Na gorąco: Andrzej Wach

Założony przez niego spółka córka amerykańskiej firmy Bonair przerósła firmę matkę. Teraz zamierza wejść na GPW.

Założony przez niego spółka córka amerykańskiej firmy Bonair przerósła firmę matkę. Teraz zamierza wejść na GPW.

Jaki jest powód wejścia na giełdę?

Na gorąco: Andrzej Wach

Andrzej Wach

Chcemy robić większe projekty i rozbudować ofertę, a do tego potrzeba funduszy. Dziś mamy w Polsce centralę i dwa biura regionalne, a planujemy uruchomienie kolejnych dwóch. Przyzwyczailiśmy się przez lata, że Bonair rósł organicznie, koncentrując się na ludziach, technologiach i własnych kompetencjach. W obecnej sytuacji rynkowej to już nie wystarcza.

Czy środki z giełdy zostaną więc przeznaczone także na akwizycje?

Tak, szukamy potencjalnych firm. Część z branych przez nas pod uwagę spółek to nasi byli lub aktualni partnerzy. Obecnie opracowujemy prospekt emisyjny i przygotowujemy się wewnętrznie do debiutu. Nowa strategia ma pełne poparcie akcjonariuszy. Na GPW sprzedamy prawdopodobnie jedynie mały pakiet akcji.

Debiut to nowe rynki?

W 2007 r. weszliśmy w nowy dla nas obszar systemów MES. Zrealizowaliśmy już pierwszy kontrakt w Browarze Warka. Rozwiązania tego typu łączą systemy ERP z systemami automatyki przemysłowej. MES, zbierając dane z linii produkcyjnej i analizując je, wskazuje miejsca, gdzie można poprawić efektywność. Nawet jeśli w skali roku wzrośnie ona o 2-3%, to uzyskane oszczędności liczone są w milionach złotych. Systemy EPR, na obecnym ich poziomie wdrożeń w przedsiębiorstwach, nie są w stanie zapewnić podobnych wyników.

Interesują Państwa także rynki międzynarodowe?

Tak. Mamy dedykowane rozwiązanie własne dla sektora finansowego związane z przetwarzaniem wniosków i oceną ryzyka kredytowego. Prowadzimy zaawansowane rozmowy dotyczące wdrożenia tego rozwiązania na Ukrainie, choć raczej nie spodziewamy się kontraktu jeszcze w tym roku.

Wyjście poza Polskę to powrót Bonair na rynki zagraniczne. Spółka powstała bowiem w Stanach Zjednoczonych, a dopiero później powstał jej polski oddział...

...a w zasadzie spółka joint venture z polskimi partnerami. Zaczęliśmy w USA od działalności na pograniczu motoryzacji i ochrony środowiska. Będąc inżynierami, postanowiliśmy zająć się homologacją samochodów sprowadzanych na rynek amerykański. W połowie lat 80. - gdy rozpoczynała się rewolucja informatyczna - my byliśmy już zaawansowanym użytkownikiem IT. Klienci - widząc, co osiągamy dzięki informatyce - zaczęli zamawiać podobne rozwiązania.

Czym początkowo się Państwo zajmowali?

Znaleźliśmy swoją niszę związaną z wdrożeniami systemów finansowo-księgowych i obiegu dokumentów w małych firmach. Dziś ten segment IT trudno nazwać niszowym. Instalowaliśmy w firmach MSP serwer z procesorem 286 i systemem Interactive Unix, do którego można było podłączyć do 32 terminali. To zapewniało kompletną obsługę biura.

To było też podstawą oferty Bonair w Polsce?

Tak, te właśnie rozwiązania sprowadziliśmy do Polski, choć wówczas już - dzięki serwerom z procesorami 486 - można było podłączyć do nich nawet 100 terminali. Dość szybko dokonaliśmy migracji z Interactive Unix na SCO, a późnej Microsoft.

Z Microsoftem są Państwo dość mocno związani od lat...

Właściwie można by powiedzieć, że jest na odwrót. Wchodząc na rynek systemów ERP, zdecydowaliśmy się na współpracę z firmą Daamgard, producentem Axapty. Ta została następnie przejęta przez Navision, a ostatecznie przez Microsoft. Podobnie było w przypadku dostawcy systemów Business Intelligence - ProClarity. Ta spółka w 2007 r. także trafiła pod skrzydła Microsoftu. Nasze związki z tą firmą to nie tylko aplikacje, ale także technologie. Mamy duży dział tworzący oprogramowanie w .Net.

Dossier

Różnice w podejściu do biznesu w Polsce i USA: W Polsce dużo mówi się o tzw. jednym okienku. Tymczasem dla przedsiębiorcy mniejsze znaczenie ma, czy założy firmę w dzień, czy w miesiąc. Dla niego głównym problemem jest niejednoznaczność i częsta zmiana przepisów oraz długotrwałość procedur administracyjnych. W USA, aby przerejestrować samochód, wystarczy raz pojawić się w urzędzie. W Polsce trzeba zaś stać w kolejce raz, odczekać 2-3 tygodnie na decyzję urzędnika i pojawić się drugi raz, aby odebrać niezbędne dokumenty. Tego typu problemy spotyka się na każdym kroku.

Problem polskiej administracji: Brak spójnego systemu IT. W USA gdy wymieniam zdjęcie w prawie jazdy, nie muszę iść z nim do urzędu tylko wskazuję, w której bazie danych zarządzanej przez amerykańską administrację znajduje się najbardziej aktualna jego wersja. W Polsce brak jest zaś podstawowej komunikacji między urzędami.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200