Teatr programistów

Lokalny Informatyk żyje w swoim świecie. Skleca z klocków budowle informatyczne, daje i odbiera życie swoim tworom. Jak aktor teatru lalkowego, porusza programy do działania i nadaje sens ich istnieniu.

Lokalny Informatyk żyje w swoim świecie. Skleca z klocków budowle informatyczne, daje i odbiera życie swoim tworom. Jak aktor teatru lalkowego, porusza programy do działania i nadaje sens ich istnieniu.

Tak w skrócie i nieco alegorycznie można wyrazić zakres działalności tak Lokalnego, jak i całej mnogości jego kolegów po fachu. Chociaż brzmi to wzniośle i bardzo plastycznie przedstawia się w opisie, to działalność tego rodzaju nie należy do łatwych. Szczególne trudności w uchwyceniu niełatwej roli informatyków ma Dyrekcja. Ileż to razy Lokalny musiał tłumaczyć, że budowanie rozwiązania informatycznego nie jest tak proste, jak zakup paliwa do samochodu. Paliwo pasuje do każdego baku, bez względu na markę auta i kształt baku. Porównanie to nie okazało się w efekcie końcowym zbyt fortunne, gdyż Dyrekcja przyswoiła sobie z tego tylko jeden skrót myślowy, deprecjonujący zakres działań informatycznych do binarnego uproszczenia wynikającego z rozróżnienia pomiędzy olejem napędowym a etyliną.

Lokalny Informatyk ma nadzieję, że z pomocą w poglądowym wyklarowaniu zasad i możliwości informatyki przyjdą mu nowe technologie użytkowe i sztuczna inteligencja. Pojawiła się już nawet pewna namiastka pod postacią staromodnego dinozaura o imieniu Pleo, z procesorem w środku. Chodzi oczywiście o nową zabawkę, która niedawno ujrzała światło dzienne. Taki Pleo, gabarytami przypominający kota, potrafi (też podobnie jak kot) wyciągać szyję do drapania i przymilać się. Ogólnie jest sympatycznym bardzo zwierzaczkiem, chociaż sztucznym. W związku z tym Lokalny zastanawia się, jak też przetłumaczyć Dyrekcji zależność pomiędzy zachowaniami Pleo, informatyką w ogóle i rolą informatyków w szczególe. Nie wiadomo bowiem, jakie też wyobrażenia wykluwają się w głowach laików, co do nich trafia i w jakiej postaci, a co nie.

Według Lokalnego, najlepszym dowodem na udział informatyków w pracach nad zbudowaniem sztucznych tworów są błędy, jakimi zostają one obdarzone, a wynikające z błędów programistów. Tak też jest to postrzegane przez ludzi spoza branży. Pomyśleć tylko, że wskutek błędów oprogramowania, takie sztuczne zwierzątko mogłoby narobić człowiekowi szkody - podrapać lub pogryźć. I to zupełnie bez żadnych podtekstów i bez emanacji złych chęci. Najgorsze jest to, że sztucznego stwora nie przestraszysz smagając pasem po grzbiecie, krzykiem nie odgonisz. Elementy strachu będą zaimplementowane dopiero w wersji 2.0.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200