawcę środków prewencyjnych, np. do zablokowania numerów IP komputerów, z których pochodzą zasoby godzące w prawa autorskie. Dodatkowo pojawia się pytanie, czy zgłoszenie, że użytkownik X naruszył prawa autorskie, obliguje do weryfikacji wszystkich zasobów przez niego upublicznionych?

Przepisy ustawy nie nakładają obowiązku ogólnego monitorowania wszystkich materiałów dostępnych w serwisie. Z technicznego punktu widzenia byłoby to zresztą utrudnione. Większych trudności nie sprawia natomiast zweryfikowanie danych udostępnianych przez internautę. Z perspektywy wychwytujących naruszenia praw autorskich kusząca byłaby możliwość kierowania "zgłoszeń blankietowych" do usługodawców internetowych. W ich treści wskazany byłby jedynie pojedynczy materiał naruszający prawa autorskie z zasygnalizowaniem potrzeby analizowania innych zasobów. W świetle art. 14 ustawy nie sposób jednak wprowadzić obowiązku do "szczególnego zainteresowania się" zasobami internauty, który już raz naruszył prawo.

Domniemanie braku wiedzy usługodawcy internetowego o nielegalności danych można podważyć. O wiedzy świadczyć może bez wątpienia wewnętrzne "ostrzeżenie" użytkownika, iż jeśli nie zakończy pobierania lub udostępniania naruszających prawa autorskie danych, jego konto w serwisie zostanie usunięte. W przypadku amerykańskiego Digital Millenium Copyright Act, warunkiem korzystania przez usługodawców z ograniczeń ich odpowiedzialności jest usuwanie kont użytkowników, którzy cyklicznie naruszają prawa autorskie.

Kontrowersyjną, pod kątem wiedzy usługodawcy, będzie sytuacja, w której na podstronie zawierającej nielegalne dane prezentowane są reklamy skorelowane z charakterem danych, np. strony z odnośnikami do plików udostępnianych w serwisach peer to peer. Jeśli zgłaszający naruszenie praw autorskich zdoła udowodnić wcześniejszą wiedzę świadczącego usługę na ten temat, na nic nie zda się powoływanie na ograniczenie odpowiedzialności z art. 14 ustawy.

Przy usuwaniu przejawów internetowego piractwa liczy się szybkość, bo każdy dzień udostępniania materiałów wiąże się z możliwością ich dalszej cyrkulacji w sieci. Tak więc nawet w przypadku, gdy mamy świadomość wiedzy usługodawcy o pirackich zasobach, konieczne będzie skierowanie do niego informacji o nielegalnych danych. Może zdarzyć się, że na skutek zgłoszenia o naruszeniu praw autorskich usługodawca poprzestanie na zablokowaniu dostępu do danych. Nie zawsze jest to tożsame z fizycznym usunięciem ich z serwerów. Utrzymywane są niekiedy tymczasowe kopie materiałów. Przechowywanie w ten sposób danych, pomimo usunięcia ich ze źródłowej lokalizacji z uwagi na nielegalny charakter, prowadziłoby do niemożności skorzystania z wyłączeń od odpowiedzialności prawnej usługodawcy. Rzecz jasna, usługodawca odpowiadać będzie jedynie za zawartość kopii tymczasowych tworzonych przez własny system, a nie serwisy archiwizujące zasoby internetowe. Komplikuje to sytuację, bowiem inni operatorzy nie muszą od razu pozyskać wiedzy o usunięciu informacji z pierwotnego źródła. Zresztą, w przypadku cache kopii tworzonych przez wyszukiwarki, pojawia się problem wiedzy operatora na temat usuwania materiałów przez firmy hostingowe.

Zwracanie się do każdego z usługodawców wykazujących związki z pirackimi materiałami, bez wątpienia wydłuża proces likwidowania naruszeń praw autorskich, stawiając pod znakiem zapytania efektywność takich środków. Przepisy nie przewidują bowiem możliwości rozszerzonego żądania o usunięcie danych naruszających prawa autorskie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200